Zmiana szkoleniowca w Alwerni wydaje się być zaskoczeniem. Owszem, po spadku z klasy okręgowej, zakładano tylko roczną „banicję” w chrzanowskiej klasie, a tymczasem zespołowi po wyjazdowej porażce z Wolanką Wola Filipowska 0:3 bliżej było do środka tabeli. - Jednak w ostatnich pięciu kolejkach jesieni aż trzy mecze zespół miał rozegrać na własnym boisku – zwraca uwagę były już szkoleniowiec Alwerni Marcin Spuła. - Po porażce na Wolance traciliśmy trzy punkty do wicelidera i o dwa więcej do liderujących Żarek. Gdybym został w Alwerni, jestem przekonany, że na półmetku sezonu bylibyśmy co najmniej wiceliderem, a wtedy droga do walki o awans byłaby otwarta.
Spuła przyznaje, że dorobek Alwerni pod jego wodzą nie był optymalny. - Owszem, moglibyśmy mieć o dwa, może trzy punkty więcej _– twierdzi. - _Jakoś jednak działacze nie wzięli poprawki na to, że w lidze nie ma niepokonanych ekip i w tym roku jest ona niezwykle wyrównana. Należy pamiętać, że od początku rundy borykamy się z problemami personalnymi.
Po kontuzji złapanej jeszcze wiosną w trzecioligowej libiąskiej Janinie do sił nie doszedł jeszcze Tomasz Jasieczko. To niezwykły walczak, potrafiący w trudnych chwilach poderwać kolegów do walki. Filarem obrony miał być weteran Krzysztof Dukała, który po zakończeniu przygody z Libiążem także zdecydował się wrócić na „stare śmieci”. Zagrał jednak tylko dwa mecze, bo na więcej nie pozwoliły mu względy zdrowotne. Kłopoty dopadły też Wojciecha Domurata. - Dochodziło zatem do sytuacji, że na niektóre mecze jeździliśmy „gołą jedenastką” - przypomina Spuła. - Braliśmy z rezerw kilku zawodników na tzw. sztukę, żeby nie wyglądać śmiesznie z pustą ławką rezerwowych. Zdaję sobie sprawę z tego, że działacze chcą powrotu do klasy okręgowej, ale - chcąc realizować ambitne plany – trzeba wokół drużny spokoju. Nerwowe ruchy są niewskazane. Na sukces w futbolu trzeba nieraz czekać miesiącami. To już jednak nie moje zmartwienie.
Alwernia miała trudny początek jesieni. W pierwszym meczu okazała się w lepsza w gminnych derbach od Regulic, zwyciężając na wyjeździe 4:2, ale potem był tylko remis w Babicach 3:3, porażka u siebie z Żarkami 1:2 i w Byczynie ze Zgoda 1:2. - Terminarz też nie był naszym sprzymierzeńcem, bo w pierwszych czterech kolejkach aż trzy razy przyszło nam zagrać na wyjeździe – zwraca uwagę Marcin Spuła.
Jednak potem spotkanie własnym boisku z Koroną Lgota (6:2) zapoczątkowało serię trzech zwycięstw Alwerni. Kolejno z Nadwiślanką Okleśna (1:0) i Błyskawicą Myślachowice (2:0). Dopiero porażka na Woli Filipowskiej (0:3) zatrzymała Alwernię. - W tym meczu nie mogłem skorzystać też z usług Klimkowicza, który został odsunięty od trzech spotkań za czerwoną kartkę po występie z Błyskawicą, więc odpokutował dopiero pierwsze spotkanie – wylicza Spuła, i dodaje: - Gdyby mnie zwolniono po fatalnym początku rundy, nie miałbym do nikogo żalu. Teraz, po jednej porażce przerywającej serię trzech zwycięstw, decyzja działaczy mocno mnie zniesmaczyła.
Trening reprezentacji Polski na PGE Narodowym
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?