Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

I liga siatkarzy: Mateusz Ogrodniczuk z natury bardzo pogodny, ale na parkiecie musi być łobuzem...

Jerzy Zaborski
Mateusz Ogrodniczuk mówi o sobie, że jest siatkarskim samoukiem.Talent wykuwał głównie w szkole, na lekcjach wychowania fizycznego...
Mateusz Ogrodniczuk mówi o sobie, że jest siatkarskim samoukiem.Talent wykuwał głównie w szkole, na lekcjach wychowania fizycznego... Fot. Jerzy Zaborski
Dla 23-letniego Mateusza Ogrodniczuka to pierwszy sezon na zapleczu siatkarskiej ekstraklasy w obronie barw Kęczanina Kęty. Znając jego pasję do pracy, być może uda mu się przebić na krajowe salony. Ma też jednak gotowy wariant na życie poza siatkówką. Jak mówi, kariera sportowa czasem bywa krótka, bo życie potrafi być przewrotne. Nie zawsze pozwala robić to, co się kocha. Na szczęście chłopiec rodem z Siedlec może liczyć na życzliwość innych, którzy pomagają mu w spełnianiu marzeń.

Atakujący Kęczanina pojawia się na parkiecie w trudnych dla zespołu momentach. Kibice żartują, że jego wejście gwarantuje pięć setów emocji. Tak było nie tylko w Kętach, w przegranym meczu z Krispolem Września (2:3), ale wcześniej z Espadonem Szczecin (3:2) i w Wałbrzychu, przeciwko Victorii (2:3).

– W trudnych momentach trener szuka nowych rozwiązań, zwykle w trzecim secie, ale przeciwko Wrześni pojawiłem się już w drugim _– wspomina Mateusz Ogrodniczuk. – _Powoli się rozkręcałem. „Odpaliłem”, żeby w trzeciej i czwartej odsłonie osiągnąć najwyższe obroty. Jarek Macionczyk widział, że mi dobrze idzie, więc grał na mnie.

Jednak w dogrywce nie mógł się przebić przez blok rywali. – _Bo wyciągnęli wnioski, więc z czasem szli z opcją do mnie. Trudno, żeby było inaczej _– uważa kęcki zawodnik.

Przygoda z Młodą Ligą to wielkie przeżycie

Do Kęt trafił z Bielska-Białej, gdzie w barwach BBTS występował w młodzieżowej ekstraklasie, zostając w niej czwartym najlepiej punktującym zawodnikiem. Były okresy, kiedy był na szczycie klasyfikacji. Jednak ostatecznie miejsce tuż poza podium także odbiera jako wielkie osiągnięcie. – _W młodej ekstraklasie mogłem poczuć namiastkę seniorskich rozgrywek na najwyższym szczeblu. Życzę wszystkim młodym sportowcom przeżycia czegoś podobnego, co mnie spotkało _– podkreśla atakujący Kęczanina.

Był bliski załapania się do seniorskiego składu bielskiego zespołu, występującego w ekstraklasie. – Jednak latem, w bielskim klubie, przeciągała się decyzja o zatrudnieniu nowego szkoleniowca – tłumaczy Ogrodniczuk. – Ostatecznie, po słabym dla bielszczan sezonie zdecydowano się w ataku postawić na doświadczonych atakujących. Rola trzeciego nie bardzo mi odpowiadała, bo pewnie często w ogóle nie jeździłbym na mecze. To dlatego chętnie skorzystałem z możliwości występów w Kętach.

Jeszcze w Bielsku-Białej Mateusz Ogrodniczuk zapamiętał jedną z wizyt u masażysty. – Zapytał mnie, na jakiej gram pozycji. Atakującego – wypaliłem. W odpowiedzi usłyszałem, że w takim razie muszę być prawdziwym łobuzem – mówi z uśmiechem kęcki zawodnik. – To oczywiście gryzie się z moją naturą, bo jestem pogodnie usposobionym człowiekiem, ale „maser” miał na myśli umiejętność podejmowania szybkich i trudnych decyzji.

Próbował wszystkiego, ale warunki fizyczne skazały go na siatkówkę

Jak każdy chłopiec próbował wszystkich dyscyplin sportu. Głównie w szkole, na lekcjach wychowania fizycznego czy SKS-ach. Był zatem czas uganiania się za piłką nożną czy gry w koszykówkę.

_– Na przełomie gimnazjum i liceum mocno wyciągnęło mnie do góry, więc postanowiłem swoje warunki fizyczne wykorzystać w siatkówce. Zazdroszczę młodzieży Kęczanina wzorcowego modelu szkolenia. Nie miałem takiego komfortu, jaki jest Kętach, żeby w kadetach, czy juniorach mieć możliwość walki o medale mistrzostw Polski, a to są wspomnienia na całe życie. Nigdy nie jeździłem na obozy kondycyjne _– podkreśla Mateusz Ogrodniczuk.

Zaczął się bawić w siatkówkę w IV lidze mazowieckiej, w drużynie SKF Mokobody. Cieszył się z awansu do III ligi. Prowadzący go wówczas trener Marcin Kamiński, uznał, że powinien spróbować swoich sił wyżej. Od strony sportowej nie było żadnych przeszkód, ale plany pokrzyżowała...

...śmierć ojca

– Tata, Krzysztof, zawsze był pasjonatem sportu. Stale zachęcał mnie do jego uprawiania i był moim najbardziej zagorzałym kibicem _– wspomina kęcki siatkarz. – _Prowadził firmę przewozową. Cztery lata temu zginął tragicznie. Nie widział mnie już w seniorskiej rywalizacji. Myślę, że teraz spogląda na mnie gdzieś z góry, ciesząc się moimi systematycznymi postępami. Oczywiście po jego śmierci zastanawiałem się nad sportową przyszłością. Jednak starszy o cztery lata brat Grzegorz nalegał, bym poszedł do Bielska-Białej grać w młodej ekstraklasie, skoro pojawiła się taka szansa.

Płynne przejście w seniorskie granie

Nie uważa, by przejście z regularnego grania w młodzieżowej ekstraklasie do walki o miejsce w Kęczaninie było dla niego krzywdzące. – Cieszę się, że trafiłem do Kęt, gdzie jest młoda drużyna i wszyscy są partnerami _– uważa Ogrodniczuk. – Doświadczony Jarek Macionczyk jest dla nas jak ojciec. Na ataku trener Marek Błasiak stawia na Jonasza Bieguna, a moim zadaniem jest danie dobrej zmiany. Najbardziej żałuję, że nie udało mi się zaistnieć przeciwko KPS Siedlce, z którym przegraliśmy u siebie 1:3. Koledzy liczyli, że trener postawi na mnie w wyjściowym składzie, żebym dopiekł swoim krajanom. Byłem jednak wchodzącym. Pojawiłem się na parkiecie w trudnym momencie, w trzecim secie. Zepsułem dwie piłki. Nie „odpaliłem”, więc trener dał mi odpocząć. Przed tym sezonem mogłem też wrócić do Siedlec. Jednak skoro w Bielsku długo nie mogli podjąć ostatecznych decyzji personalnych, w moim rodzinnym mieście domknęli kadrę. Oferowali mi trzeciego atakującego, a to mnie też nie interesował_o – podkreśla zawodnik.

Jego zdaniem różnica między młodą ekstraklasą a seniorami jest zasadnicza. – _Zaplecze ekstraklasy nie wybacza błędów _– uważa kęcki siatkarz.

Gotowy wariant na przyszłość, niekoniecznie sportową

Podczas wyprawy do Wyszkowa kęcki klub miał tam swoich fanów. Okazało się, że to najbliższa rodzina Mateusza Ogrodniczuka przyjechała na mecz, mając niecałe 80 km od Siedlec. – Brat skrzyknął rodzinę i przyjechali pięcioma samochodami. Uzbierała się niezła grupka, więc jak zaczęła nas dopingować, w tamtejszej hali przez chwilę zapanowała konsternacja – wspomina kęcki atakujący.

W Bielsku-Białej uzyskał już tytuł licencjata na kierunku logistyka o specjalności transport. To oczywiście w związku z rodzinną firmą, po ojcu. – Na magisterce nie ma drugiego stopnia transportu, więc musiałem wybrać zarządzanie _– wyjawia zawodnik. – Jest ciężko, bo w tym sezonie ligę gramy nawet trzy razy w tygodniu, więc brakuje czasu na uczelnię. Jakoś jednak muszę dać sobie radę._

Przy świątecznym stole niczego sobie nie odmówi

Z utęsknieniem czeka na święta. – Nie tyle na jedzenie, co spotkanie w rodzinnym gronie. Bardzo lubię docinki pod swoim adresem ze strony wujków – podkreśla Mateusz Ogrodniczuk. – Jeśli chodzi o potrawy, niczego sobie nie odmówię, bo mam doskonałą przemianę materii. Jestem szczupły i tak już zostanie. Wspomnimy oczywiście tatę. A przy opłatku, najpierw podziękuję bratu za to, że dzięki niemu mogę realizować swoje marzenia. Może kiedyś będę mógł się mu za to odwdzięczyć. A jak nie będzie mi dane przebić się wyżej, to pomogę mu prowadzić rodzinny interes. Z tego tata też by się na pewno ucieszył...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto