Udanie do oświęcimskiego zespołu wprowadził się pozyskany z Katowic środkowy napastnik 21-letni Kamil Kalinowski, który jest jednak wychowankiem toruńskiego klubu. Zaczyna imponować regularnością w zdobywaniu bramek. Wkupne do Unii zaliczył w ważnym dla niego meczu przeciwko katowickiemu GKS, wygranym przez Unię we własnej hali 2:1. W Jastrzębiu zdobył pierwszego gola, podrywającego kolegów do walki.
_- Pierwsza bramka w barwach Unii była dla mnie ważna z dwóch powodów. Przede wszystkim trafiłem katowiczan, bo ich wiceprezes złośliwie skomentował naszą przeprowadzkę do Oświęcimia. Zarzucił nam, że jeszcze rok wcześniej nie wiedzieliśmy, miał też na myśli Filipa Komorskiego, czy będziemy handlować na targu pietruszką, a jak wypromowaliśmy się na Śląsku, szybko stamtąd uciekliśmy _– rozpoczyna Kamil Kalinowski. - _Na meczu w Oświęcimiu nie wziąłem ze sobą natki pietruszki, by wręczyć katowickiemu działaczowi po zdobyciu bramki, ale uczynimy to razem z Filipem Komorskim po ewentualnych zdobyczach w Katowicach. Pamiętam, że muszę się jakoś kolegom wkupić za swoje pierwsze zdobycze. Wszystko zostanie z czasem uregulowane, bo przecież w przyrodzie nic nie ginie _– dodaje z uśmiechem
Jest zawodnikiem na dorobku, ale bardziej odpowiada mu czeska szkoła szkoleniowa. - Trener Mikula przede wszystkim stara się poukładać zespół taktycznie _– zdradza Kamil Kalinowski. - _Nie będę operował może jakimś hokejowym slangiem, ale teraz musimy zadbać o pokrycie skrzydeł, żeby nie dać się rywalom „rozbujać”. Przy Lebiediewie goniliśmy po łukach lodowiska, bo mieliśmy grać szeroko rozumianym pressingiem. Nie bardzo nam to wychodziło, a szkoleniowiec jakoś nie dokonywał korekt. Liczę, że z każdym meczem nasza gra będzie wyglądała lepiej, a i ze swojej strony mogę zapewnić kibiców, że pod względem strzelonych goli stać mnie na więcej, na co zresztą bardzo liczę.
Nie przypadkiem jest optymistą w kwestii poprawy skuteczności. - Mamy za sobą dopiero trzy mecze sezonu, a występowałem w trzech różnych formacjach – podkreśla Kamil Kalinowski. - Wierzę, że nowy czeski szkoleniowiec postawi na stabilizację i będę już na stale występował razem z Jarosławem Różańskim, którego podania są wręcz mistrzowskie. Trudno po nich spudłować. Kilka dobrych okazji zdarzyło mi się zmarnować, ale przecież wszystko wejść nie może. Gdyby tak było, nie grałbym w polskiej lidze – mówi z uśmiechem hokeista, którego drugim partnerem w ataku jest Damian Piotrowicz.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?