W Andrychowie podkreślają, że ich pozycja jest wynikiem sześciu meczów bez porażki, czyli czterech zwycięstw i dwóch remisów. „Wisienką na torcie” było jednak pokonanie na własnym boisku Soły (2:0).
– Nie mamy mocarstwowych zapędów, ale chcemy być w czubie tabeli, żeby się spokojnie utrzymać – zdradza Krzysztof Wądrzyk, trener Beskidu. – Chcemy szybko zebrać taki kapitał, by mieć spokojną końcówkę sezonu. Wszystko dlatego, że kadrę mamy skromną, więc z czasem trzeba się liczyć z absencjami wynikającymi z kumulacji żółtych kartek. Zawsze mogą też dojść kontuzje. To dlatego tak bardzo cieszymy się naszą serią i niech trwa ona jak najdłużej.
W czym tkwi tajemnica sukcesu Beskidu? – Nie będę chyba zbyt oryginalny, jak powiem, że w uszczelnieniu obrony _– podkreśla andrychowski szkoleniowiec. – _Zawsze była ona naszym atutem, ale był okres w tym sezonie, kiedy traciliśmy za dużo bramek. Wiedziałem, że jak zaczniemy grać na zero w tyłach, to zaczniemy regularnie punktować. W każdym meczu okazji bramkowych nam nie brakowało, więc teraz wróciliśmy do właściwych proporcji między siłą ognia i skutecznością w defensywie. Jedną straconą bramkę, a tak było w Kielcach, zawsze można odrobić.
Szkoleniowiec cieszy się z konsekwencji swojego zespołu. – Pozwoliła nam ona na tyle, że Soła była naszym boisku momentami całkowicie bezradna, a przecież nie możemy się z nią mierzyć kadrowo i organizacyjnie _– zwraca uwagę Wądrzyk. – _Z kolei w Kielcach, przeciwko rezerwom Korony, w drugiej połowie, zabezpieczyliśmy tyły, ale to wynikało raczej z naszej taktyki. To chyba naturalne, że mając dwie bramki zaliczki czekaliśmy na ruch przeciwnika.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?