Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bażant Team z miłości do mocnych przeżyć daje ostatnie życie wrakom

Redakcja
Bażant Team: od lewej Dawid Pastuszka, Monika Gawęda, Jarmila Wlach, na dole Rafał Telega
Bażant Team: od lewej Dawid Pastuszka, Monika Gawęda, Jarmila Wlach, na dole Rafał Telega Taida Jasek
Bażant Team, to grupa młodych osób z Jawiszowic z zamiłowaniem do czterech kółek. Od niedawna startują w zawodach typu wrak race, czyli amatorskich wyścigach samochodów, które bardziej nadają się na złom. Przygodę z tego typu rajdami zaczęli na początku tego roku. Wcześniej jeździli jako kibice.

Rajdy są zaraźliwe

W rajdach jako pierwszy zaczął startować 23-letni Rafał Telega. On już jako 15 -latek miał swój pierwszy samochód - malucha. Motoryzacją zaraził go jego starszy sąsiad, 31-letni Dawid Pastuszka, który teraz startuje razem z nim. - Godzinami przesiadywałem z Dawidem w garażu. Dlatego postanowiłem wybrać się do technikum samochodowego, by nauczyć się też teorii - mówi. Po szkole zamiast imprezować nadal wolał "rzeźbić" samochody coraz bardziej je modyfikując.
W wyścigach startuje już od ponad czterech lat, zazwyczaj raz na miesiąc. Na zawody typu wrak race zawsze zabiera swoją dziewczynę, 23-letnią Jarmilę.
- Kiedy się poznaliśmy, wiedziałam, że Rafał jeździ na rajdy, ale nie sądziłam, że i ja mogę brać w nich udział. Na początku stałam z boku, bo bałam się szybkiej jazdy. Z czasem zostałam jego pilotką na wrak race - mówi dziewczyna. - To był dla mnie przełom. Jestem bardzo tchórzliwą osobą, boję się ekstremalnych rzeczy, ale jednak coś ciągnie mnie do motosportu.
Niedawno udało się jej raz wystartować w roli kierowcy. - Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego wyścigu. Trzeba wziąć udział, żeby poczuć te emocje - mówi Jarmila.
Zabawa z motoryzacją spodobała się jej na tyle, że zaczęła pomagać także przy drobnych naprawach. - Widać, że ją to fascynuje. Smar też nie jest jej straszny, daje radę! - śmieje się Rafał.

Wraków pod dostatkiem

W Polsce imprezy motoryzacyjne o charakterze wrak race są organizowane od około dwóch lat. Popularność zyskały ze względu na taniejące na rynku samochody. - Gdy tylko usłyszałem o takiej imprezie w okolicy, postanowiłem wziąć udział. Akurat się złożyło, że tata Moniki, naszej dobrej znajomej postanowił ze- złomować swój samochód. Odkupiłem go - mówi Rafał.
Tak do załogi dołączyła 24- letnia Monika Gawęda. - Stwierdziłam, że skoro znam ten samochód, to pomogę przygotować go do wyścigu i pojadę razem z nimi - tłumaczy.
Dziewczyna dużą część swojego życia spędziła w garażu. - Więc byłam w temacie. Pomimo tego, że pracuję na trzy zmiany, to zawsze znajdę czas dla chłopaków. Wtedy odrywam się od wszystkiego, a pomagając im łączę pracę z przyjemnością - zaznacza.
Kobiety za kółkiem
Pomimo tego, że czasem można spotkać kobiety startujące w rajdach, wciąż budzą one zdziwienie na torze.- Do niedawna także uważałam to za typowo męską rozrywkę. Lubię komedie romantyczne, szybko się wzruszam, mało klnę, nie piję i nie palę. Dużo osób mówi, że jestem wrażliwa i delikatna. Gdy dowiadują się, że jestem pilotem w subaru, wrak race i sama jeżdżę, to robią wielkie oczy - opowiada Jarmila.
Monika i Jarmila na początku brały udział tylko jako pilotki. Jednak jeśli tylko pojawia się możliwość wystartowania w kategorii kobiet, są do tego pierwsze. Często też proszą organizatorów, by dopuścili kobiety do rajdu. Zawsze jest wiele chętnych. - Wrak race to chyba jedyne miejsce dla kobiet, które nie przejmują się jak bardzo źle wyglądają i jak bardzo są ubrudzone - żartują dziewczyny.

To nie jest tanie

Ekipa co jakiś czas szuka po znajomych aut, które ktoś chce ze- złomować. Wtedy odkupują je, razem przerabiają i sprawdzają na swoim testowym torze, którym jest pole obok domu Rafała.
- Cieszy nas to, że dajemy takim samochodom ostatnie życie na rajdzie. Przedłużamy trochę ich żywot - mówi Dawid. - Warto też zaznaczyć, że wszystko robimy własnoręcznie. Jestem spawaczem, a Rafał jest mechanikiem - uzupełniamy się. Regenerujemy po prostu to, co jest. Nie idziemy do sklepu, by kupić części - podkreśla.
Jak mówią najważniejsze dla nich jest, że tworzą wyścigówki z niczego.
Mimo wszystko to jednak drogie hobby. Samochód udaje im się kupić zazwyczaj za ok. 600 zł. Do tego trzeba wynająć lawetę, by go dowieźć na miejsce wyścigu. - Taki samochód nie jest dopuszczony do ruchu, więc nie ma mowy o jeździe nim po drogach - mówi Dawid.
Wrak race, to wyścigi, które zazwyczaj odbywają się w okolicy złomowisk. Stąd istnieje możliwość wynajęcia na miejscu samochodu za ok. 150 zł i bez większych przeróbek pojechać nim w rajdzie w tym samym dniu. - Jest on do dyspozycji drużyny tylko i wyłącznie na terenie imprezy. To zdecydowanie tańsza opcja. Taki samochód trzeba jednak przygotować na miejscu - tłumaczy Dawid.

Mają twarde zasady

Na zawodach obowiązuje wiele zasad. Wartość rynkowa samochodu, którym się startuje nie może przekraczać tysiąca złotych. Nie wolno specjalnie do siebie dobijać oraz nie można mieć kołpaków i przednich lamp. Na torze obowiązuje też limit prędkości. W grę wchodzi bezpieczeństwo zawodników. - Obowiązuje tam sportowa rywalizacja, nie ma wrednych zagrywek. Ludzie jeżdżą z głową i się po prostu bawią - mówi Monika.
Jeżeli ktoś złamie zasady, to wypada z rajdu. Wyścig wygrywa ten, kto w określonym czasie zrobi najwięcej okrążeń. To jednak nie takie łatwe. Wiele samochodów w ogóle nie dojeżdża do mety. Czasem na szybko w trakcie jazdy wymieniane są części.
- Zdarza się też tak, że samochód zapali się na trasie. Wtedy interweniują strażacy, którzy zawsze są na miejscu - podkreśla.
- To dla nas jedyna okazja, by oderwać się od rzeczywistości. To dziwne uczucie, gdy jedzie się z prędkością 50 km na godzinę i dobija się do samochodu obok. W codziennym życiu taka sytuacja nie miałaby miejsca, a wręcz byłby to dramat. Tam odbiera się to inaczej i można się z tego cieszyć - mówi Rafał.

Wierne grono kibiców

Coraz więcej młodych ludzi bierze udział w tego typu rajdach, przez co coraz trudniej jest się na nie zapisać. Sprawdza się tu zasada, kto pierwszy ten lepszy.
- Tu chodzi o to, że wreszcie mamy legalne miejsca do zabawy. Gdyby nie one, to dużo osób szalałoby na drogach - mówi Dawid.
Choć nie tylko młodzi biorą w tym udział. - Najstarsi uczestnicy takich rajdów mają nieraz ponad 50 lat - dodaje Monika. Imprezom towarzyszą również tłumy kibiców. Zazwyczaj są to rodziny z dziećmi, które wybrały się pooglądać wyścigi oraz towarzyszące im atrakcje jak pokazy czołgów czy monster trucków. Często imprezy tego typu mają charakter charytatywny.
Bażant Team zawsze może też liczyć na swoich bliskich. - W tłumie zawsze wypatrujemy nasze rodziny, które przyjeżdżają by nam kibicować. Wspierają nas, robią zdjęcia, cieszą się z tego, że znaleźliśmy coś dla siebie - mówi ekipa.
- Dla nich to jest taka radość z życia, że przyjemnie popatrzeć wtedy na nich - przyznaje ojciec Rafała, Jacek Telega.
Aktualnie Bażant Team przygotowuje samochód na kolejną imprezę. Odbędzie się 30 sierpnia w Jastrzębiu-Zdroju. Jak mówią, chcą mieć auta, które są zrobione dokładnie.
- Niektórzy robią irokezy z puszek na całe auto, bardzo je przerabiają. My wolimy jakość - mówi Rafał. Dlatego na każdym ich samochodzie jedyną ozdobną jest skromne logo i nazwa zespołu. Jak tłumaczą, chcieli mieć prostą, polską, wpadającą w nazwę ucho. - Poza tym nasz garaż znajduje się obok lasu i na naszych drogach często pojawiały się bażanty. Tak wyszło - śmieje się Dawid.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto