Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hokej. Największym wrogiem Unii Oświęcim jest....mentalność

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Oświęcimianie ostatnio zapomnieli o wsparciu dla swego bramkarza, więc rywale "dziurawili" siatkę bramki Unii.
Oświęcimianie ostatnio zapomnieli o wsparciu dla swego bramkarza, więc rywale "dziurawili" siatkę bramki Unii. Fot. Jerzy Zaborski
Unia Oświęcim po raz pierwszy od przejęcia nad nią opieki przez Jirziego Szejbę zakończyła weekend bez punktów. Po porażkach u siebie z Podhalem (0:4) i w Opolu z Orlikiem (2:4) jej byt w elitarnej „szóstce” hokejowej ekstraklasy znowu jest zagrożony.

A jeszcze do niedawna w Oświęcimiu odliczano serię zwycięskich spotkań, a uzbierało się ich aż sześć. Podkreślano, że pokonanie głównych pretendentów do mistrzostwa Polski, jak Comarch Cracovii, czy GKS Tychy, nie jest dziełem przypadku. Ba, analizowano nawet możliwość walki o zajęcie 4. miejsca przed fazą play-off, co dałoby Unii komfort gry w ćwierćfinale nie tylko z racji rozpoczęcia rywalizacji we własnej hali, ale uniknięcia największych mocarzy tegorocznych rozgrywek, bo poza „Pasami” i Tychami zalicza się do nich także Tauron Katowice, obecnie wicelider.

Tymczasem po dwóch porażkach oświęcimianie mocno skomplikowali sobie życie. Mają tylko punkt przewagi nad Automatyką Gdańsk i pięć nad ósmym w tabeli Orlikiem Opole, a do zakończenia fazy zasadniczej pozostało jeszcze siedem kolejek.

- Mam świadomość tego, że sportowo do mocarzy nie należymy, ale podejmując się pracy w Oświęcimiu zwracałem uwagę, że wielu zawodników Unii potrafi być walczakami, a takich właśnie mi potrzeba. Czyżby w tej kwestii coś się zmieniło – pyta retorycznie Jirzi Szejba. - Każdy kij ma dwa końce. Jeśli upajaliśmy się sukcesami, a wszystko jest dla ludzi, trzeba jednak pamiętać, że każdy wygrany mecz sprawiał, iż rywale zaczynali nam się coraz bardziej przyglądać. Nagle urośliśmy do zespołu dopominającego się o miejsce w czołówce. Zatem i przeciwnicy będą z nami grali nieco inaczej. Trzeba umieć pewne sprawy przewidzieć, a nie żyć tylko jedną chwilą, bo ona szybko przeminie.

Najlepszym przykładem tego, że rywale inaczej grają z Unią były derby Małopolski przeciwko Podhalu, zakończone porażką oświęcimian we własnej hali 0:4. - Zostaliśmy pokonani przez górali własną bronią – uważa Szejba. - Nowotarżanie byli lepsi tego dnia i zasłużenie wygrali, to nie ulega wątpliwości. Gdybyśmy zagrali na poziomie sprzed kilku kolejek, nie zeszlibyśmy z lodu o niczym. Jednak czegoś nam brakowało. Nie było agresji w grze, chęci zwycięstwa, która wcześniej aż biła z oczu moich zawodników.

Niektórzy jednak zwracają uwagę na szczuplejszą od innych ekip kadrę oświęcimskiego zespołu. Granie trzema atakami, przy czterech formacjach konkurencji, przy jednocześnie bardzo szybkim tempie rozgrywek, musiało się kiedyś odbić na zespole. - Naszym największym wrogiem nie są braki kadrowe, czy nieskuteczność, ale przede wszystkim...mentalność – podkreśla czeski szkoleniowiec Unii. - Jeśli ktoś z moich podopiecznych myślał, że po sześciu wygranych nagle wszyscy zaczną przed nimi klękać, prosząc o najniższy wymiar kary, ten był w błędzie. Taki tok rozumowania jest sportowym samobójstwem. Śrubowanie rekordów powinno sprawiać, że zawodnicy muszą umieć wydobywać z siebie ostatnie rezerwy, by podołać kolejnym wyzwaniom. To dlatego przed najbliższymi spotkaniami musimy przede wszystkim oczyścić głowy. Do pewnych postaw nie jestem przyzwyczajony. Skoro fortuna nam sprzyjała, trzeba było ligę brać mocno za rogi i starać się pomóc szczęściu, bo kolejnej szansy od losu możemy już nie dostać.

Mówiąc te słowa oświęcimski szkoleniowiec zwraca uwagę, że to właśnie porażka z Podhalem może w przyszłości okazać się brzemienna w skutkach. Gdyby udało się ograć górali, to – biorąc poprawkę na ich późniejszą porażkę u siebie z Katowicami – można byłoby rzeczywiście przygotować się do ataku na czwartą pozycję, zwłaszcza, że Unia w najbliższej serii podejmuje plasujące się na niej JKH GKS Jastrzębie. Tymczasem stracona szansa w meczu z Podhalem może sprawić, że oświęcimianie doświadczą na własnej skórze chichotu losu. Nawet, jeśli zajmą upragnione 6. miejsce, to mogą w ćwierćfinale wpaść na trzecią w tabeli Cracovię (w ćwierćfinale gra się z klucza: 1-8, 2-7, 3-6 i 4-5 – przyp. red), która w obecnej formie, na koniec fazy zasadniczej, może nie odzyskać utraconej na rzecz katowiczan pozycji wicelidera, a właśnie konfrontacji z mistrzami Polski w pierwszej fazie play-off oświęcimianie chcieli przecież uniknąć...

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto