MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jakie tajemnice ukrywali średniowieczni mnisi?

EWA KOZAKIEWICZ
Mnisi mieli poczucie humoru i rysowali w księgach niemal niewidoczne myszki fot. Adam Wojnar
Mnisi mieli poczucie humoru i rysowali w księgach niemal niewidoczne myszki fot. Adam Wojnar
Bezimienny mnich był wprawdzie pogodny, ale nieco znużony. Trudno mu się dziwić, bo dzień po dniu, rok po roku, od wschodu do zachodu słońca spędzał czas w klasztornym skryptorium.

Bezimienny mnich był wprawdzie pogodny, ale nieco znużony. Trudno mu się dziwić, bo dzień po dniu, rok po roku, od wschodu do zachodu słońca spędzał czas w klasztornym skryptorium. Razem z innymi konfratrami miał dyspensę od oficjum tercji, seksty i nony - modlitw o godzinie dziewiątej rano, dwunastej i drugiej po południu.

Wszystko to po to, aby nie przerywał pracy w porze, kiedy jest jasno. Kończył ją na nieszpór, latem nawet na kompletę. Jego "wydajność" to od 3 do 6 kart dziennie, więc przepisanie Biblii zajmowało mu rok. Średnio w ciągu swego całego życia jeden skryba dał radę stworzyć około 40 dzieł.
Ta praca dawała satysfakcję. Przede wszystkim dlatego, że do opactwa trafiały najciekawsze księgi, nie tylko religijne, ale także najnowsze traktaty naukowe.

Kopiści przepisywali je na zamówienie możnych ówczesnego świata, ciesząc się opieką stojących wyżej w hierarchii duchownej opatów, którzy, co ciekawe, jak dzisiejsi menedżerowie, rywalizowali między sobą walcząc o zlecenia.

W skryptorium, w którym przy oddzielnych pulpitach pracowało naraz i kilkudziesięciu zakonników, panowała cisza. Słychać było każde przewrócenie karty kodeksu, ruch pumeksu po pergaminie, ostrzenie piórka wkładanego do inkaustu z atramentem. Bzyk muchy. Ba, nawet... pokusę umysłu pełnego pychy. Że oto posiada się wiedzę wcześniej przed innymi. Jak tę, którą głosił paryski filozof - profesor Jan Burydan, kwestionujący arystotelesowską teorię fizyki.

To on wprowadził pojęcie impetu ciał. Ciekawe - myślał sobie przepisujący czarne robaczki tekstu mnich i by się trochę rozerwać, narysował czerwonym atramentem na marginesie myszkę ze śmiesznie zawiniętym ogonkiem. Przy innej, ważnej kwestii umieścił nastroszonego kotka, dalej sowę.

- Był nawet krasnoludek - opowiadają pracujące przy rękopisie Burydana konserwatorki: Katarzyna Wawrzyniak-Łukaszewicz i Agnieszka Ciesielska. - Pracujący na tą księgą mnich musiał mieć poczucie humoru. Pomagało mu ono pewnie uciec od monotonii codziennego zajęcia - podejrzewa Ciesielska, która przyznaje, że czternastowieczny traktat paryskiego mistrza filozofii napisany po łacinie jest najlepiej zachowaną księgą pokazywaną w Muzeum Historyczno-Misyjnym Księży Misjonarzy.

Na zlecenie księdza dr. Wacława Umińskiego, dyrektora Biblioteki Misjonarzy, pracy przy 112 woluminach podjęły się w 2007 roku konserwatorki z Toruńskiego Stowarzyszenia dla Ratowania Książek i Archiwaliów po powodzi "Pro libris", założonego przez dr Halinę Rosę.

Na wystawie pod hasłem "Na ratunek książce", przy ulicy Stradomskiej 4, można oglądnąć kilkadziesiąt odnowionych obiektów z tzw. księgozbioru kleparskiego, znaczonego jednolitą sygnaturą. To księgi będące częścią starodruków Biblioteki Stradomskiej, która powstała od samego początku istnienia Domu Księży Misjonarzy, to znaczy od 1686 roku.

Od tego czasu Biblioteka działa nieprzerwanie. Wzbogaciła się już o księgozbiory domów zgromadzenia z Krakowa i z Warszawy, a po II wojnie światowej ze Lwowa, Tarnowa i z Zakopanego. W 1995 r. do zbiorów dołączyła kolekcja z domu kleparskiego w Krakowie. Obecnie liczy sobie ona 15 tysięcy starodruków o charakterze głównie religijnym. Wśród nich są unikatowe wydania od Biblii Sacra z 1260 roku, po Biblię Leopolity - pierwsze polskie tłumaczenie z 1561 roku.

Ta Biblia ma jedyną kartę ręcznie iluminowanych postaci, np. barwnego maleńkiego Jezusa Chrystusa w szczycie obrazu, czy króla Dawida. Znana jest też proweniencja tej księgi. Była pamiątką po Zofii Zaplatalskiej z Galicji, która cudem ocalawszy w 1846 roku, ofiarowała ją jako rzecz najcenniejszą swojej siostrze ciotecznej, Xawierze z Zakrzewskich Jenicz.

Jak trafiła do misjonarskiego księgozbioru? Nikt nie wie. Podobnie jak nieznane są losy dwóch XVII-wiecznych ksiąg cerkiewnych, czy XVIII-wiecznego graduału służącego zakonnikom do śpiewu. Łącznie wszystkie pozycje odnowiono za kwotę 28 tys. złotych, z czego 25 tys. wyłożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Wystawa "Na ratunek książce" czynna jest do 18.02 w Muzeum Historyczno-Misyjnym Zgromadzenia Misjonarzy przy ul. Stradomskiej 4.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Johnny Wactor nie żyje. Tragiczna śmierć znanego aktora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto