Niedzielne spotkanie Lotosu Gdynia z Wisłą Can-Pack Kraków media określiły starciem gigantów. Tymczasem pojedynek przypominał konfrontację mistrza z uczniem.
W rolę tego drugiego - niestety - wcieliły się krakowianki. Porażka różnicą dwudziestu siedmiu punktów mówi sama za siebie.
Zaskoczenia tak łatwym zwycięstwem nie kryją koszykarki Lotosu. Jak mówi Magdalena Leciejewska, nie przypuszczały, że pokonają mistrzynie Polski w takich rozmiarach. - Wierzyłyśmy, że uda nam się ograć Wisłę, ale nie sądziłyśmy, że wygramy tak wysoko - twierdzi popularna "Lecia". Rozczarowania nie kryje opiekun "Białej Gwiazdy", Tomasz Herkt. Twierdzi, że zespół na poziomie Wisły nie powinien z żadną polską drużyną przegrać aż taką różnicą punktów. Tego samego zdania jest kapitan drużyny, Dorota Gburczyk. - Tak, oczywiście, zgadzam się - kwituje krótko.
Podświadome zlekceważenie przeciwnika i niedyspozycja Jeleny Skerovic to według szkoleniowca dwie główne przyczyny porażki. Zdaniem trenera, Serbka to motor napędowy krakowskiej ekipy. Zawodniczka do niedzieli grała najstabilniej punktowo. Należała również do najlepszych w zespole Wisły pod względem asyst i zbiórek. Do meczu z Lotosem przystąpiła na własną prośbę. - Grypa odbiła się na jakości jej gry. Niezbyt długo korzystałem z jej usług. Nie miało to większego sensu - tłumaczy Herkt.
Zdaniem Gburczyk, nie należy na "Skerę" nakładać zbyt dużego balastu. - To cały zespół nie pokazał walki i determinacji jaką zaimponował Lotos. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Zresztą nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem - mówi. Gburczyk przypomina, że czasami zdrowie nie pozwala przystąpić do meczu w optymalnej formie. - Naszą siłą powinno być to, żeby niedysponowaną zawodniczkę dobrze zastąpił ktoś inny. Jelena robiła wszystko co w jej mocy, żeby Wiśle pomóc.
Krakowianki do Gdyni pojechały mając świeżo w pamięci wygrany w Eurolidze mecz z Halcon Avenida Salamanka. - Dlatego w najczarniejszych snach nie sądziłem, że dojdzie do takiej sytuacji - przyznaje trener. Jak wspomnieliśmy, zdaniem szkoleniowca, cztery ostatnie euroligowe wygrane mogły spowodować, że zespół podświadomie poczuł się zbyt pewnie. Herkt akcentuje słowo podświadomie. Zapewnia, że Wisła nie pojechała nad morze z przekonaniem, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
Tymczasem zespół nie ma czasu na rozpamiętywanie niedzielnej porażki. Dzisiaj via Praga udaje się na euroligowe spotkanie z Jaketerynburgiem. Początek meczu w czwartek o 15 czasu polskiego. Już na miejscu drużyna odbędzie jeden trening. Tomasz Herkt zapewnia, że "Biała Gwiazda" czas do pierwszego gwiazdka wykorzysta w stu procentach. - Musimy przede wszystkim maksymalnie się zmobilizować i skoncentrować - wyjaśnia. Dorota Gburczyk twierdzi, że zespół nie będzie rozmyślać o ostatniej wpadce. - Wisła będzie walczyć i pokaże, że gra dobrą koszykówkę - kończy.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?