Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrychów: Paweł Zając, wychowanek Beskidu, zawsze był w poczekalni do piłkarskich salonów

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
W Belgii Paweł Zając każdą wolną chwilę spędzał z przyjaciółmi.
W Belgii Paweł Zając każdą wolną chwilę spędzał z przyjaciółmi. Fot. zbiory zawodnika
22-letni Paweł Zając, piłkarz rodem z Andrychowa, na wyciągnięcie ręki miał szansę przebicia się na krajowe salony. Zawsze jednak czegoś brakowało. - Kiedy patrzę, hen za siebie, na te lata co minęły, wydaje mi się, że zabrakło mi odrobiny sportowego szczęścia i dlatego moje marzenia diabli wzięli – mówi piłkarz, który obecnie występuje w czwartoligowym Halniaku Maków Podhalański, ale jeszcze kilka miesięcy temu reprezentował barwy belgijskiego KVK Bacholt.

Przygoda z futbolem Pawła Zająca rozwijała się bardzo szybko. Już jako 16-latek zaczął poznawać seniorski futbol, a rok później debiutował w trzecioligowym wówczas Beskidzie, prowadzonym przez Mirosława Kmiecia. Potem, wiosną 2012 roku, była półroczna przygoda z Widzewem Łódź i rozgrywkami Młodej Ekstraklasy. Jak podkreśla sam zawodnik, właśnie krótka, niezobowiązująca rozmowa z belgijskim menedżerem, sprawiła, że dane było mu przeżyć piłkarską przygodę.

- Pamiętam, że jeden z moich występów w młodzieżowej ekstraklasie oglądali belgijscy łowcy talentów. Podeszli do mnie w towarzystwie Ernesta Konona, który wystąpił w roli tłumacza _– wspomina Paweł Zając. - _Odbyliśmy krótką rozmowę. Podałem Belgom namiary na siebie. Pomyślałem sobie wtedy, że nic z tego nie będzie.

Na rozdrożu

Po zdaniu egzaminu dojrzałości miał nadzieję na pozostanie w Łodzi. Liczył, że w niedalekiej przyszłości uda mu się posmakować gry w ekstraklasie. Choćby jakiś epizod. Byle jej posmakować, to potem powinno być łatwiej. - Gdyby po zakończeniu sezonu kadra pierwszego zespołu Widzewa była stabilna, pewnie ktoś z Młodej Ekstraklasy miałby szansę wskoczenia do pierwszego składu. Niestety, z „jedynki” odeszło wielu zawodników, stanowiących o jej obliczu, więc działacze musieli się zająć budową nowego zespołu. Szukali doświadczonych zawodników. Nie wiedziałem, co robić. Na horyzoncie pojawiały się propozycje z pierwszoligowych klubów, ale kiedy przyszło do konkretów, zawsze coś się odwlekało. Ostatecznie zdecydowałem się od nowego sezonu zagrać w rodzinnym Beskidzie, który wciąż był trzecioligowcem - wspomina młody andrychowianin.

Po powrocie w rodzinne strony nie dostawał jednak zbyt wielu szans pokazania się w pierwszym zespole, dlatego zimą zdecydował się na przeprowadzkę do pierwszoligowego wówczas Okocimskiego Brzesko.

Tam jednak wiele nie pograł. „Odezwało” się kolano. - W efekcie leczenia straciłem rok _– podkreśla Paweł Zając. - _Szkoda, bo miałem alternatywę na brak szans zaprezentowania swoich umiejętności w Brzesku. Dostałem propozycję gry w Belgii. Drogą elektroniczną przysłano mi już kontrakt, ale przez kontuzję wszystko upadło.

Wydawało się, że zdolny andrychowianin nie wróci już do futbolu. Pogodził się już nawet z tą myślą, angażując się z ojcem w prowadzenie rodzinnego interesu.

- Przed rokiem odezwał się do mnie Dariusz Wójtowicz, który wtedy prowadził drugoligową Puszczę Niepołomice
– przypomina Paweł Zając. - Zapytał mnie, czy nie chcę jeszcze raz spróbować wrócić do futbolu. Spróbować mogłem, więc znalazłem się w kadrze niepołomiczan. Jednak na początku października nowym trenerem „Żubrów” został Łukasz Gorszkow, który na początku swojej pracy powiedział wprost pewnej grupie zawodników, że nie będzie korzystał z ich usług. Byłem w tej grupie, więc moja radość z powrotu do futbolu nie trwała zbyt długo.

