Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brzeszcze: zabójstwo czy zwykły zawał serca?

Monika Pawłowska
Mateusz Walus z Brzeszcz nie może zrozumieć, dlaczego bandyci, którzy pod blokiem napadli na jego ojca, są na wolności
Mateusz Walus z Brzeszcz nie może zrozumieć, dlaczego bandyci, którzy pod blokiem napadli na jego ojca, są na wolności fot. Monika Pawłowska
Gdyby został w domu, nadal cieszyłby się pięciorgiem wnucząt. Rodzina zmarłego Józefa Walusa z Brzeszcz jest przekonana, że do śmierci mężczyzny przyczynili się pijani chuligani.

Emeryt zmarł zaraz po tym, gdy próbował nie wpuścić do swego bloku dwóch podchmielonych młodzieńców. Chuligani rzucili się na niego i zaczęli go okładać. Józef Walus dostał zawału i wkrótce potem zmarł.

Prokuratura nie dopatrzyła się związku jego śmierci z zachowaniem bandziorów. Odmówiła wszczęcia postępowania. Chuligani zostali jedynie ukarani pięćsetzłotowymi mandatami.

Zobacz także: Złożą pozew o odszkodowanie

- Policja nie broni napadniętych ludzi, tylko przestępców - szlocha Dorota Walus, wdowa po zmarłym. - Mąż wyszedł na spacer z psem i już nie wrócił do domu. Chcę tylko, aby ci ludzie, którzy napadli na mojego męża, ponieśli konsekwencje swojego czynu - dodaje ze łzami w oczach.

Winą pana Józefa było to, że nie wpuścił pijanych mężczyzn do klatki schodowej. - Przychodzili tu do meliny - mówi Mateusz Walus, syn zmarłego mężczyzny. - Awanturowali się pod drzwiami, potem jeden z nich napadł na tatę od tyłu. Dwa razy powalił go na ziemię. W końcu tata stracił przytomność. Był w śpiączce przez trzy dni i zmarł - dodaje.

Przyczyną śmierci był ostry zawał serca, zatrzymanie krążenia i uszkodzenie mózgu. Wymiar sprawiedliwości nie powiązał tych dwóch zdarzeń. Sprawę umorzono.

Poprosiliśmy o opinię znanego krakowskiego kardiochirurga. - Dla starszego mężczyzny to był silny stres i nie trzeba być lekarzem, żeby stwierdzić, że takie przeżycia mogą wywołać zawał - mówi prof. Janusz Skalski.

Prawnik, profesor Jan Widacki, uważa, że decyzja o niewszczynaniu postępowania jest pochopna.

Oświęcimska prokuratura nie chciała komentować sprawy. - Przyjrzymy się ponownie temu, co wydarzyło się w Brzeszczach i wtedy wyrazimy swoją opinię - mówi Mariusz Słomka, zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu.

Do tragicznego zdarzenia doszło 14 kwietnia wieczorem. Mateusz Walus złożony grypą leżał w łóżku. Na wieczorny spacer z psem wyszedł jego tata, Józef. W drzwiach wejściowych swego bloku natknął się na dwóch pijanych młodych mężczyzn. Chcieli wejść do mieszkania na piętrze, gdzie byli częstymi gośćmi pijackich imprez. Pan Józef nie wpuścił ich do klatki. To nie spodobało się intruzom. Jeden z bandytów jest już znany policji. Ma sprawę o znęcanie się nad matką.

Codziennie rano najświeższe informacje prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Brzeszcze: zabójstwo czy zwykły zawał serca? - Oświęcim Nasze Miasto

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto