Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podpalacze z Włosienicy stanęli twarzą w twarz ze swoimi ofiarami

Ewelina Sadko
Siedmiu mieszkańców Włosienicy oskarżonych jest o 36 podpaleń gospodarstw na terenie powiatu oświęcimskiego. Odpowiedzą za zniszczenie mienia. Grozi im do pięciu lat więzienia. Ofiary ich zabaw nadal nie odbudowali gospodarstw. Straty sięgają blisko 1,9 miliona złotych.

Zgodnie z aktem oskarżenia, Arkadiusz K., Łukasz P., Grzegorz P. i Michał S. działali wspólnie i w porozumieniu od 18 czerwca 2008 r. W połowie lipca dołączył do nich Paweł N., rok później w maju Piotr S., a w czerwcu 2010 r. Wojciech S. Byli druhowie OSP oskarżeni są o podłożenie ognia w 36 miejscach.

Zgodnie z aktem oskarżenia Arkadiusz K. brał udział we wszystkich akcjach. Wraz ze wspólnikami miał podłożyć ogień w Porębie Wielkiej (3 razy), Stawach Monowskich, Dworach, Głębowicach (3), Zaborzu (2), Oświęcimiu (3), Grojcu, Harmężach (2), Babicach (3), Pławach, Osieku, Brzezince, Włosienicy, Rajsku, Łazach, Zatorze, Podolszu (2), Przeciszowie (5), Piotrowicach, Smolicach i Bieruniu. Do ostatniego podpalenia doszło 24 kwietnia 2011 r. w Przeciszowie.

Siedmiu mieszkańców Włosienicy i zarazem strażaków OSP oskarżonych jest o podpalenia, których mieli dokonać w latach od 2008 do 2011 r. W sumie spłonęło 36 gospodarstw. Sprawa toczy się w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu. Grozi im od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

- Zależy nam na jak najszybszym zakończeniu sprawy - mówi Urszula Piekara, prezes Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. - Na 15 lipca wyznaczona jest kolejna rozprawa. Jawność nie jest wyłączona, więc każdy może na nią przyjść - tłumaczy.

Poszkodowani mieszkańcy wiosek z powiatu oświęcimskiego, którzy w pożarach stracili niejednokrotnie dorobek życia, chcą tylko jednego - sprawiedliwości. Dramat tamtych dni przeżywają do dziś.

Wielu poszkodowanych nadal nie odbudowało zniszczonych budynków czy stodół. - W kilka chwil, dla zabawy, zniszczyli moje życie - mówi mieszkaniec Włosienicy, któremu podpalono stodołę. - Gospodarstwo i pole to wszystko, co mam. Po stodole zostały tylko zwalone filary. W takiej sytuacji powinno zadziałać prawo - oko za oko - tłumaczy z żalem.

Z aktu oskarżenia wynika, że podpalacze początkowo mieli działać w piątkę. Przywódcą grupy był Arkadiusz K., który brał udział we wszystkich "akcjach". Kiedy podkładali ogień w gospodarstwie Józefa Owczarka w Zaborzu działali już w siedmiu.

- Nie zapomnę tej nocy do końca życia - wspomina Józef Owczarek. - Trzeciego marca 2011 r. przyszli do nas. Spaliśmy. Nagle sąsiadka zaczęła dobijać się do drzwi. Wyjrzałem na zewnątrz, a tu wszystko stało już w płomieniach - wspomina. - Pobiegłem do stajni ratować owce i barany. Wyrzucałem je jak worki z ziemniakami jedna po drugiej na zewnątrz. Na szczęście strażacy byli szybko i ugasili pożar - mówi drżącym głosem Józef Owczarek. - Pamiętam, jak im dziękowałem. Podałem rękę. Tłumaczyli, że to ich obowiązek, że tak wygląda służba. Gdybym wiedział, że dramat zgotowali mi właśnie oni... - urywa w połowie zdania mieszkaniec Zaborza.

Straty, jakie spowodowali podpalacze w gospodarstwie Owczarka, szacowane są na 30 tys. zł. Więcej szkód wyrządzili w maju 2009 r. w Przeciszowie. Arkadiusz K. miał na akcję zabrać jedynie Michała S. Tej nocy zniszczenia, jakie spowodowały płomienie, sięgają 72 tys. zł. A w pożarze w Głębowicach spaliło się mienie za 200 tys. zł.

Mieszkańcy Włosienicy zgodnie twierdzą, że podpalacze powinni ponieść surową karę. - Jak urwałem guzik policjantowi, to musiałem zapłacić 1200 zł grzywny, a oni chodzą na wolności i śmieją się w twarz wszystkim - mówi młody mężczyzna spotkany pod remizą strażacką. - Nie byli wcześniej karani, to dostaną zawiasy. Oby nie tak wyglądała ta sprawiedliwość - dodaje.

Juto OSP we Włosienicy obchodzi 110 lat istnienia. Święto odbędzie się jednak w cieniu dramatów, które zgotowali podpalacze. - Wstyd być teraz u nas strażakiem - mówi jeden z druhów. - Będziemy musieli ciężko pracować na odbudowanie reputacji i myślę, że mojemu pokoleniu się to jeszcze nie uda - dodaje.

Mieszkańcy wsi dopiero teraz powiązali fakty. Przypominają, jak gotowi do akcji druhowie kilka razy czekali na wezwanie pod remizą jeszcze przed ogłoszeniem alarmu. Wtedy wszyscy myśleli, że to przypadek. We Włosienicy każdy chce zapomnieć, że pośród nich żyją tacy jak Arkadiusz K. (36 zarzutów), Paweł N. (12), Łukasz P. (13), Grzegorz P. (9), Piotr S. (20), Wojciech S. (7) i Michał S. (12). Mężczyźni nie przyznają się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto