Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hokej. Unia Oświęcim postraszyła Cracovię w hali mistrzów Polski

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mateusz Gębczyk, obrońca Unii (w białej koszulce) stara się powstrzymać Filipa Drzewieckiego, napastnika Cracovii.
Mateusz Gębczyk, obrońca Unii (w białej koszulce) stara się powstrzymać Filipa Drzewieckiego, napastnika Cracovii. Fot. Jerzy Zaborski
Unia przegrała wyjazdowe derby Małopolski z Cracovią 1:3. Porażka z mistrzem Polski ujmy nie przynosi, ale przy odrobinie szczęścia oświęcimianie mogli pokusić się pod Wawelem o jakąś zdobycz.

Najważniejsze, że oświęcimianie podjęli walkę w hali mistrza Polski i nie przegrali meczu w szatni. - Chłopcy zagrali dobre spotkanie – przyznaje Josef Dobosz, trener Unii. - Zabrakło nam odrobiny szczęścia. Jak zwykle czołową postacią krakowskiego zespołu był bramkarz Rafał Radziszewski. Nie wiem, czy nie możemy już mówić o kompleksie tego zawodnika. W pierwszej rundzie, w Oświęcimiu, także utrzymał mistrzom wynik, kiedy staraliśmy się odwrócić losy tego meczu.

Oświęcimianie potrafią grać z Cracovią. Mecze tych ekip zawsze są na styku. Brakuje im jednak szczęścia. W takich meczach o końcowych wynikach decydują detale. - Nie możemy sobie strzelać samobójczych goli, bo trzecie trafienie dla rywali było z gatunku kuriozalnych – uważa Sebastian Kowalówka, napastnik Unii, który wcześniej przez wiele lat występował w Krakowie. - Na pewno „Pasy” nie były poza naszym zasięgiem. To dlatego szkoda straconej szansy, choć z perspektywy trybun być może wyglądało to jak, jakby krakowianie mieli pełną kontrolę w tym meczu.

Unia w końcówce mogła pokusić się o punkt. Przy stanie 3:1, na 180 s przed końcem spotkania, grała w podwójnej przewadze. W hokeju to bardzo dużo czasu, żeby odwrócić losy meczu. Krakowianie przekonali się o tym nie tak dawno podczas wizyty w Tychach, gdzie właśnie w końcówce przegrali – wydawałoby się – wygrany już mecz. - Nie chciałem zdjąć bramkarza w podwójnej przewadze, żeby grać w układzie 6 na 3. Ten przywilej chciał zachować do momentu powrotu pierwszego z ukaranych krakowian, na wypadek zdobycia kontaktowej bramki, żeby do końca meczu mieć o dwóch graczy więcej i potem szukać szansy nawet na dogrywkę.

- Wydaje mi się, że w przewagach zbyt dużo kombinowaliśmy, szukając jak najbardziej czystej pozycji do zdobycia gola. Tymczasem powinniśmy zdecydowanie więcej strzelać – analizuje Damian Piotrowicz, inny z oświęcimskich graczy.

Hokeiści Unii zostawili na lodzie kawał zdrowia. Mocno poturbowany był Kamil Paszek, który z obolałym barkiem opuścił krakowską halę lodową. Nazajutrz po meczu ciągle uskarżał się na ból, ale być może nie uda mu się wyjść na lód w piątek, na mecz przeciwko tyskiemu GKS-owi. Z kolei Mateuszowi Gębczykowi pozostała blizna na prawym policzku, który w ferworze walki został rozcięty. - Jak wchodziłem w seniorskie granie, to często słyszałem, że hokej boli. To stwierdzenie zawsze jest aktualne i doświadczają tego kolejne pokolenia zawodników – kwituje Sebastian Kowalówka.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto