Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla Unii Oświęcim Puchar Polski miał być produktem marketingowym

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Fot. Jerzy Zaborski
W Unii Oświęcim mogą już tylko analizować, czy byliby w stanie wygrać rywalizację o Puchar Polski w Małopolsce, bo szansę na udział w nim straciła tydzień wcześniej, przegrywając półfinał w Dobczycach z Rabą (0:2). Ostatecznie po trofeum sięgnęło trzecioligowe Podhale, które w finale pokonało Rabę Dobczyce 2:1. Oświęcimianie po słabym pucharowym występie przegrali ligowe spotkanie w Myślenicach z Dalinem (0:4), a sezon zakończą meczem u siebie przeciwko rezerwom Cracovii.

Wracając do Pucharu Polski, wbrew pozorom właśnie wylosowanie teoretycznie słabszego rywala wyrządziło oświęcimianom krzywdę. Gdyby przyszło im zagrać z trzecioligowym Podhalem, pewnie byliby podwójnie zmobilizowani. Tymczasem na Rabę pojechali w przekonaniu, że mecz sam się jakoś szczęśliwie wygra, jak to było w Żarkach, w finale zachodniej Małopolski. Powtórki jednak nie było. Porażka sprawiła, że Unia nie zagrała w finale, gdzie czekała konkretna kasa do podziału; 40 tys. zł dla zwycięzcy i 8 tys. zł dla pokonanego, to kwoty ze źródeł MZPN i PZPN. - Nie chodzi tylko o pieniądze – uważa Jerzy Jarosz, prezes Unii. - Dalsza przygoda pucharowa byłaby dla nas dobrym produktem marketingowym. Do tej pory z zachodniej Małopolski rywalizację w Małopolsce wygrała tylko Trzebinia. Soła Oświęcim zagrała w finale, ale przegrała z Garbarnią Kraków 0:2.

Pewnie, że trudno wyrokować losy finału wojewódzkiego, gdyby się do niego awansowało, ale - jeśli nie podchodzi się do meczu maksymalnie skoncentrowanym - to trudno myśleć o wygranej. - Przecież w Dobczycach długimi okresami nie wiedzieliśmy co się dzieje na murawie – uważa prezes Unii. - Tłumaczenie tego absencją Marcina Pluty, czy czyjąś niedyspozycją, jest po prostu śmieszne. Jeśli ktoś jest chory, to nie gra. Jak się wychodzi na boisko, to daje się z siebie wszystko. Porażka była dla mnie niczym policzek. Nie od rywali, bo oni zagrali ciekawą piłkę. Od moich zawodników, dla których staram się stworzyć optymalne warunki do pracy, a jak była okazja zrobić coś dla klubu, to się na niego wypięli. Zespół przeszedł obok meczu i na pewno tego tak nie zostawię, że niby czas zaleczy rany. O tym, że chłopcy przeszli obok meczu niech świadczy fakt, że przed stratą pierwszej bramki rywal z łatwością minął czterech naszych zawodników.

Prezes nie kryje, że w razie dobrego wyniku na szczeblu wojewódzkim podział nagrody finansowej byłby sprawiedliwy pomiędzy klub i drużynę. Poza tym, skoro zaszło się w pucharowej przygodzie tak daleko, trzeba było pisać nową historię i spróbować przebić się nawet na szczebel ogólnopolski.

WIDZIANE Z BOKU:

Znacie Jadowiniczankę Jadowniki? Być może dla wielu zawodników młodego pokolenia oświęcimskich piłkarzy jest to jakaś wioska położona na ziemi brzeskiej, ale w 1984 roku znana była w całej Polsce, bo w III rundzie rozgrywek o Puchar Polski podejmowała Widzew Łódź. Doznała sromotnej klęski 1:7, ale pewnie do dzisiaj wielu mieszkańców wspomina tamto spotkanie, kiedy z bliska mogło obejrzeć wiodących w kraju piłkarzy.
Owszem, przed laty drużyn było mniej i w pucharowej przygodzie szybciej można było wpaść na piłkarską markę. Jednak z nowszej historii, w 2005 roku, Przebój Wolbrom, jako przedstawiciel okręgówki, w rundzie wstępnej szczebla centralnego pokonał czwartoligową Turbię z Podkarpacia 2:1, a potem, w I rundzie szczebla ogólnopolskiego przegrał z pierwszoligowym Górnikiem Polkowice 1:4. Pucharową przygodę zaliczył też Górnik Brzeszcze, który pod wodzą Mariusza Wójcika, w 1/32 finału, przegrał u siebie z Hetmanem Zamość 0:2. Nie tak dawno, bo trzy lata temu, MKS Trzebinia Siersza poległ z drugoligową Legionovią 0:2. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. To jest tylko jeden mecz, w którym trzeba rzucić na szalę wszystko, co najlepsze. Tymczasem piłkarze Unii zaprezentowali w półfinale wojewódzkim – i nie tylko - oświęcimską odmianę chodzonego, więc daleko tak nie zaszli, choć brakowało niewiele, żeby zaistnieć w Pucharze Polski. To w nim, skoro „pukało” się do finału wojewódzkiego, mecze byłyby szansą zaistnienia w piłkarskim światku. To o nich się pamięta, a nie o szarych, często nudnych ligowych potyczkach. Cóż, obecne pokolenie oświęcimskich piłkarzy zmarnowało szansę napisania nowej, ciekawej historii. Być może drugiej takiej szansy już nie dostanie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto