Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jeden dzień z życia ratownika medycznego w czasie pandemii koronawirusa. To prawdziwy horror i praca ponad siły i możliwości [ZDJĘCIA]

Monika Pawłowska
Monika Pawłowska
Ratownicy medyczni dwoją się i troją, by ratować życie i zdrowie ludzkie.
Ratownicy medyczni dwoją się i troją, by ratować życie i zdrowie ludzkie. Polskapress
Przed pandemią koronawirusa ratownicy medyczni przychodzili do pracy i w kilka sekund wskakiwali w „uniformy” z napisem ratownik medyczny. Teraz nawet kilkanaście minut zabiera im ubranie się od stóp do głów w kombinezon, który ma ich chronić przed śmiertelnym wirusem. Ale nie narzekają, że pracują ponad miarę, często ostatkiem sił. Każdego dnia przystępują do pracy, by chronić nasze życie i zdrowie. Nawet jeśli karetka nie przyjeżdża na czas po wezwaniu, oni są w pracy. Czekają w kolejce przed szpitalami, a potem dezynfekują siebie i karetki.

Kliknij w przycisk „zobacz galerię” i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE.

Codzienne życie ratowników medycznych z Oświęcimia

Dzień pracy ratownik medyczny zaczyna od prysznica. Potem ubieranie się w służbowy „gajer” i w zależności od sytuacji, zakłada na siebie fartuch lub kombinezon chroniący przed wirusami.

- Ubranie fartucha zajmuje kilka minut, a kombinezonu nawet kilkanaście

- mówi ratownik medyczny chcący zachować anonimowość. - Potem czepek, ochraniacze na buty i ze trzy pary rękawiczek, bo jak ściągnę jedne, mam kolejne - dodaje.

Cała procedura trwa kilkanaście minut. Podobnie sytuacja ma się po powrocie do bazy. Poza dezynfekcją karetki, uzupełnieniem sprzętu, muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo. To kolejne 1,5 godziny. Najpierw zdjęcie całego „osprzętu” i zapakowanie do worka. Potem dokładny prysznic, by ewentualnego wirusa nie wynieść na zewnątrz, albo do domu, w którym są teraz raczej gościem.

- W 10 dni mam przepracowane 157,5 godziny czyli na każdą dobę przypada prawie 16 godzin pracy - mówi ratownik medyczny. - To trwa już miesiącami. Nie skarżymy się, pracujemy nadal, ale już właściwie na oparach - dodaje.

Na początku pandemii ludzie uważali ich za bohaterów, solidaryzowali się z personelem medycznym, przynosili obiady i kanapki, maseczki i rękawice ochronne. Teraz jakby zapomnieli o cichych bohaterach, którzy wciąż są na pierwszej linii walki z koronawirusem.

W kolejce do zdrowia i życia w dobie epidemii koronawirusa

Na terenie powiatu oświęcimskiego jest tylko pięć karetek pogotowia czyli Zespołów Ratownictwa Medycznego. Dwie stacjonują w Oświęcimiu, po jednej w Zatorze, Kętach i Brzeszczach, przy czym ta ostatnia jest zakontraktowana tylko w godz. 7-23. Podobne ilości karetek są w powiatach chrzanowskim, olkuskim i wadowickim. W czasach przed pandemią to wystarczyło dla średniej wielkości powiatu. Czy w obecnej sytuacji obsłużenie tej ilości potencjalnych pacjentów jest to możliwe? Tylko w ciągu ostatnich dni dwukrotnie na ulicach Oświęcimia, wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, bo… nie było wolnych karetek pogotowia ratunkowego.

- Dajemy z siebie ile możemy, ale się nie rozmnożymy i to nie nasza wina, że jest karetek ile jest

- mówi ratownik medyczny. - Próbujemy Was ratować i przezwyciężyć ten chory system. Miejcie to na uwadze zanim w takich sytuacjach zmieszacie nas z błotem. Bo aktualnie w naszej pracy nie ma czasu nawet na oddanie moczu, a co dopiero na „kawusię i ciasteczka” - dodaje.

Ratownicy medyczni zawsze dawali z siebie wszystko, ale w czasach pandemii pracują za dwóch, a nawet trzech. Po kilkanaście godzin dziennie, bez jedzenia, picia i załatwiania spraw fizjologicznych.

Jak twierdzą, teraz to blisko 95 proc. wyjazdów ma znamiona podejrzenia COVID-19 typu gorączka, kaszel, duszność, zaburzenia węchu i smaku. Ale to nie oni, a dyspozytor decyduje o wyjeździe karetki. Czas oczekiwania na przyjazd trwa od godziny, do nawet kilku godzin. A potem kilkugodzinne czekanie przed szpitalem na przyjęcie z chorym.

- Pacjent cały ten czas spędza na noszach naszej karetki

- mówi ratownik medyczny. - Dla nas jako ratownictwa medycznego to jest także chore, ale musicie sobie zdać sprawę, że system ochrony zdrowia jest po prostu niewydolny. Mając na uwadze, że sytuacja jest identyczna w ościennych powiatach. I tak dobrze, że tak jak ostatnio w powiecie oświęcimskim, gdy pięć karetek jest gdzieś „uziemionych”, udało się wezwać śmigłowiec LPR-– dodaje.

Ratownicy medyczni podkreślają, że nie oczekują współczucia, ale zrozumienia.

FLESZ - Koronawirus najniebezpieczniejszy w historii. Uważaj na siebie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto