MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Giną pszczoły. Nieznany wirus zaatakował pasieki w regionie

Bogusław Kwiecień
Archiwum GK
Giną pszczoły. Tajemnicza choroba dziesiątkuje pasieki w regionie.

Nieznany wirus zaatakował pasieki w powiecie oświęcimski. Pszczelarze są załamani. Straty sięgają nawet połowy pszczelich rodzin. Hodowcy pszczół podkreślają, że dotąd żadna ze znanych im pszczelich chorób nie objawiała się w ten sposób.
– Pszczoły wylatują z uli i nie mają siły do nich wrócić. Ogarnia je paraliż, tracą zdolność latania. Pełzają po trawie, nie żądlą, są całkowicie osłabione i w końcu giną _– mówi Stanisław Kotlarczyk, prezes Koła Pszczelarzy Ziemi Oświęcimskiej. Jednemu z pszczelarzy w Brzezince z 12 rodzin wirus zabił dziewięć. – _W większości pasiek w regionie ubytki sięgają połowy stanu - dodaje Kotlarczyk, zaznaczając, że podobne sygnały dochodzą od pszczelarzy z pobliskich miejscowości na Podbeskidziu i na Śląsku. Tomasz Walaszek, pszczelarz z Pszczyny mówi, że ten nieznany wirus atakuje pszczoły od pięciu lat, powodując coraz większe straty. Według niego, może to być spowodowane stosowaniem przez rolników chemicznych środków ochrony roślin. Za własne pieniądze przeprowadził badania, które potwierdziły, że chore pszczoły są zatrute. - Potrzebne są jednak dalsze badania, aby dokładnie określić przyczynę tej choroby pszczół – mówi Tomasz Walaszek, który hodowlą pszczół zajmuje się już 50 lat. W jego pasiece 35 rodzin nieznany wirus zabił 15.
Problem polega na tym, że są one bardzo kosztowne. Badanie na obecność toksyn kosztuje do 3 tys. zł. Pszczelarzy nie stać na taki wydatek.

Straty będą większe

Właściciele pasiek boją się, że te straty będą jeszcze większe. Podkreślają, że jesień w ulach to bardzo ważny okres. – Pszczoły przygotowują się do przetrwania zimy, aby na wiosnę wychować nowe – zaznacza Krzysztof Zych z Grojca. Jeśli nie będzie odpowiedniej liczby pszczół, to nie będzie na przykład zapewniona w ulu minimalna temperatury 24 stopni Celsjusza i rodzina nie przetrwa. Hodowcy pszczół wykluczają, że może to być plaga spowodowana warrozą, czyli roztoczem które dziesiątkowało pasieki kilka lat temu. – Owady nie są w jakiś sposób zdeformowane w postaci np. braku skrzydełek – dodaje Zych.
Według prezydenta Polskiego Związku Pszczelarzy Tadeusza Sabata w takich sytuacjach w pierwszej kolejności powinni zwrócić się do powiatowych lekarzy weterynarii. – W przypadku, gdy chcą przeprowadzić badania mogą wystąpić do powiatowych inspekcji ochrony roślin i nasiennictwa – mówi Sabat. Jego zdaniem, związek z chorobą może mieć jednak warroza. Przez nakłucia na tkankach owada może przenikać inny wirus, np. nosema ceranae, który dotyka 90 proc. pasiek w kraju. Choroba objawia się tym, że chora pszczoła, która opuszcza ul bez pokarmu nie jest w stanie do nie wrócić. Jest najgroźniejsza dla robotnic i trutni.
Jak dodaje Sabat, od ub. roku PZP ma przy komisji ds. środków ochrony roślin Ministerstwa Rolnictwa. Związek ma więc wgląd w środki, jakie stosowane są w rolnictwie.
Ekolodzy ostrzegają, że bez pszczół, które zapylają w sumie ok. 90 proc. roślin, zwierzęta i ludzie mogą nie przetrwać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak kupić dobry miód? 7 kroków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto