Mówi się, że dobry bramkarz w hokeju to nawet 80 procent sukcesu. Rewelacyjne interwencje Czecha Michała Fikrta nie wprowadziły jednak oświęcimskiej Unii do strefy medalowej. Przegrała całą rywalizację z GKS Tychy i od niedzieli, 3 marca, zagra o miejsca 5-7.
Po drugim oświęcimskim spotkaniu, przegranym przez Unię 1:2, Michał Fikrt zbierał gratulacje za swój występ. To dzięki jego interwencjom Aksam miał nadzieję przeciągnięcia rywalizacji do maksymalnej liczby pięciu spotkań.
– Zamieniłbym pochwały pod moim adresem na komplementy dla napastników, którzy przeważyliby wynik na stronę Unii. Przed rozpoczęciem ćwierćfinału zdawałem sobie sprawę z tego, że jego faworytem są tyszanie, plasujący się przecież po fazie zasadniczej na trzecim miejscu w tabeli. Z drugiej strony przypominałem kolegom, że w play-off nie ma zdecydowanych faworytów – zwraca uwagę czeski bramkarz. – Chcieliśmy zakwalifikować się do walki o medale, ale skoro tym razem się nie udało, to może uda się w przyszłym sezonie – te słowa zabrzmiały w ustach Fikrta, uchodzącego za jednego z najlepszych bramkarzy na polskich lodowiskach, jak deklaracja pozostania w Unii.
– Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że na 99 procent zostanę w Oświęcimiu na kolejny sezon _– podkreśla Michal Fikrt, a nie jest tajemnicą, że kontaktowali się z nim działacze z Sanoka czy Tychów. – _Owszem, mogę odejść z Unii, ale jak dostanę ofertę z... New York Rangers, czyli najlepszej ligi na świecie. Jestem „dogadany” z oświęcimskimi działaczami. Teraz czekam tylko na ruch ze strony właściciela Aksamu, _strategicznego sponsora Unii.
Po ostatnim meczu ćwierćfinałowym w kuluarach oświęcimskiego lodowiska można było usłyszeć, że zatrzymanie Fikrta w Unii będzie oznaczało pozostanie Aksamu jako jej sponsora strategicznego...
Czeski bramkarz nie chciał jednoznacznie przyznać, w którym meczu Unia przegrała ćwierćfinałową batalię.
– Spotkałem się z opiniami, że po wygraniu meczu otwarcia, w Tychach, po rzutach karnych, zbyt łatwo oddaliśmy drugie spotkanie, przegrywając 1:9. Należało wygrać tam dwa mecze, by szukać jednego zwycięstwa we własnej hali. Wszystko ładnie wygląda w teorii – przyznaje popularny „Fiki”. – _Przed ćwierćfinałem nie dawano nam szans nawet na jedną wygraną w Tychach, a nagle zaczęto od nas oczekiwać dwóch wyjazdowych zwycięstw. Tychy mają dużą siłę rażenia. W trzech zwycięskich meczach rywale zdobyli 17 goli, co jest tego najlepszym dowodem.
Fikrt nie chciał też mówić, ilu bramek można było uniknąć.
– Czasem padają dziwne gole, a bywa, że udaje się obronić nieprawdopodobną sytuację. Bramkarz cały mecz siedzi na minie _– podkreśla Czech. – Przy decydującym golu tyski napastnik wpakował krążek do siatki między parkanami, a wydawało mi się, że go zatrzymałem –_ tymi słowami oświęcimski bramkarz chciał poprzeć swoją teorię.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?