Który to już turniej mistrzostw świata dla Jarosława Kłysa?
Nie prowadzę dokładnych statystyk. Jeśli mnie jednak pamięć nie myli, to bodaj ósmy.
Na powrót do światowej elity kibice biało-czerwonych czekają bardzo długo. Teraz Polska również nie jest faworytem, a o awans może być jeszcze trudniej, niż w poprzednich latach…
Gramy aż z czterema reprezentacjami z bloku wschodniego. Jest przecież Litwa, Estonia, Kazachstan i przede wszystkim gospodarze - Ukraina. Na zakończenie turnieju w Kijowie spotkamy się jeszcze z niewygodnymi Brytyjczykami. Jedziemy jednak pełni wiary w dobry wynik.
Co to oznacza?
Celem jest pierwsze miejsce i awans do grupy A. Zadanie nie będzie łatwe do wykonania, ale powalczymy o miłą niespodziankę. Nie jesteśmy faworytem. Taka rola akurat nam jednak pasuje. Może to właśnie my będziemy-czarnym koniem tych mistrzostw.
Nieźle wypadły sparingi przed wyjazdem do Kijowa. W ostatnim sprawdzianie z młodzieżową reprezentacją KHL wygraliście 4:2, a Jarosław Kłys asystował przy dwóch trafieniach.
Rzeczywiście wyglądało to całkiem nieźle. Dobra gra pozwoli nam bardziej uwierzyć we własne możliwości. Oczywiście sparingi to zupełnie inna gra, niż mecze mistrzostw świata o konkretną stawkę. Niemniej, powiało umiarkowanym optymizmem.
Trener reprezentacji Marian Pysz w sparingach ustawiał Pana w parze z Patrykiem Wajdą. Tak będzie także w Kijowie?
Personalne decyzje należą do trenera. Ja osobiście cieszę się z takiego ustawienia. Bardzo dobrze rozumiemy się z Patrykiem Wajdą, bo przecież tak graliśmy razem w Cracovii. W naszej formacji w napadzie gra Leszek Laszkiewicz, Grzegorz Pasiut i Jakub Witecki. Tylko ten ostatni nie był zawodnikiem "Pasów". Znamy się więc doskonale. Dzięki temu nie ma problemu ze współpracą na lodzie.
Po latach gry w Comarch Cracovii, zdecydował się Pan na powrót do Oświęcimia.
Nie była to łatwa decyzja. Podjęliśmy ją wspólnie z żoną. Byliśmy zmęczeni czteroletnim dojazdem do Krakowa. Pora na stabilizację i stąd decyzja o powrocie. Wcześniej przekazałem ją trenerowi Rudolfowi Rohackowi i prezesowi, Januszowi Filipiakowi. Nie byli zadowoleni, ale zrozumieli mnie i rozstaliśmy się w przyjaźni.
Ostatni brązowy medal Aksam Unii został entuzjastycznie przyjęty w Oświęcimiu. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia…
Ze swoim powrotem do rodzinnego miasta wiąże także olbrzymie nadzieje sportowe. Wiadomo, że wszyscy marzymy o ścisłym finale rozgrywek. Bardzo chciałbym finału oświęcimsko-krakowskiego.
Liga zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Tradycyjnie mocna będzie Cracovia, Tychy. Znów "duże zakupy" są w Sanoku. Są jeszcze nieobliczalne Jastrzębie i Podhale. Jestem jednak przekonany, że w czołówce "zamiesza" Unia. To jednak odległa przyszłość. Przed rokiem o tej porze niemal murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski byli sanoczanie. Wszyscy pamiętamy, jak się to skończyło…
Pierwszy mecz gramy z Litwą. Musimy dobrze wejść w turniej. W tym pojedynku interesuje nas tylko wygrana.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: "Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna"
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?