MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czy da się żyć ze sztuki?

EWA KOZAKIEWICZ
Na wystawie komornik zajął obrazy artystki. Za długi. To była sensacja! Nikt jej nie przyszedł z pomocą. Więc zlecieli się lichwiarze i za bezcen wzięli dzieła...

Na wystawie komornik zajął obrazy artystki. Za długi. To była sensacja! Nikt jej nie przyszedł z pomocą. Więc zlecieli się lichwiarze i za bezcen wzięli dzieła... To historia wybitnej, uznanej malarki międzywojnia - Zofii Stryjeńskiej.

Graficzki, scenografki i projektantki, która w 1925 roku na wystawie w Paryżu zgarnęła cztery Grand Prix. Stworzyła własny styl w sztuce polskiej, a mimo to w latach 30. żyła w nędzy! Podobnie jak autorka słynnej "Dziewczynki z chryzantemami" Olga Boznańska. Tuż przed śmiercią zdobyła na EXPO w Paryżu Grand Prix. Została doceniona, ale umarła w biedzie w 1940 roku.

Do takiego, pełnego wyrzeczeń życia chce widać przygotować adeptów krakowska ASP, która w grudniu obniżyła wysokość studenckiego, naukowego stypendium do 60 zł. - To jałmużna! - kwitują młodzi artyści, którzy muszą utrzymać się w Krakowie i wydają pieniądze na materiały, by móc tworzyć. Najgorzej mają rzeźbiarze. Piotrek Szczekan, aby zrobić rzeźbę, kupił pięć worków gipsu. Każdy za 36 złotych. Te pieniądze uczelnia ma mu zwrócić, ale narzędzia to tylko jego problem.

Czy da się żyć z samej czystej, "krystalicznej" sztuki? A może już na studiach warto zaciągnąć się "w niewolę" u galernika, który pomoże finansowo? Ilu artystom po studiach udaje się żyć ze sztuki i od czego to zależy?

- To jest ciągła huśtawka, czasem po wystawie nikt nie chce kupić ani jednego obrazu, a czasem sprzedam kilka naraz - opowiada Joanna Gałecka (dyplom u prof. Szancenbacha z malarstwa i z drzeworytu u prof. Gaja 15 lat temu). Unika komercyjnych galerii i nie poddaje się trudnościom życiowym. - Pracuję w natchnieniu - albo to co robię spodoba się komuś, albo nie. Zmieniam styl malowania, poszukuję słuchając tylko siebie. Nie staram się podporządkowywać modom, czy marszandom, którzy mają swoje "widzimisię".

Szczerość widz zawsze wyczuje - twierdzi Gałecka, która przyznaje, że wielu jej kolegów odeszło od malarstwa. Izabella "Degardo" Pajonk, fotografka i performerka, twierdzi, że z tzw. czystej sztuki trudno się utrzymać.
- Galerie są zainteresowane pracami, gorzej jest z ich sprzedażą. Udało mi się sprzedać obrazy tylko za granicą. Dlatego artystka pracuje dla agencji reklamowych przy zdjęciach mody, robi okładki książek. Artystycznie związana z Teatrem Węgajty i zespołem "Motion Trio", w tym przypadku nie rozdziela sztuki na komercyjną i artystyczną.

- Nie ma prawdziwych promotorów sztuki u nas, stąd kłopoty - twierdzi Pajonk. - Ani prawdziwego rynku sztuki - dodaje Joanna Pawlik, malarka związana z Galerią Czarna w Warszawie, która uważa, że tylko jej kolega z roku Wilhelm Sasnal funkcjonuje na nim w sposób naprawdę zauważalny. A to dlatego, że współpracuje stale z zagranicznymi galeriami i Galerią Foksal, która jako jedyna w Polsce potrafi wypromować artystę. - Z malarstwa żyje tylko garstka artystów, w tym i ja, a galerie ponoszą koszty kreowania artysty i muszą mieć z tego zysk - uznaje Pawlik.

Andrzej Siek, rzeźbiarz, przyznaje, że gdyby nie to, że pracuje w pracowni ojca i od czasu do czasu nagina swą wyobraźnię na zlecenie klienta, nie byłoby wesoło. Sprzedaje w galeriach, ale tam jego prace są dwa razy droższe niż on sam je wycenia. Dlatego chce otworzyć pracownię dla klientów i traktować ją jak galerię sprzedażną. Ma już 150 rzeźb. - Jeśli ktoś jest uparty to da się przeżyć - twierdzi Siek, który mówi, że dzieła sztuki można sprzedawać i przez internet. Artysta podkreśla, że cały czas musi przewidywać przyszłość i tak gospodarować pieniędzmi, aby mu wystarczyło na czas posuchy.

- Na rzeźby nie ma wielu klientów prywatnych, głównie pracuje na zamówienie kościołów i innych instytucji.
Interesy artystów i właścicieli galerii da się pogodzić. Dużo zależy od uczciwości. - Ściana kosztuje - mówi Janina Górka-Czarnecka, właścicielka Galerii Artemis, która prezentuje sztukę znanych, ale i promuje młodych. Co roku na wystawie podyplomowej ASP wypatruje nowych talentów. Cieszy ją każdy sprzedany obraz nieznanego artysty.

- Nie podpisuję umów na wyłączność z artystami, ale zrywam kontakty, kiedy ktoś próbuje mnie oszukać i ściąga klienta bezpośrednio do pracowni, a tam obrazy sprzedaje taniej - mówi Iwona Kargol-Dębicka z Galerii 2Światy. - Artyści nie rozumieją, że tak postępując psują interes galerii, także i swój - dodaje. - Praktyki sprzedaży bezpośrednio z pracowni są praktykowane tylko u nas. Na Zachodzie, jeśli klient ma nawet możliwość takiego zakupu, to i tak szuka galerii związanej z artystą. Upewnia się, czy dzieło jest coś warte.

To wszystko świadczy, że zasady funkcjonowania naszego rynku sztuki nie są u nas jeszcze jasne. Nadal panuje partyzantka, dżungla i polskie cwaniactwo. Ani artyści, którzy chcą żyć tylko z uprawiania sztuki, nie wiedzą jak się zachowywać, ani marszandzi nie proponują warunków współpracy, które by pozwalały na uprawianie nieskrępowanej twórczości. Nasz rynek sztuki jest jeszcze zbyt płytki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto