Pierwszy mecz ekipa z Oświęcimia przegrała w Krynicy 3:6. U siebie wygrała po dogrywce 1:0. Pod Górą Parkową oświęcimianie prowadzili po dwóch tercjach 3:2.
– W Krynicy byliśmy z chłopcami na etapie wdrażania nowego systemu gry. Pracowaliśmy też nad poprawą cech motorycznych i wytrzymałościowych, więc rywale mieli prawo nas „zajechać” _– wspomina Peter Mikula, trener oświęcimian. – _Jednak już u siebie pokazaliśmy, że potrafimy pokonać zespół naszpikowany reprezentantami Polski. Gramy z ligowymi potentatami jak równy z równym. Brakuje nam tylko, a może aż, kropki nad „i”.
Ostatni mecz z Tychami w Oświęcimiu pokazał jednak, że w Unii wciąż pokutują stare grzechy. – Na pewno atutem kryniczan jest lepsze wyszkolenie techniczne. Chłopcy muszą umieć zachować zimną krew, żeby w sytuacjach podbramkowych wykorzystać to, co sobie wypracują. W przeciwnym razie doznaje się ładnych dla oka porażek. Po takich meczach nikt nie pamięta, że przez dwie trzecie spotkania zespół nadawał ton wydarzeniom na lodzie. Trzeba nauczyć się szanować swoją pracę – podkreśla Mikula.
W Krynicy przygotowują się do potyczki z Unią, ale co będzie dalej, tego nie wie nikt. – Nie potrafię nawet odpowiedzieć, jaki skład wystawimy przeciwko oświęcimianom - mówi Jacek Płachta, II trener kryniczan.
Krynicki szkoleniowiec doskonale pamięta wyprawę do Oświęcimia. _– Porównywanie poprzednich spotkań z Unią mija się z celem. Wtedy występowaliśmy w innym składzie, znacznie mocniejszym. Bez względu na kadrę, musimy strzelać gole, bo bez tego nie można myśleć o wygranej. W Oświęcimiu Unia skutecznie nas przyblokowała, bo przegraliśmy 0:1. To jest nauczka z poprzedniego spotkania _– kończy trener Płachta.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?