Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawid Gargasz (Soła Oświęcim): Z piłkarskiego piekła szybko trafił do nieba, broniąc karnego

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Dawid Gargasz niefortunnie zaczął mecz z JKS Jarosław, puszczając gola.
Dawid Gargasz niefortunnie zaczął mecz z JKS Jarosław, puszczając gola. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z DAWIDEM GARGASZEM, bramkarzem trzecioligowej Soły Oświęcim.

- Jakie ma Pan uczucia po meczu z JKS 1909 Jarosław, wygranym na własnym boisku przez Sołę 3:2?
- Mieszane. Nie da się ukryć, że pierwsza bramka obciąża moje konto. Zwłaszcza, że straciliśmy ją minutę po objęciu prowadzenia. To była moja pierwsza w tym sezonie taka „prywatna” bramka. To mnie bardzo zabolało. Człowiek jednak uczy się na błędach, a nie popełnia ich tylko ten, który nic nie robi.

- Jednak rywal mocno podkręcił piłkę z rzutu rożnego...
- Tak, ale źle obliczyłem jej lot. Wyszedłem na wysokość pola bramkowego i w zasadzie wrzuciłem sobie ją do bramki.

- Nie podziałało to jednak chyba na Pana deprymująco, po tym, co kibice zobaczyli w drugiej połowie.
- Najgorsze po głupiej bramce są pierwsze minuty, żeby nie dać się zdołować, tylko czekać na okazję do rehabilitacji. Udało się dopiero w drugiej połowie.

- No właśnie. Przecież przy wyniku 1:1 obronił Pan karnego.
- Ten mecz pokazał całą specyfikę pozycji bramkarza, jak łatwo można trafić z piłkarskiego piekła do nieba, ale też i na odwrót. W drugiej połowie miałem wiele strzałów. Musiałem się zwijać jak w ukropie, czyli było wszystko to, co „tygrysy” lubią najbardziej. To dla bramkarza znacznie lepsze niż obraz z pierwszej połowy potyczki z jarosławianami, kiedy obroniłem jeden trudny strzał, po którym wybiłem piłkę na feralny dla mnie rzut rożny. W zasadzie byłem wtedy bezrobotny.

- Ma Pan skuteczną receptę na obronę rzutu karnego?
- Nie. Przed strzałem wiedziałem tylko, że muszę tę „jedenastkę” obronić, żeby zrehabilitować się w oczach kolegów i kibiców. Poza tym, był to ważny moment spotkania. Gdyby rywale trafili, objęliby prowadzenie, które trudno było im potem wydrzeć. Długo przed strzałem patrzyliśmy sobie w oczy z zawodnikiem podchodzącym do karnego. Rywal wpatrywał się w mój lewy róg, więc pomyślałem sobie, że chce mnie oszukać. Przeczucie? Może źle mu z oczu patrzyło (śmiech). Poszedłem w swój prawy róg i odbiłem piłkę. Pewnie, że mógł uderzać tam, gdzie patrzył, ale tym razem mój wybór był dobry.

- Często udaje się Panu obronić karne?
- W Sole zdarzyło się to po raz pierwszy, więc jestem z tego powodu szczęśliwy. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Pamiętam, że wiosną z Motorem sędzia wygwizdał przeciwko nam dwie „jedenastki”, w końcówce spotkania. Obie zresztą mocno naciągane. Pierwszą także przy wyniku 1:1, a potem drugą i żadnej nie udało mi się obronić. Bardzo żałowałem, bo przegraliśmy ostatecznie 1:3. Jednak w przeszłości broniłem już karne. W czwartoligowej Piotrówce na dwa wykonywane oba udało mi się obronić. W Sarmacji Będzin też jednego złapałem. Może w Sole teraz też mi się odmieni.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto