Zobaczcie filmową opowieść meczu:
Wydawało się, że po serii dobrych spotkań, czyli wygranej u siebie nad Podhalem 4:2 i porażce po dogrywce w hali lidera, w Sanoku, konfrontacja z jednym ligowych outsiderów będzie dla oświęcimian łatwą przeprawą po punkty. Tymczasem janowianie pokazali „pazur”.
Oświęcimianie źle weszli w mecz i tylko przyjmowali ciosy
Po 44 sekundach po raz pierwszy trafili do oświęcimskiej siatki. Potem, w momencie sygnalizowania kary dla miejscowych, podwyższyli prowadzenie.
Gospodarze mieli okazję nie tylko zdobycia kontaktowego gola, ale nawet wyrównania stanu pojedynku, bo przez 56 sekund grali w podwójnej przewadze. Nie zdobyli w niej nawet bramki. Mimo to, nadal atakowali z furią, bowiem ich ambicja była mocno podrażniona. Jednak jeden z wypadów janowian sprawił, że w zamieszaniu po raz trzeci wepchnęli krążek do oświęcimskiej siatki.
- Źle weszliśmy w mecz. Rywalom wszystko wchodziło do bramki. Tracąc trzy gole w pierwszej części nasze założenia taktyczne wzięły w łeb – tłumaczył Patryk Kusak, napastnik pierwszej formacji.
W drugiej odsłonie oświęcimianie szukali gola, który dodałby im wiary w możliwość odwrócenia losów spotkania. Pozostawionemu bez opieki przed bramką Kamilowi Daniliszynowi nie udało się jednak z bliska zamienić na gola podania od Patryka Kusaka.
Walka o pierwsze trafienie była o tyle utrudniona, że miejscowi złapali kilka kar. W dodatku, pod koniec drugiej części, stracili jeszcze Adama Wytrykusa, który uległ kontuzji. Dostał krążkiem w krtań. Obrońca oświęcimian przez kilka minut był opatrywany na lodzie, by móc złapać oddech. Jednak w trzeciej odsłonie wrócił do gry.
Unia powstała z kolan, wracając do gry, ale...
Trzecia tercja rozpoczęła się idealnie dla miejscowych, bo po zaledwie 43 sekundach Michał Magiera wygrał pojedynek z bramkarzem, wykorzystując prostopadłe podanie od Krystiana Sosnowskiego.
Potem Aleksander Noworyta strzałem z bliska zdobył kontaktowego gola i wśród oświęcimian odżyły nadzieje na zwycięstwo. Rzucili się do ataku, ale starta krążka na linii niebieskiej tercji obronnej janowian sprawiła, że Mateusz Krok uruchomił Piotra Ciepielewskiego, a ten „przestrzelił” Filipa Płonkę zaledwie minutę po drugim trafieniu oświęcimian. Goście odzyskali dwubramkową zaliczkę, która zapewniła im zwycięstwo. W końcówce było sporo nerwów i kar oraz nie do końca zrozumiałych decyzji arbitra.
- Założenie na ostatnią tercję, żeby strzelać na bramkę rywala z każdej dobrej pozycji, przyniosło tylko częściowy efekt. Szkoda, że w końcówce „przykleiło” się do nas trochę kar – żałował Patryk Kusak.
UKH Unia Oświęcim – KS Katowice Naprzód Janów 2:4 (0:3, 0:0, 2:1)
Bramki: 0:1 Ksiondz – Niedźwiedź 1, 0:2 Niedźwiedź – Ustjanow 9, 0:3 Musioł – Strebenz 18, 1:3 Magiera – Sosnowski 41, 2:3 Noworyta – Filipowicz 50, 2:4 Ciepielewski – Krok 51.
UKH Unia: Płonka – Guzik, Dworzak; Kusak, Sosnowski, Magiera – Wytrykus, Lichota; Noworyta, Filipowicz, Kurandy – P. Kot, Pencko; Daniliszyn, Wilk, Biernat – Klimczyk, Tarłowski.
Naprzód: Świerczyna – Schmidt, Huchel, Ksiondz, Kvas, Kubiszewski – Zielosko, Król; Niedźwiedź, Wróbel, Ustajow – Chodor, Kowolik; Strebenz, Menc, Musioł - Moś Bujok; Krok, Miłek, Ciepielewski.
Sędziował: Dariusz Pobożniak (Tychy). Kary: 18 - 20 minut.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?