Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jakub Lofek z Unii Oświęcim przebojem wdarł się do światowej elity juniorów w łyżwiarstwie figurowym. To owoc pasji w podejściu do treningu

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Jakub Lofek (z lewej) z mamą i trenerką jednocześnie, Ewą. Tutaj na młodzieżowych igrzyskach w Finlandii. Po ich zakończeniu były mistrzostwa świata juniorów
Jakub Lofek (z lewej) z mamą i trenerką jednocześnie, Ewą. Tutaj na młodzieżowych igrzyskach w Finlandii. Po ich zakończeniu były mistrzostwa świata juniorów Zbiory zawodnika
Rozmowa z 17-letnim JAKUBEM LOFKIEM, finalistą mistrzostw świata juniorów w łyżwiarstwie figurowym, w Tallinie, zawodnikiem UKŁF Unia Oświęcim

Wiosna pełną parą, a tutaj proszę, mamy spektakularny wynik w zimowej dyscyplinie...

Mistrzostwa świata, ze względu na pandemię koronawirusa, były kilkakrotnie przekładane. Przez moment straciłem nadzieję, że się odbędą. To dlatego w zakończonym sezonie najważniejszą dla mnie imprezą były młodzieżowe igrzyska w Finlandii. To właśnie po nich odbyły się mistrzostwa świata.

Jak czuje się młody człowiek, pewnie jeszcze chłopiec, który wdarł się do młodzieżowej światowej elity łyżwiarstwa figurowego i przeszedł do historii?

Rozumiem podtekst pytania. Fakt, że po 11 latach solista z Oświęcimia znalazł się w finałowej stawce juniorskich mistrzostw świata daje satysfakcję z ciężkiej pracy. To jest potwierdzenie, że to, co robię i kocham, ma sens. Z drugiej strony chciałoby się więcej.

Mianowicie?

Do programu dowolnego awansowałem z ostatniego, 24. miejsca gwarantującego start w finałowej rozgrywce, czyli po programie krótkim. Celem było poprawienie życiowego wyniku za całokształt imprezy, czyli za dwa starty. Po programie krótkim wydawało się, że jestem na dobrej drodze do zrealizowania tego zadania. Pojechałem w nim to, co było zaplanowane, czyli kombinację skoków potrójnego lutza z podwójnym toe-lopem, potrójnego flipa i podwójnego axla. Jednak w programie dowolnym nie wszystko poszło mi tak, jak chciałem. To dlatego do poprawienia życiowego wyniku zabrakło mi 10 punktów za dwa starty. Nie udało mi się poprawić pozycji zajmowanej po programie krótkim. Jednak z drugiej strony nie mogę narzekać. Przecież po programie krótkim wyprzedziłem pierwszego zawodnika, który nie awansował do finału zaledwie o 0,02 punktu. Zatem – jak na debiut w mistrzostwach świata – nie mam powodów do narzekań.

Gdyby udało się poprawić życiowy wynik to…

Mógłbym skończyć mistrzostwa w okolicach 16. miejsca. W Tallinie mogłem zmierzyć się najlepszymi rówieśnikami na świecie i teraz wiem, że - choć w Polsce łyżwiarstwo figurowe jest niszową dyscypliną - mogę podjąć walkę z przeciwnikami mającymi większe możliwości treningowe.

Czy praca pod okiem mamy to atut, czy może odwrotnie?

Wydaje mi się, że atut. Bardzo dobrze nam się współpracuje. Dobrze rozumiem mamę jako trenerkę, a z kolei ona potrafi wejść w moją „skórę”. Efektem tej współpracy jest wynik uzyskany w mistrzostwach świata.

Czy zatem od dzieciństwa byłeś skazany na łyżwiarstwo, skoro mama jest trenerką właśnie w tej dyscyplinie sportu?

Mama nie wywierała na mnie żadnego nacisku. Będąc małym chłopcem uganiałem się za piłką w klubie mojej miejscowości, czyli w Grodzisku. Występowałem na prawej pomocy (śmiech). Moja przygoda z futbolem trwała do szóstej klasy „podstawówki”. Jednak ostatecznie postawiłem na łyżwiarstwo figurowe. Tę dyscyplinę kocham. To widać, słychać i czuć.

A propos ostatnich słów. Łyżwiarz musi być wszechstronnie uzdolniony. Nie myślę tylko o gibkości, ale musi mieć w sobie trochę artystycznej duszy.

Dokładnie. Trzeba umieć przekazać programowe emocje. Być trochę aktorem, robiąc to w rytm muzyki. Nie zaliczam się do specjalnie umuzykalnionych, ale lata praktyki na lodzie robią swoje (śmiech).

Czasem łyżwiarze się przebranżawiają, tworząc pary sportowe lub taneczne. Nie myślałeś o zmianie?

Na treningach próbowałem trochę poczuć klimat pary sportowej, ale pozostanę przy solowych występach. Jazda w parze nie jest łatwa. Partnerzy muszą być do siebie dobrze dopasowani, a to bywa czasem bardzo trudne.

Ciężko pogodzić naukę ze sportem, bo przecież częste wyjazdy na zawody wiążą się z nieobecnościami w szkole?

W powiatowej „Dwójce” mam indywidualny tok nauczania. Jednak, jeśli to tylko możliwe, chodzę na zajęcia do klasy. Indywidualny tok nauczania daje ten komfort, że - nieobecność wynikająca z zawodów – nie konsekwencji w postaci absencji – i zaniżania frekwencji. Nie mam kłopotów z nadrabianiem zaległości materiału szkolnego. Lubię matematykę, więc w przyszłości postawię raczej na nauki ścisłe.

Plany na następny sezon?

Podejmę kolejne wyzwanie na mistrzostwa świata. Muszę ponownie wywalczyć kwalifikacje na tę imprezę, zarówno w programie krótkim, jak i dowolnym. Chyba, że światowa federacja obniży wiek juniora do 17 lat, bo daje się słyszeć o takich projektach. Obecnie w seniorach można startować po skończeniu 15 lat, a górną granicą dla juniora jest 19 lat. Gdyby zmiana przepisów weszła w życie, byłbym już skazany na walkę w seniorskim towarzystwie.

W Oświęcimiu szykuje się wymiana band wokół tafli, więc lodu już nie ma. Trzeba sobie jakoś radzić.

Będziemy szukać lodu w innych miastach Polski. W czerwcu mamy obóz kondycyjny w Mrzeżynie. Jeśli terminy remontu w oświęcimskiej hali zostaną dotrzymane, lód ma zostać zamrożony 20 lipca.

Znajdujesz jeszcze czas dla siebie?

Pewnie. Mamy swoją paczkę, z którą gramy w siatkówkę. Trzeba czasem oderwać się od łyżwiarstwa, żeby za nim zatęsknić (śmiech).

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto