Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gmina Oświęcim. Kiedyś dawałem głowę za wójta

Monika Pawłowska
Mirosław Smolarek pożegnał się z pracownikami Urzędu Gminy, radnymi i sołtysami. Pracę jako zastępca wójta zakończył 3 lipca
Mirosław Smolarek pożegnał się z pracownikami Urzędu Gminy, radnymi i sołtysami. Pracę jako zastępca wójta zakończył 3 lipca Monika Pawłowska
Mirosław Smolarek, formalnie nadal jest zastępcą wójta gminy Oświęcim, tyle, że na urlopie. Jednak do Urzędu Gminy już nie wróci. Wypowiedzenie o pracę wygaśnie mu 31 sierpnia. Co się stało, że prawa ręka Alberta Bartosza nie jest już potrzebna sternikowi gminy? Czym sobie zasłużył na banicję? Jak dziś ocenia współpracę z wójtem? Odpowiada na te i wiele innych pytań.

Jak długo Panowie się znają? Jak to się stało, że w ostatnich wyborach samorządowych (2014 r) startował Pan z Komitetu Wyborczego Wyborców „Nowa Nadzieja”? Tego samego, z którego startował Albert Bartosz.

To nie ja dołączyłem do komitetu, a Albert Bartosz do nas. Wcześniej, przed wyborami w 2010r. szedłem do wyborów z kandydatem na wójta Andrzejem Bibrzyckim, ale ten niestety przegrał z Małgorzatą Grzywą. Przed ostatnimi wyborami, osoby, które nie były zadowolone ze stylu zarządzania pani wójt, szukały lidera, który będzie w stanie udźwignąć kierowanie gminą. Padały różne propozycje, nawet takie, że to ja mógłbym być kandydatem w wyborach. Na tamten czas uznałem jednak, że cztery lata bycia radnym to za mało, by poznać gminę i nią pokierować. Uważałem, że to za wcześnie, mimo doświadczenia w kwestiach oświatowych. Byłem przecież nauczycielem i dyrektorem Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kętach. „Liznąłem” również kwestii dotyczących zamówień publicznych i poznałem co to znaczy zarządzać ponad 20-osobową kadrą pracowniczą. Jednak nie czułem się na siłach, by zająć się tak dużym organizmem, jak gmina.

Wtedy wydawało mi się, że należy znaleźć osobę, z większym doświadczeniem samorządowym lub kogoś kto ma doświadczenie w pracy na „wyższym szczeblu” samorządowym. Właśnie taką osobą wydał mi się Albert Bartosz, kierownik Agendy Urzędu Marszałkowskiego w Oświęcimiu. Później okazało się, że co do rozeznania w sprawach gminy miał blade pojęcie. Ale wtedy, byłem nim zafascynowany. Widywałem go na różnych uroczystościach, wydawał mi się człowiekiem prężnym, z doświadczeniem samorządowca, który będzie umiał spojrzeć z boku na gminę i przejąć stery. Bliżej poznał mnie z nim Jacek Mydlarz, jakiś rok przed wyborami. Albert Bartosz zgodził się być naszym kandydatem. Szliśmy do wyborów, żeby je wygrać i odnieśliśmy sukces. Czterech radnych i wójt.

Uważany Pan jest za ojca wyborczego sukcesu Alberta Bartosza. Czy już w trakcie kampanii wyborczej dogadaliście się, że po wygranej Pan zostanie zastępcą wójta?
Sukces wyborczy Alberta to ciężka praca wielu osób nie tylko tych związanych z komitetem wyborczym. Co do bycia zastępcą oczywiście były takie rozmowy, ale on powtarzał, że chce jakiś czas funkcjonować samodzielnie. Po tygodniu urzędowania zadzwonił, że nie daje rady. Na fali entuzjazmu wyborczego zgodziłem się zostać jego zastępcą.

Zrezygnował Pan z mandatu radnego, ale przede wszystkim z dyrektorowania w Ośrodku Sportu i Rekreacji.
Na tej przeprowadzce finalnie nieco straciłem finansowo, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Chciałem pracować dla lokalnej społeczności, z której przecież wyrosłem. Uznałem, że więcej będę mógł zrobić jako zastępca wójta niż radny.

Ruszył Pan ochoczo do pracy. Kiedy coś zaczęło psuć się i iskrzyć między wami?
W mojej ocenie przez półtora roku współpraca układała się idealnie. Wówczas mogłem dać sobie za wójta głowę uciąć. Teraz chodziłbym bez głowy. Pracowałem, podejmowałem wyzwania, uczyłem się. Z powodzeniem zrealizowałem wiele zadań. Ogromnym sukcesem było otwarcie Ośrodka Zdrowia we Włosienicy, chociaż wiele osób mówiło mi, że tego nie da się zrobić. Obecnie budowany jest Ośrodek Zdrowia w Grojcu, a z sołtysem Brzezinki rozmawiałem, co należy zrobić, aby i tam taki obiekt powstał.

Co się stało?
Tak naprawdę nie wiem, nie rozumiem i do dziś nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Na zebrania wiejskie przechodzą mieszkańcy ze swoimi problemami i oczekiwaniami, co niejednokrotnie irytowało wójta. Dlatego przygotował skandaliczną w mojej opinii prezentację - „jak rozmawiać z wójtem”, którą przedstawiał na początku zebrania. Następnie po prostu zaczął ograniczać swoje kontakty z mieszkańcami, nie bywał na zebraniach wiejskich, a ludzie czuli się lekceważeni. Chodziłem ja. Przekazywałem wójtowi sugestie mieszkańców, że przede wszystkim z nim chcą się spotykać, ponieważ to on jej osobą decyzyjną w gminie. Informowałem go, że rośnie niezadowolenie społeczne, tworzy się negatywny elektorat, który zagłosuje na kogokolwiek, byle nie na niego. Wójt skłócił się z prezydentem Oświęcimia, z Galerią Niwa, szkołą wyższą, niektórymi dziennikarzami, a ja otrzymywałem odpowiedź: „ja jestem pijarowcem, wiem co mam robić”. Zamiast oczekiwanych przeze mnie prób naprawy sytuacji, wójt potraktował mnie jak konkurenta. Chciał, żebym się zobowiązał do nie kandydowania w nadchodzących wyborach samorządowych. Po tym radni napisali list w mojej obronie, poszli na spotkanie z wójtem. Z ich relacji dowiedziałem się, że przyczyną sporu między nami jest brak tego zobowiązania z mojej strony.

Ale trwał Pan na stanowisku.
Czara goryczy przelała się, kiedy na spotkaniu w jednym z przedszkoli, wójt żalił się pani dyrektor, że ma pretensję do jednej z urzędniczek, że nagrywała jak inna pracownica urzędu sprząta jego prywatny samochód. Wracając do urzędu sprzeczaliśmy się w samochodzie o wykorzystywanie stanowiska do celów prywatnych. Potem dowiedziałem się, że inni pracownicy o tym wiedzieli i nie był to jednorazowy przypadek. W moim przekonaniu zastępca wójta nie jest od poklepywaniu wójta po plecach. Powinien mieć odwagę zapalić czerwone światło jak przekraczane są zasady właściwego postępowania bez względu na konsekwencje, jakie miałoby to przynieść.

I ta kropka nad „i” kiedy została postawiona?
Kiedy nie podpisałem mu delegacji do Brazylii (na ok. 2,5 tys. zł diety). Mówiłem, że ten wyjazd bez konsultacji z mieszkańcami Brzezinki, z Radą Gminy, Międzynarodową Radą Oświęcimską czy Państwowym Muzeum nie będzie dobrze postrzegany. Dlatego odradzałem ten wyjazd, który w mojej ocenie może budzić konflikty i kontrowersje, a nie przyniesie spodziewanych przez wójta korzyści. Uznaję, że to mogło być bezpośrednią przyczyną mojego zwolnienia. Zresztą wielokrotnie w maju słyszałem od wójta, że mnie zwolni. Złą atmosferę czuli wszyscy: pracownicy urzędu, radni, sołtysi. Nie pozostało to bez wpływu na moje zdrowie. Byłem na zwolnieniu lekarskim przez niemal miesiąc.

Wrócił Pan do pracy 3 lipca i otrzymał wypowiedzenie.
Przyszedłem przed godz. 8 i czułem, że coś wisi w powietrzu. Około 10 wójt poprosił mnie do swojego gabinetu i wręczając mi wypowiedzenie powiedział „Dziękuję za pracę”. I tyle. Na koniec dnia pożegnałem się z pracownikami i pojechałem do domu. Biurko posprzątałem już w maju. Chce podziękować wszystkim radnym, sołtysom, pracownikom urzędu i jednostek gminnych oraz przedstawicielom organizacji społecznych i stowarzyszeń za życzliwość i owocną współpracę.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 12

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto