Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Systematycznością zapracował na koronę króla strzelców. Podołał też roli lidera PMOS

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Tomasz Kowal
Tomasz Kowal Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z TOMASZEM KOWALEM, zawodnikiem PMOS Chrzanów, który zdobyciem 24 goli został królem strzelców 1/8 finału mistrzostw Polski juniorów starszych w piłce ręcznej rozegranych w Chrzanowie.

- Który raz w przygodzie z piłką ręczną udało się panu zdobyć indywidualne wyróżnienie na szczeblu ogólnopolskim?

- Zdarzyło się to po raz pierwszy, więc cieszę się, że przed własną publicznością. Mogłem się pokazać przed najbliższą rodziną, która wspiera mnie w mojej przygodzie ze sportem. Największym fanem jest tata. Wcześniej byłem wyróżniany w lokalnych turniejach, jak choćby naszym chrzanowskim Caban Cup.

- Patrząc na pana grę trudno w to uwierzyć, że nie został pan wcześniej doceniony...

- W moim sportowym życiu zawsze przyszło mi grać ze starszymi od siebie kolegami, więc nie do mnie należały indywidualne laury. Będąc jeszcze uczniem gimnazjum byłem powoływany do juniorskiej drużyny, złożonej z zawodników z rocznika 95, prowadzonej przez Leszka Wójcika. Jednak właśnie gra ze starszymi od siebie sprawiała, że być może szybciej dojrzewałem sportowo. Jestem tylko kółkiem w sportowej maszynce, którą jest drużyna.

- W każdym meczu rzucił pan po 8 goli. Wynik jest imponujący, zwłaszcza, że w całym turnieju tylko dwa gole zostały zdobyte po rzutach karnych...

- Na pewno rzucenie ośmiu goli w meczu jest wynikiem bardzo dobrym. Jednak cieszę się przede wszystkim z regularności w zdobywaniu bramek. To lepsze niż „strzeleckie fajerwerki” od przypadku, a potem długie sportowe „milczenie”. Może zabrzmi to trochę nieskromnie, ale w ogóle turniej zagrałem na wysokiej skuteczności.

- Jak poradził Pan sobie z rolą lidera zespołu, przypisaną oficjalnie przez trenera?

- Byłem ważnym ogniwem chyba z racji tego, że jestem najwyższy w zespole (śmiech). Muszę przyznać, że taka rola trochę mnie zestresowała. Straciłem przez nią także jedną noc. Jednak po wyjściu na parkiet wszystko ustąpiło. Czułem odpowiedzialność za każdy rzut, nawet wtedy, kiedy trzeba było podjąć ryzyko. Trudne to było w momentach, kiedy rywale „dziurawili” naszą obronę. Jednak golem dodawałem pewności siebie i kolegom. Myślę, że wyszedłem z tego turnieju mocniejszy.

- Liderzy zespołu bywają jednak troskliwie kryci przez rywali. Czy jest jakaś skuteczna recepta na pozbycie się opiekunów?

- Jest, ale muszą mi pomóc koledzy. W końcu jesteśmy drużyną. Może nie będę mówił o wszystkich wariantach, bo konkurencja nie śpi. Jednym z nich jest głębokie schowanie się na skrzydło. Wtedy rozegranie mnie rozprowadza, więc po przejściu na obieg mogę oddać rzut albo też odegrać do kolegi. To jest nasza sztandarowa akcja.

- W tym roku został pan włączony do seniorów MTS, walczącego na zapleczu ekstraklasy. To kolejny krok naprzód w sportowym rozwoju...

- Jak mówiłem, taka już moja rola, że stale gram ze starszymi. Na pewno seniorskie ogranie pomogło mi w spełnieniu misji wśród juniorów. W seniorach jestem wchodzącym zawodnikiem. Cieszę się, że mogę liczyć na życzliwą pomoc starszych kolegów, którzy wprowadzają mnie w seniorski świat szczypiorniaka. Mam przecież dopiero 19 lat...

- Zaliczył pan już wkupne do seniorów?

- Tak, zdobyłem dwa gole w pierwszej rundzie, w derbach Małopolski przeciwko Unii Tarnów. Szkoda, że przegraliśmy wtedy 26:27. Przy wygranej radość z wkupnego byłaby podwójna.

- Dlaczego wybrał pan piłkę ręczną?

- Może moja przygoda ze szczypiorniakiem zaczęła się trochę przypadkowo, ale - skoro dostałem już pewien dar od Boga - to staram się go wykorzystać. Nie chodzi mi o wzrost, lecz to, że jestem leworęczny. W piłce ręcznej jest to dodatkowy atut. Tacy zawodnicy mają - że tak powiem - wzięcie.

- Chciałby pan swoją przyszłość związać z piłką ręczną?

- Na razie chciałbym jak najlepiej wykorzystać każdą okazję w MTS, a rok zdać maturę, bo jestem uczniem technikum o specjalności eksploatacji portów i terminali. Logistyka i transport mają przyszłość. Jeśli będzie okazja do pokonania kolejnego stopnia sportowego wtajemniczenia, nie mówię „nie”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto