Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kęty. W KPS analizują tabelę i liczą na cud, czyli utrzymanie w I lidze siatkarzy bez play-out

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Kacper Chmielewski (nr 5, rozgrywający KPS Kęty) wypuszcza w bój Mateusza Bogusa.
Kacper Chmielewski (nr 5, rozgrywający KPS Kęty) wypuszcza w bój Mateusza Bogusa. Fot. Jerzy Zaborski
Po ostatniej porażce KPS-u we własnej hali z Victorią Wałbrzych 2:3 w Kętach rozpoczęło się analizowanie tabeli, czy podopieczni Marka Błasiaka mają jeszcze szansę uniknięcia walki o utrzymanie w play-out.

Pewne jest, że ostatni rywal uciekł kęczanom na pięć punktów, a do końca fazy zasadniczej pozostały trzy kolejki. W dodatku otrzyma punkty walkowerem za wycofanego z rozgrywek Hutnika Kraków.

Jeśli kęczanie mieliby uniknąć baraży, to jedynie kosztem Camperu Wyszków, zajmującym obecnie 11. pozycję (jest zwolniona z play-out w związku z wycofaniem Hutnika), a do którego tracą cztery „oczka”. W dodatku kęczanie w ostatniej kolejce zagrają w Wyszkowie. Żeby jednak stawką tego meczu było utrzymanie, KPS musi poszukać jakichś zdobyczy w Nysie albo u siebie ze Ślepskiem Suwałki, a wyszkowianie muszą stracić pełne pule u siebie z Siedlcami (9. miejsce) i w Zawierciu (6. miejsce), co wcale nie jest takie nieprawdopodobne. - Ostatnie kolejki zawsze są specyficzne, bo często padają w nich nieoczekiwane rozstrzygnięcia. Faworyt może nie wytrzymać presji, bo walczy o miejsce premiowane udziałem w play-off, jak choćby Siedlce, a bywa też, że zlekceważy niżej notowanego rywala – analizuje Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy.

Kęccy kibice zastanawiali się, jak ich pupile zagrają z sąsiadem w tabeli. Czy potrafią udźwignąć presję wyniku związaną z walką o bezpieczne miejsce. Wcześniej pokonali u siebie dwóch ligowych faworytów, ale z pozycji skazanego na porażkę grało im się łatwiej.

- Może nie rozpatrywałbym naszego meczu w kategoriach presji, ale bardziej w kwestiach zdrowotnych _– tłumaczy Marek Błasiak. - _Do nieobecnego atakującego Bartka Klutha dołączył środkowy Jakub Lewandowski, którego zmogła grypa. Z „Lewym” w składzie nasz blok byłby wyższy, więc moglibyśmy obronić więcej piłek. Jego zastępca, Damian Zygmunt, bardzo się starał, ale do kolegi z wyjściowego składu jeszcze trochę mu zabrakło. Nasz drugi atakujący, Jonasz Biegun, żeby być liderem zespołu, musiałby przez całe spotkanie zagrać na najwyższych obrotach. Miał okresy bardzo dobrej gry, ale jak się „zatrzymał”, to leciał na cały set. Tak więc w meczu wyrównanych ekip decydowały detale. Nie mamy tak licznej i wyrównanej kadry, żeby wypełnić luki po wiodących zawodnikach, żeby nie odbiło się to na pozostałej ekipie. Żeby myśleć o wygranej, nasza maszynka musi funkcjonować bez zarzutu. Wystarczy, że nawali jedno ogniwo i zaczynają się nasze problemy.

Szkoleniowiec podkreśla, że KPS gra na dobrym procencie przyjęcia. Jednak nie zawsze wychodzi mi gra w kontrze. - Przeciwko Victorii zagraliśmy kilka głupich piłek, a – jeśli udaje nam się skończyć co czwartą kontrę – to wtedy trudno myśleć o wygraniu meczu - uważa trener Błasiak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto