Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Wągiel z Kęt wciąż na trasie dookoła Polski dla małej Antosi – do domu już coraz bliżej

Małgorzata Gleń
Małgorzata Gleń
Świetnie wyposażona kuchnia to jest to
Świetnie wyposażona kuchnia to jest to Bogusław Kwiecień
67-letni cyklista z Kęt Marek Wągiel, 24 czerwca z żoną i grupą przyjaciół ruszyli w Polskę, by pomóc w uzbieraniu pieniędzy na leczenie i rehabilitację 7-letniej Antosi Matusiak z Nowej Wsi, podopiecznej Fundacji Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy z Oświęcimia. Chcą pokonać 3 tys. kilometrów w szczytnym celu. Wszędzie, gdzie się pojawiają są serdecznie witani. Pan Marek tylko „Gazecie Krakowskiej” relacjonuje wyprawę.

Po niemal miesiącu rowerzyści dotarli do Olecka, mając na liczniku 1920 kilometrów. Stamtąd przez Wieliczki, Raczki, Augustów, Cisów do Sztabina, a dalej do Suchowoli.
- Tu odwiedziliśmy grób ks. Jerzego Popiełuszki, uczestniczyliśmy we mszy św. i rozdawaliśmy apele o pomoc dla Antosi w czasie poświęcania przez księdza samochodów i naszych rowerów – napisał pan Marek. - Z Suchowoli przez Janów i Sokolany dojechaliśmy do Sokółki. Nocleg załatwiliśmy w Ośrodku Sportu nad jeziorem. Rozpakowanie, kąpiel w jeziorze i jazda do katedry i na obiad – dodaje.

Kolejnym celem podróży są Kruszyniany. To szczególne miejsce dla pana Marka. - Od 2012 r. już pięć razy odwiedziłem tutaj Tatarską Jurtę z gościnną i miłą właścicielką panią Dżenneta, zawsze serdecznie witającą gości tego lokalu – mówi pan Marek. - Regionalne potrawy i obsługa przyciągały tu niezliczone ilości gości. To wszystko przerwane zostało w maju tego roku, kiedy to pożar strawił cały budynek. Jedynym pocieszeniem było to, że nie było w tym dniu wiatru i nie zajęły się budynki gospodarcze wraz z dobytkiem i nowo powstały kompleks Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej Tatarów Polskich w Kruszynianach. Za zawsze miłe przyjęcie i obsługę winny byłem coś zrobić. Dwudniowy pobyt w Kruszynianach poświęcony na pracę przy likwidacji skutków pożaru – dodaje.

Przez Bobrowniki, Grodek, Michałowo dotarli do Kobylanki. Kolejny cel Juszkowy Gród i Dubin.
- A tu wiele spotkań z ludźmi z południa Polski: Jastrzębia Zdroju, Gliwic, Tych, którzy chętnie podejmowali apele o pomoc dla Antosi – relacjonuje Marek Wągiel. - W Hajnówce miałem trochę zajęć, gdyż kończyły mi się apele o pomoc. Skierowałem 100 szt. druków apelu, 100 szt. wywieszek, zakupiłem 100 szt. plastykowych koszulek na dokumenty, w kilku punktach pocztowych udało mi się załatwić 40 przekazów na wpłaty. Z Hajnówki po zwiedzeniu kilku obiektów ruszyliśmy do miejscowości Dubicze Cerkiewne na nocleg w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym, w którym już w czasie wcześniejszych wędrówek nocowaliśmy – dodaje.

Z Dubicz Cerkiewnych, przez Kleszczele, Milejczyce, Nurzec Stacje, omijając św. Górę Grabarkę, dotarli do zajazdu u Kmicica w Siemiatyczach. Zwiedzili kilka cerkwi i miejsc godnych uwagi, zebrali trochę grzybków i poznali wielu nowych ludzi, rozdając wszystkim apele o pomoc dla Antosi.

Nazajutrz ruszyli do Mielnika. Promem przeprawili się na drugi brzeg Bugu i przez Gnojno dojechali do Janowa, a dalej przez m.in. Pratulin, Kukuryki, Kobylany do Mielnika.Cały czas poruszamy się po trasie Green Velo.

- Spotykamy wielu rowerzystów przemierzających Polskę, m.in. dwójkę rowerzystów z Ukrainy jadących przez Polskę, Litwę, Białoruś na Ukrainę – napisał pan Marek. - Z kolei we Włodawie trafiamy na piknik z Radiem Zet. Pamiątkowe zdjęcie z Noselem, z którym spotkamy się ponownie 15 sierpnia w Kętach – dodaje.

Kolejna na mapie jest Bytynia i Zamość. W Leśniczówce kleją detkę w kole rowerowym młodej dziewczyny, jadącej do swojego chłopaka.
- Przez Chełm ciężka jazda, rozkopane jezdnie. Upal, duchota i długie męczące podjazdy na wzniesienia nadwyrężyły nasze siły i do Zamościa na spotkanie z Radiową Dwójką nie dojedziemy – napisał pan Marek po pokonaniu 2500 km.
Pot zalewał im oczy, spływał po kręgosłupie, a oni wciąż w podróży. Przez miejscowość Łapiguz w poniedziałek 30 lipca docierają do Zamościa. Potem Zwierzyniec, Biłgoraj, jazda w deszczu do Ulanowa i zwiedzanie Muzeum Flisactwa Polskiego. Dalej Nisko.

- Nad nami ciemne chmury, z oddali słychać grzmoty. Udaje nam się dotrzeć na kwaterę w ostatniej chwili. Rozszalała się burza z piorunami. Niebo rozdzierają błyskawice. Potężna ulewa, że na kilka kroków nic nie widać. Dzisiaj pogoda nas nie rozpieszczała. Mimo to pokonaliśmy 82 km trasy – opisuje wtorkowe przeżycia pan Marek. - Gospodarstwo agroturystyczne „Pod Rościuszkiem", to magiczne miejsce. Zabudowania w stylu rancza. Oaza ciszy i spokoju. W mini zoo ciekawe egzotyczne zwierzęta: kuce, konie, alpaki, jelenie kaukaskie, kangur, ciekawe rasy drobiu, świnie azjatycki, bawoły oraz inne zwierzęta puszczane luźno na kilku hektarowym terenie. Wśród tego wszystkiego figlują dwa małe przepocieszne kociaki. Żal będzie opuszczać to miejsce – dodaje.

W środę 1 sierpnia ruszają do Nowej Dęby i dalej. Po 10 km okazuje się, że wybrali zły kierunek, zawracają. Kierują się do Kolbuszowej i Mielca. Przejazd przez Mielec i tu znowu nie w tę stronę co trzeba i nadkładają kolejne dziesiątki kilometrów. Przez Borową docierają do Szczucina.

- W upale 38 stopni C przejechaliśmy 116 km. Rekord w tej wędrówce. W domu nauczyciela udaje nam się załatwić nocleg w schronisku szkolnym. Wreszcie prysznic po upalnym i męczącym dniu i odpoczynek. Przejechaliśmy już ponad 2770 km. Jeszcze tylko ponad 200 w ciągu trzech dni i kończy relację pan Marek.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto