Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oświęcim: Jarosław Kłys zatrzyma Litwę i Ukrainę

Redakcja
fot. Andrzej Rzycki
Dla 34-letniego zawodnika z Oświęcimia będą to już ósme mistrzostwa świata. Z Jarosławem Kłysem, obrońcą hokejowej reprezentacji Polski, rozmawia Andrzej Rzycki.

Który to już turniej mistrzostw świata dla Jarosława Kłysa?
Nie prowadzę dokładnych statystyk. Jeśli mnie jednak pamięć nie myli, to bodaj ósmy.

Na powrót do światowej elity kibice biało-czerwonych czekają bardzo długo. Teraz Polska również nie jest faworytem, a o awans może być jeszcze trudniej, niż w poprzednich latach…
Gramy aż z czterema reprezentacjami z bloku wschodniego. Jest przecież Litwa, Estonia, Kazachstan i przede wszystkim gospodarze - Ukraina. Na zakończenie turnieju w Kijowie spotkamy się jeszcze z niewygodnymi Brytyjczykami. Jedziemy jednak pełni wiary w dobry wynik.

Co to oznacza?
Celem jest pierwsze miejsce i awans do grupy A. Zadanie nie będzie łatwe do wykonania, ale powalczymy o miłą niespodziankę. Nie jesteśmy faworytem. Taka rola akurat nam jednak pasuje. Może to właśnie my będziemy-czarnym koniem tych mistrzostw.

Nieźle wypadły sparingi przed wyjazdem do Kijowa. W ostatnim sprawdzianie z młodzieżową reprezentacją KHL wygraliście 4:2, a Jarosław Kłys asystował przy dwóch trafieniach.
Rzeczywiście wyglądało to całkiem nieźle. Dobra gra pozwoli nam bardziej uwierzyć we własne możliwości. Oczywiście sparingi to zupełnie inna gra, niż mecze mistrzostw świata o konkretną stawkę. Niemniej, powiało umiarkowanym optymizmem.

Trener reprezentacji Marian Pysz w sparingach ustawiał Pana w parze z Patrykiem Wajdą. Tak będzie także w Kijowie?
Personalne decyzje należą do trenera. Ja osobiście cieszę się z takiego ustawienia. Bardzo dobrze rozumiemy się z Patrykiem Wajdą, bo przecież tak graliśmy razem w Cracovii. W naszej formacji w napadzie gra Leszek Laszkiewicz, Grzegorz Pasiut i Jakub Witecki. Tylko ten ostatni nie był zawodnikiem "Pasów". Znamy się więc doskonale. Dzięki temu nie ma problemu ze współpracą na lodzie.

Po latach gry w Comarch Cracovii, zdecydował się Pan na powrót do Oświęcimia.
Nie była to łatwa decyzja. Podjęliśmy ją wspólnie z żoną. Byliśmy zmęczeni czteroletnim dojazdem do Krakowa. Pora na stabilizację i stąd decyzja o powrocie. Wcześniej przekazałem ją trenerowi Rudolfowi Rohackowi i prezesowi, Januszowi Filipiakowi. Nie byli zadowoleni, ale zrozumieli mnie i rozstaliśmy się w przyjaźni.

Ostatni brązowy medal Aksam Unii został entuzjastycznie przyjęty w Oświęcimiu. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia…
Ze swoim powrotem do rodzinnego miasta wiąże także olbrzymie nadzieje sportowe. Wiadomo, że wszyscy marzymy o ścisłym finale rozgrywek. Bardzo chciałbym finału oświęcimsko-krakowskiego.

Liga zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Tradycyjnie mocna będzie Cracovia, Tychy. Znów "duże zakupy" są w Sanoku. Są jeszcze nieobliczalne Jastrzębie i Podhale. Jestem jednak przekonany, że w czołówce "zamiesza" Unia. To jednak odległa przyszłość. Przed rokiem o tej porze niemal murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski byli sanoczanie. Wszyscy pamiętamy, jak się to skończyło…
Pierwszy mecz gramy z Litwą. Musimy dobrze wejść w turniej. W tym pojedynku interesuje nas tylko wygrana.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: "Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna"
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto