Pokarmy do święcenia w Wielką Sobotę. Dlaczego takie?
Niewiele z dawnych zwyczajów wielkanocnych przetrwało do czasów współczesnych.
- Szkoda, bo dobrze oddawały i tłumaczyły to co działo się wokół, stanowiąc przy tym także barwną otoczkę
- uważa Agnieszka Oczkowska, etnograf z Muzeum Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie (pow. chrzanowski), które zajmuje się zachowaniem dawnej kultury i zwyczajów zachodniej Małopolski.
Co widać chociażby przy okazji święcenia pokarmów w Wielką Sobotę. A jak wyglądało to przed laty? Przede wszystkim do święcenia szło się nie z małymi koszykami i symboliczną ilością pokarmów. Gospodynie w wielkich koszach, misach czy nieckach zabierały wszystko, co było przeznaczone do zjedzenia w czasie świąt. Chodziło o to, aby jeść to co jest poświęcone. - Taki zwyczaj przetrwał do II wojny światowej – zaznacza etnograf z Wygiełzowa.
Oczywiście do święcenia były zabierane jajka, jako symbol odradzającego się życia. Do tego bochny chleba, szynki, pęta kiełbas, ocet, sól, pieprz i baranek z cukru albo gipsu. - Każdym z tych pokarmów ma pewną symbolikę – dodaje Agnieszka Oczkowska.
Na przykład chleb to podstawowy pokarm, który dla chrześcijan jest najważniejszym symbolem przedstawiającym ciało Chrystusa. Sól z kolei jest w tych przekazach sednem życia. Stąd na przykład powiedzenie „sól ziemi”. Tak Jezus nazwał swoich uczniów, wybrańców. Także wędliny mają swoje znaczenie. Były pokarmem przynoszącym zdrowie, płodność i dostatek, a chrzan to z jednej strony symbol goryczy Męki Pańskiej a z drugiej siły fizycznej. Wreszcie baranek symbolizuje zwycięstwo życia nad śmiercią.
- Poświęconych pokarmów nie spożywało się po przyjściu z kościoła. To było możliwe dopiero po rezurekcji w Niedzielą Wielkanocną. Na wszelki wypadek gospodynie zamykały kosze z pokarmami w spiżarniach
– mówi Agnieszka Oczkowska.
Jakie pokarmy trafiały kiedyś do koszyków można zobaczyć właśnie w Wygiełzowie, w jednej z chat przeniesionych tutaj z Podolsza (gmina Zator).
Pucheroki i śmierguśnicy
Do naszych czasów przetrwał także śmigus-dyngus związany z obchodami Poniedziałku Wielkanocnego, czyli polewanie wodą, głównie panien. Stąd uchodziło to za pewną formę zalotów. - Niestety, tradycja śmierguśników w ostatnich latach zaczęła trochę zanikać – żałuje Franciszka Jarosz, sołtys Podolsza.
Starali się ją podtrzymywać śmierguśnicy w Brzeszczach. W tym roku podobnie, jak w ubiegłym kultywowanie tej tradycji w związku z pandemią stało się niemożliwe.
Lany poniedziałek kończył kiedyś ponadtygodniowy okres obchodów związanych z Wielkim Tygodniem i Wielkanocą. Te zaczynały się już od Niedzieli Palmowej i chodzenia pucheroków wczesnym rankiem po wsi, czyli poprzebieranych chłopców. Ten zwyczaj podobnie jak „zawiązywanie dzwonów” w Wielki Czwartek i zastępowanie ich na znak żałoby klekotem kołatek przez chłopców biegających po wsi było spotykane do II wojny światowej. Potem zaniknął.
Tak samo stało się ze zwyczajem Wielkiego Piątku, który nakazywał, aby jeszcze przed wschodem słońca obmyć się w wodzie w rzece czy strumieniu. - To miało zapewnić zdrowie i urodę. Poza tym woda miała zmyć wszelkie troski i zmartwienia – dodaje Agnieszka Oczkowska.
- Gwiazda MMA Mariusz P. stanie przed wadowickim sądem
- Dramatyczna sytuacja w szpitalach. Oddziały oblegane przez chorych na covid
- Fablokowska Luxtorpeda wróciła na tory. Zobacz legendarny pociąg w akcji
- Kalwaria Zebrzydowska. Wierni sami urządzili sobie Drogę Krzyżową [ZDJĘCIA] [WIDEO]
- Lepsze i gorsze gminy dla Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych?
- Awantura przed punktem badań. Youtuberzy opluci, posypały się wyzwiska i ciosy
FLESZ - Koronawirus. Jak się przed nim uchronić
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?