Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

III liga piłkarska. „Być albo nie być” dla Trzebini

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Tomasz Sanok (z prawej, w żółtej koszulce) i jego koledzy z Trzebini musza walczyć z większą determinacją, bo inaczej nie tylko Karpaty Krosno, ale także inni rywale im "odlecą".
Tomasz Sanok (z prawej, w żółtej koszulce) i jego koledzy z Trzebini musza walczyć z większą determinacją, bo inaczej nie tylko Karpaty Krosno, ale także inni rywale im "odlecą". Fot. Jerzy Zaborski
MKS Trzebinia/Siersza przegrała na własnym boisku z Karpatami Krosno 1:2 (1:0). Porażka bardzo zabolała podopiecznych Roberta Moskala, bo decydującego gola stracili w ostatniej minucie doliczonego czasu. Trzebinianie spadli na 13. pozycję. Ich sytuacja staje się trudna, bo w najbliższej kolejce pauzują. Zatem kolejny mecz u siebie, przeciwko Unii Tarnów, urośnie do rangi „być albo nie być”

- Jak widać, los nie oszczędza w tych rozgrywkach beniaminków – rozpoczyna Robert Moskal, trener trzebinian, który jednak nie chce wszystkiego zrzucać na brak szczęścia.

To przecież trzebinianie zdobyli pierwsi bramkę, w dodatku bardzo szybko, więc w sercach kibiców zaczęła się tlić nadzieja, że ich pupile wracają do starych, dobrych czasów, kiedy na własnym boisku regularnie odnosili zwycięstwa. Mniejsza już o rozmiary. Nikt nie oczekiwał strzeleckich fajerwerków, kiedy przy Kościuszki padały uznane firmy piłkarskie. Chodziło o to, żeby zespół wreszcie się odblokował. Po raz ostatni wygrał...25 września ubiegłego roku w Daleszycach, z miejscowym Spartakusem 5:1. Od tamtej pory minęło 167 dni. - Na pewno gdzieś w tyle głowy zawodnikom siedzi fakt, że – mimo starań - nie udaje się wygrać – analizuje Moskal. - W dodatku jeszcze dodatkowo dołują ich okoliczności porażki, jak choćby z Karpatami Krosno. Teraz trzeba być już nie tylko trenerem, ale i psychologiem.

Brak wiary widoczny jest na boisku. Nie wszyscy zawodnicy walczą z ogromną determinacją. - Życzyłbym sobie, aby wszyscy chłopcy walczyli z takim zaangażowaniem, jak to demonstrują Marcin Kalinowski, czy Dariusz Gawęcki – tłumaczy Moskal. - Dla tych zawodników nie ma straconych piłek. Dosłownie gryzą trawę. W naszej sytuacji nie ma innego wyjścia, jak tylko walka od pierwszej do ostatniej minuty. To właśnie brak agresji na boisku sprawia, że chłopcy w polu karnym, czy tuż przed nim, dają się przepchnąć w indywidualnych pojedynkach i w ten sposób tworzą się zalążki sytuacji bramkowych dla rywali. Potem już zaczyna działać element domina. Inny odpuści, ktoś nie zaasekuruje odbitej piłki przez bramkarza i nieszczęście mamy gotowe. Rywale bezlitośnie wykorzystują nasze błędy, a sami musimy tak ciężko pracować na swoje każde trafienie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto