Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eryk Adamski (Unia Oświęcim): Co na boisku zostało z gry na pianinie? Cierpliwość oraz opanowanie...

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Eryk Adamski miał udaną jesień w IV lidze małopolskiej w barwach Unii Oświęcim
Eryk Adamski miał udaną jesień w IV lidze małopolskiej w barwach Unii Oświęcim Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 18-letnim ERYKIEM ADAMSKIM, bramkarzem czwartoligowej Unii Oświęcim, rodem z Libiąża.

- Mimo młodego wieku, ma pan za sobą już bogatą przeszłość piłkarską.
- Zaczynałem w szkółce piłkarskiej w rodzinnym Libiążu. W ostatniej klasie gimnazjum przeniosłem się do Zagłębia Sosnowiec, a stamtąd do Resovii.

- Chłopcy z zachodniej Małopolski, chcąc się sportowo rozwijać, wybierają zwykle Śląsk albo krakowskie kluby. Co pana skłoniło do wyjazdu aż na Podkarpacie?
- W Resovii też mogłem się uczyć w Szkole Mistrzostwa Sportowego, czyli podobnie jak na Śląsku czy w Krakowie. W Rzeszowie urzekła mnie przede wszystkim atmosfera w klubie. Wcześniej nie spotkałem się z podobnym klimatem.

- Mając w perspektywie możliwość debitu na drugoligowych boiskach, latem wybrał pan jednak ofertę Unii Oświęcim.
- Okres spędzony w Rzeszowie wspominam bardzo miło. W Centralnej Lidze Juniorów niewiele brakowało, a zagralibyśmy o medal mistrzostw Polski. W ostatnim meczu grupowym straciliśmy szansę na zajęcie pierwszego miejsca i - tym samym - zakwalifikowania się do walki o najwyższe cele w kraju. Byłem w szerokiej kadrze pierwszego zespołu Resovii, ale miałem świadomość, że musiałbym liczyć na sporą dozę szczęścia, żeby w moim wieku dostać szansę debiutu w pierwszej drużynie. Grywałem w drugim zespole, występującym w rzeszowskiej klasie okręgowej, ale uznałem, że - chcąc się rozwijać - muszę małymi krokami iść do przodu. Okręgówka to było już trochę za mało, więc możliwość walki na czwartoligowych boiskach w Małopolsce bardzo mi odpowiadała. Z Libiąża do Oświęcimia mam bardzo blisko, a i atmosfera w zespole Unii jest bardzo fajna. To dlatego po dwóch latach opuściłem Rzeszów.

- Czy piłka nożna jest dla pana jedyną pasją?
- Obecnie tak, choć wcześniej, będąc dzieckiem, fascynowała mnie gra na pianinie. Może coś z gry na pianinie przydaje się teraz na pozycji bramkarza, czyli cierpliwość, spokój, opanowanie (śmiech).

- Rozumiem, że skoro tata był bramkarzem, taka opcja na boisku u pana była oczywista.
- Niezupełnie. Jak chyba każdy chłopiec, rozpoczynający grę w piłkę, chciałem najpierw strzelać gole. Jednak z czasem poszedłem w ślady taty. Wiem, że ewentualne wpadki bramkarzy są bardziej widoczne niż graczy z innych pozycji. Ale wydaje mi się, że po uratowaniu kolegów z opresji odczuwa się taką samą satysfakcję, jak w przypadku zdobycia gola, a może nawet większą.

- Chyba najlepszy mecz rozegrał pan jesienią przeciwko Słomniczance. Skończył się bezbramkowym remisem, ale właśnie wtedy, kilkoma fenomenalnymi wręcz interwencjami, uchronił pan kolegów przed stratą goli.
- Pamiętam szczególnie sytuację z początku drugiej połowy, kiedy rywal będący „na szybkości” już prawie mnie minął. Przeciwnicy już widzieli piłkę w siatce, ale - w ostatniej chwili - wybrałem mu ją spod nóg.

- Czy fakt, że tata był bramkarzem, pomaga panu w występach ma boisku, czy raczej może stresuje, bo trzeba równać do niego. Występował przecież w wyższych ligach.
- Jeśli coś zawalę, tata powie mi to szczerze, bez ogródek. Każda uwaga jest dla mnie bardzo cenna.

- Jesień w pana wykonaniu była bardzo udana, ale niedosyt chyba pozostał?
- Dokładnie. W meczu 10. kolejki, w Trzebini, po jednej z interwencji ucierpiał mój bark. Po meczu okazało się, że jest pęknięty. Straciłem zatem ostatnich siedem kolejek, bo po pechowym dla mnie spotkaniu w Trzebini już nie zagrałem. Teraz już wszystko jest w porządku, więc mogę spokojnie myśleć o przygotowaniach do rundy wiosennej, które ruszą w styczniu przyszłego roku.

- Co pan robi poza piłką nożną?
- Jestem uczniem klasy maturalnej II Liceum Ogólnokształcącego w Chrzanowie o profilu mundurowym.

- Podobno za mundurem panny sznurem…
- Może (śmiech). Jednak po takiej szkole łatwiej się dostać do pracy w służbach mundurowych. Zawsze jest to dla mnie jakaś alternatywa na przyszłość, gdyby w sporcie nie ułożyło się wszystko po mojej myśli. Jestem jednak na początku piłkarskiej drogi, więc na razie chciałbym dalej rozwijać się w futbolu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Eryk Adamski (Unia Oświęcim): Co na boisku zostało z gry na pianinie? Cierpliwość oraz opanowanie... - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto