Kamil z Oświęcimia na praktyce w Himalajach. Student PWSZ uczył dzieci w Nepalu.
Drugi polegał na tym, że posiłki mógł jeść łyżką. Normalnie, łącznie z dyrektorem szkoły, wszyscy jedzą ręką. A w jadłospisie jest ryż pod różnymi postaciami, głównie z warzywami. – Nie ukrywam, że czekałem na środy, gdy był ryż z jajkiem i piątki, gdy kucharz serwował ryż z kurczakiem – opowiada Kamil. I niespodzianka: nie było problemów z dostępem do internetu, o ile wcześniej udało się doładować baterię w laptopie. Kamil spełnił także marzenie o wędrówce w Himalajach. Wprawdzie tylko na Mardi Himal (4,5 tys. m n.p.m.), ale jak dodaje, teraz tym bardziej będzie chciał tam wrócić. Na pewno do końca życia nie zapomni także, jak przez przypadek gdy szedł po wodę trafił na święto ku czci boga Shivy. Nie wie, jak to się stało, że zgodził się tańczyć 20 minut przed zebranym w świątyni tłumem. Dopiero na drugi dzień dowiedział się, co było w mleku, do którego wypicia zachęcała go jakaś młoda dziewczyna... marihuana. Więcej o podróży Kamila na www.tripbezendu.wordpress.com.