Do trzech razy sztuka, więc kierunek Belgia

Jednak po raz kolejny dostał szansę przeprowadzki do Belgii. Trafił do drugoligowego KVK Bacholt, gdzie występował także Michał Fidziukiewicz, były napastnik Jagiellonii Białystok. - Po zakończeniu rundy jesiennej udało mi się rozwiązać kontrakt z Puszczą i już w grudniu mogłem walczyć o punkty w belgijskich rozgrywkach – wspomina andrychowianin. - Tam w piłkę gra się przez cały rok. Rozgrywki są zawieszone tylko na okres świąteczno-noworoczny. Trafiłem do drugoligowca występującego w grupie południowej, liczącej 18 drużyn. W Belgii to był trzeci szczebel rozgrywkowy, bo jest jeszcze ekstraklasa i pierwsza liga.
**

Stracona szansa awansu

Mistrz grupy awansuje bezpośrednio do zaplecza ekstraklasy, natomiast zespoły z miejsc od drugiego do czwartego, z grup północnej i południowej, walczą o prawo awansu w play-off. - _Nie dostaliśmy jednak licencji na grę w play-off, więc zostaliśmy z niego wykluczeni. Kolejną szansę na walkę o awans dostalibyśmy za rok, pod warunkiem, że znowu bylibyśmy w czołówce swojej grupy. Policzyliśmy, że wygranie sześciu meczów, zapewniłoby nam awans. W barażowej drabince musielibyśmy najpierw pokonać drugoligowców, a potem „marudera” z zaplecza ekstraklasy. Znowu stanąłem przed wyborem swojej przyszłości. Owszem, dostałem szansę testów na zapleczu belgijskiej ekstraklasy. Jednak okazało się, że moje kolano jest jeszcze za słabe. Zresztą ciągle muszę wykonywać pewne ćwiczenia, żeby się rehabilitować. Nie zdecydowałem się pozostać w Belgii, bo Michał Fidziukiewicz wrócił do Polski, ”zaczepiając” się w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec. Musiałbym zatem samotnie ponosić koszty utrzymania mieszkania. Gdybyśmy jeszcze awansowali, wówczas dostałbym wyższy kontrakt, bo takie miałem ustalenia rozpoczynając grę w Bacholt. Warunkiem pozostania w Belgii było też zameldowanie się na stałe. Zdecydowałem się jednak wrócić do Polski _– wyjawia andrychowianin.

Fajna przygoda

Dla Zająca gra w Belgii była fajną, życiową przygodą, którą chciałby przeżyć niejeden młody chłopiec. Zaczynał w Bacholt na pozycji defensywnego pomocnika, ale po dwóch meczach został stoperem, bo występujący wcześniej na tej pozycji zawodnik nabawił się kontuzji. - Widziałem z bliska pracę w polskich pierwszo- i drugoligowych klubach, czyli na drugim i trzecioligowym poziomie polskich rozgrywek i wcale organizacyjnie oraz sportowo nie odbiegamy od Belgów _– uważa Paweł Zając. - _Zachodnie rozgrywki są bardziej przyprawione charakterem. Tam zawodnicy wkładają znacznie więcej serca do gry niż w Polsce. Granie na „pół gwizdka” nie przejdzie.

Po powrocie do Polski zdecydował się występować w Halniaku Maków Podhalański. - To już raczej bardziej rekreacyjnie, żeby mi brzuszek nie urósł – śmieje się Paweł Zając. - Przy odrobinie szczęścia mogłyby się ziścić moje chłopięce marzenia. Skoro Rafał Augustyniak podpisał kontrakt w ekstraklasowej Jagiellonii Białystok. Podczas mojego pobytu w Widzewie siedział głównie na ławce, a ja miałem możliwość występów na boisku. Odnalezienie się na piłkarskich salonach nie byłoby czymś ponad moje możliwości. Musiałbym dostać swoją szansę, której jednak nie miałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto