Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobry wojak Michał Poprawa, ale już w cywilu, musi odbudować swoją mistrzowską formę

Jerzy Zaborski
Michał Poprawa (z lewej) i jego trener Przemysław Ptaszyński mają niewiele czasu na odbudowanie formy pływaka trenującego na co dzień w SMS Oświęcim na główne mistrzostwa Polski
Michał Poprawa (z lewej) i jego trener Przemysław Ptaszyński mają niewiele czasu na odbudowanie formy pływaka trenującego na co dzień w SMS Oświęcim na główne mistrzostwa Polski Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z MICHAŁEM POPRAWĄ, pływakiem oświęcimskiej SMS, który po kilkumiesięcznym przeszkoleniu wojskowym wrócił do cywila.

Rzuciłeś „bagnet i broń”, żeby być wreszcie w swoim żywiole. Jak oceniasz pierwsze Grand Prix Polski na długim basenie rozegrane w Opolu?

– Mam mieszane uczucia.

Znalazłeś się na 6. miejscu w najlepszej „ósemce” mężczyzn klasyfikacji „open”. Bywały czasy, nie tak zresztą odległe, że wygrywałeś tę klasyfikację, czy nawet dobre wyniki startów ustawiały Cię w niej na dwóch miejscach, co oczywiście wiązało się z większymi gratyfikacjami finansowymi. Oczywiście sport to nie tylko pieniądze.

– Na pewno wybór przeszkolenia wojskowego był dla mnie dobrym rozwiązaniem życiowym. Jednak służba wojskowa ma swoje prawa. Bywało tak, że do koszar wracaliśmy po godzinie 20, więc o wyjściu na trening nie było mowy. Niby mieliśmy trenować raz dziennie, ale bywało z tym różnie. Zdarzały się przypadki, że nie mogłem pływać ani rano, ani wieczorem. Tęskniłem za oświęcimską stabilnością trenowania no i moim szkoleniowcem Przemysławem Ptaszyńskim. To wszystko odbiło się na pierwszych startach.

Co konkretnie?

– Brak wytrzymałości, dlatego popłynąłem poniżej swoich możliwości. Nie przywykłem, żeby na swoim koronnym dystansie 200 m stylem motylkowym pływać na poziomie 2.04.11, bo taki czas uzyskałem w Opolu. Zazwyczaj pływałem grubo poniżej dwóch minut. Trener ustawił mnie też do wyścigu na 400 m kraulem, żeby ocenić, na jakim poziomie jest moja wytrzymałość. Zająłem dopiero 13. miejsce, ale to nie mój styl ani dystans.

Znacznie lepsze były występy na krótkich dystansach...

– Całkiem nieźle poszły mi sprinty na 50 i 100 m stylem motylkowym. Zająłem w nich drugą pozycję. Podobnie zresztą na 200 m w tym samym stylu. Zawsze ustąpiłem tylko utytułowanemu Pawłowi Korzeniowskiemu. Jednak na „pięćdziesiątce” przegrałem z „Korzeniem” tylko o 0,09 s. Zatem szybkość mam. Brakuje mi tylko wytrzymałości. Takie są wnioski po Grand Prix Polski w Opolu.

Na pewno opolskie Grand Prix było dla Ciebie pierwszą przymiarką do głównych mistrzostw Polski, na których za niespełna miesiąc trzeba będzie wypełnić minimum na seniorskie mistrzostwa Europy w Berlinie.

– Żeby pojechać na seniorskie mistrzostwa Starego Kontynentu do Berlina wystarczy zrobić minimum na jednym dystansie, to tak gwoli przypomnienia dla mniej „siedzących” w pływaniu. Bliżej kwalifikacji nam obecnie na 100 m delfinem, ale tam o dwa miejsca walczy trójka zawodników, bo – poza mną – są jeszcze Paweł Korzeniowski z Konradem Czerniakiem. Z kolei na 200 m, czyli moim koronnym dystansie, największą przeszkodą dla mnie jest czas. Wynik z Opola jest o ponad 6 s gorszy od kwalifikacji. Mam jeszcze jednak trochę czasu na solidny trening. Jak zrobię minimum na Berlin, to do sierpnia będzie czas na odbudowanie formy, nie zbudowanie, a to jest zasadnicza różnica.

Podobno teraz będziesz musiał łączyć imprezy cywilne z wojskowymi.

– Dokładnie. Tydzień po mistrzostwach Polski czekają mnie wojskowe mistrzostwa świata w Szwajcarii. Po raz pierwszy w życiu wystartuję w mundurowej imprezie, więc doprawdy nie wiem, jaki jest w niej poziom.

Nie będzie to jedyna wojskowa „międzynarodówka” w najbliższej przyszłości...
– Tak. W przyszłym roku będę startował w olimpiadzie wojskowej, podobno w Korei. Tylko nie wiem której...

Czy trzeba spełnić jakieś inne kryteria, żeby startować w wojskowych imprezach?

– Trzeba być żołnierzem zawodowym.

A Ty już nim jesteś?

– Po to dałem się zamknąć w koszarach, żeby nim być. Jestem w trakcie robienia badań, żeby móc dostać przydział do konkretnej jednostki. Spokojnie, będę w niej tylko figurował na etacie, ale dalej szkolił się w oświęcimskiej SMS.

Co z Twoją szkołą. We wrześniu rozpocząłeś przecież naukę w oświęcimskiej PWSZ?

– No i muszę teraz zadbać o to, żeby zaliczyć pierwszy semestr, bo nie miałem na to czasu. Od stycznia zamieniłem sportowy strój na wojskowy mundur.

Czy służba wojskowa miała jakieś wspólne cechy z pływaniem?

– Wyścig z czasem. Chyba jestem na niego skazany. Takie zasady obowiązują przy ładowaniu magazynka, czy ubieraniu się w kombinezon przeciwchemiczny, mający mnóstwo plastikowych guzików. Po takich zajęciach najbardziej cierpiały opuszki palców. Były tak wrażliwie, że każde ich dotknięcie wywoływało uczucie podobne do lekkiego porażenia prądem.

Jak Ci szło ze strzelaniem?

– Na początku miałem z nim kłopoty. Powiem więcej, szło mi kiepsko. Później, z pozycji leżącej z podpórką, potrafiłem wystrzelać 45 punktów na 50 możliwych. Nawiązując do zakończonych w tym roku igrzysk w Soczi, czułem się trochę jak biathlonista.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto