Dla kęckiego klubu sprawa jest o tyle bulwersująca, bo – jak usłyszeliśmy od jego działaczy – wpłacili do krajowej centrali pewną sumę pieniędzy. Zgodnie z ustaleniami, koszty transmisji miały się rozłożyć na klub, PZPS i stację telewizyjną. Poza tym, kęczanie, zgodnie z umową, umieścili na plakatach logo ogólnopolskiej stacji telewizyjnej.
Kęczanie chcieli pokazać się przed całą Polską, że siatkówka w ich sercach (także mieszkańców) zajmuje szczególne miejsce. Nie zrażali się tym, że żadna z pięciu awizowanych wcześniej transmisji nie doszła do skutku. Być może inne kluby chciały raczej zarobić na transmisji, a nie jeszcze za nią płacić.
Krajowa centrala umywa ręce, że to stacja telewizyjna nie zgodziła się na podpisanie umowy na pokazywanie pierwszoligowych spotkań, a i część winy leży po stronie klubów, bo przecież pięć nie zgodziło się na podpisanie umowy z PZPS na transmisje zgodnie z zasadami podziału jej kosztów.
Współpracująca z hokejem od wielu lat TVP Sport w przeszłości też zmieniała zasady współpracy z klubami. W poprzednim sezonie, już po rozpoczęciu rozgrywek, poinformowała kluby, że – w związku z trudną sytuacją telewizji publicznej – nie będzie pokazywać meczów rundy zasadniczej za darmo, ale – jeśli ktoś zapłaci 12 tysięcy złotych – to i owszem. Bezpłatne transmisje powróciły dopiero na play-off. Byli tacy, co płacili za transmisję, jak choćby Aksam Unia Oświęcim...
Skoro na zapleczu ekstraklasy siatkarzy niektóre kluby były gotowe na współpracę na zasadach dzielenia się kosztami, to może warto było inwestować w małe ośrodki, chcące się przy sporcie promować?
Trudno nie zadać sobie pytania, jak chciano przeprowadzić transmisję z pierwszego meczu sezonu w Kętach, bo takie były plany, w którym gospodarze potykali się w KPS Siedlce, skoro do dzisiaj krajowa centrala nie ma umowy z telewizją? Wreszcie, co byłoby, gdyby kęczanie zawarli specjalne umowy ze sponsorami tylko na jeden mecz, by przy okazji transmisji poszukać dodatkowych środków, a teraz zostaliby wystawieni do wiatru?
Zamieszanie wokół transmisji nie sprzyja pozyskiwaniu sponsorów do sportu, gdzie klub wypełnia wszystkie zobowiązania, by podołać wyzwaniom stawianym przez drugą stronę. Zmienia się nawet godzinę rozegrania meczu z 19. na 18., a wszystko przekreśla się na 24 godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Ot, takie polskie Hollywood, w którym wszystko się może zdarzyć.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?