MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dobre rokowania

BAT
Mariusz Jop z pewnością nie przypuszczał, że po sobotnim meczu z Lechem znajdzie się w szpitalu...<p>
Fot. Jacek KOZIOŁ
Mariusz Jop z pewnością nie przypuszczał, że po sobotnim meczu z Lechem znajdzie się w szpitalu...<p> Fot. Jacek KOZIOŁ
Uraz nosa, złamanie prawej kości jarzmowej z niewielkim przemieszczeniem, złamanie szczęk także z niewielkim przemieszczeniem - nie są to efekty pojedynku z Mike'm Tysonem, udziału w pospolitej bójce czy wejścia pod ...

Uraz nosa, złamanie prawej kości jarzmowej z niewielkim przemieszczeniem, złamanie szczęk także z niewielkim przemieszczeniem - nie są to efekty pojedynku z Mike'm Tysonem, udziału w pospolitej bójce czy wejścia pod tramwaj, ale wynik pechowego zderzenia w trakcie meczu piłkarskiego. A doszło do niego w 19 minucie sobotniego meczu Wisły z poznańskim Lechem, kiedy to - starając się zażegnać niebezpieczeństwo na przedpolu własnej drużyny - wpadli na siebie bramkarz Adam Piekutowski i obrońca Mariusz Jop. O ile jednak ,Piekut" po krótkiej chwili wrócił do gry, to ,Dżopik" musiał zostać odwieziony do szpitala. Najpierw trafił na ul. Modrzewiową, a wczoraj przewieziono go do katedry Collegium Medicum UJ, na oddział chirurgii szczękowo-twarzowej Szpitala im. Rydygiera.

Lekarz dyżurny nowohuckiej lecznicy, Radosław Witkowski powiedział m.in.: - ,Przy urazach, jakich doznał Mariusz Jop, konieczne było założenie szyny nazębnej i stabilizacja odłamu wyciągiem międzyszczękowym. Czyli po prostu chory ma zadrutowaną szczękę. Teraz na wszystko potrzeba czasu. Wiele wskazuje jednak na to, że nie będzie konieczny zabieg". Tym samym okres leczenia urazów ma potrwać 4-6 tygodni, takie są przynajmniej aktualne prognozy. W tym wszystkim najważniejsze jest więc chyba to, że Mariusz Jop jest w tzw. stanie niezłym, ma kontakt z otoczeniem. Ale z sobotniego wypadku - siłą rzeczy - niewiele pamięta: - ,Samego zderzenie z Adamem nie pamiętam. Ostatnie, co wiem, to że na moment straciłem oddech i próbowałem wstać. Ja po prostu szukałem powietrza; tak się dziwnie zachowywałem, dla niektórych postronnych może śmiesznie... A wcześniej? Adam nie krzyczał, więc byłem przekonany, że nikogo nie ma na mojej drodze. Stąd nie byłem też przygotowany na otrzymanie uderzenia".

Ostatni mecz wiślaków, czwartkowy pucharowy rewanż z Vaalerengą Oslo, Mariusz Jop obejrzy więc w telewizji, gdyż we wspomnianej nowohuckiej lecznicy ma przebywać przynajmniej do końca tygodnia. Szkoda więc ogromna, co jakże celnie ujął m.in. asystent Henryka Kasperczaka, trener Jerzy Kowalik: - ,Po różnych perturbacjach zdrowotnych naszych zawodników wydawało się, że wreszcie, przynajmniej na finiszu, wyszliśmy na względną prostą. Cieszyliśmy się z tego, a tu taki pech, wypadek w zasadzie przez nikogo niezawiniony. Cóż, mówi się trudno, a w czwartek zagramy także dla Mariusza!".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto