MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków nie jest łatwym miastem dla twórców

Joanna Weryńska
Krakowscy radni biją artystów po kieszeni, podnosząc im czynsze za wynajem pracowni, a marazm i zastój w kulturze, jak był, tak jest nadal. Nic dziwnego, że ludziom sztuki niełatwo żyje się w Krakowie.

Krakowscy radni biją artystów po kieszeni, podnosząc im czynsze za wynajem pracowni, a marazm i zastój w kulturze, jak był, tak jest nadal. Nic dziwnego, że ludziom sztuki niełatwo żyje się w Krakowie. Mimo tych trudności, artyści nadal garną się do grodu Kraka, osnutego tajemniczą mgłą, pełnego romantycznych knajpek ukrytych wśród krętych uliczek. Kraków, niczym paryski Montmartre, od zawsze przyciągał swą magiczną aurą ludzi pióra, teatru, pędzla - słowem całą bohemę świata artystycznego.

Tutaj wśród knajpianego gwaru swoje radykalne poglądy na sztukę wygłaszał Przybyszewski, tu powstawały sztuki Sławomira Mrożka. Tutaj na ulicy Grodzkiej nawet deszcz pada inaczej niż gdzie indziej - "artystycznie", w rytm piosenek Grzegorza Turnaua.

Na czym właściwie polega magia Krakowa? Co powoduje, że artyści przeprowadzają się tu ze swoich rodzinnych miast i zostają, znajdując w nim przystań? Bo kto myśli, że "królewskie miasto" jest łaskawe dla artystów, ten jest w błędzie. Ludzi sztuki się tu nie rozpieszcza, zwłaszcza obecnie - ciężko wybić się młodym talentom "z zewnątrz". Zmanierowana krakowska publiczność jest w brawach raczej oszczędna, a krytyka przeciwnie, hojna w gnębieniu nieszczęśników, nie wspominając już nawet o nader skromnym wynagrodzeniu. Więc, dlaczego?

- Kraków ujął mnie swoją poetyckością. Tu jest więcej, znacznie więcej czasu, żeby żyć piękniej, pełniej. No i te klimatyczne knajpki, gdzie lubię posiedzieć i poczytać. Jest ich wiele, ale moje najbardziej ukochane to Loch Camelot, Mleczarnia na Kazimierzu, malutka przytulna Cieplarnia na Brackiej i wreszcie Piec'Art przy Szewskiej - miejsce, jakiego nigdzie indziej nie znalazłam.

Czuć tu krakowskiego ducha, pachnącego krynoliną i starymi koronkami - opowiada Małgorzata Kościelniak, wokalistka jazzowa i dziennikarka radia RMF FM, która przeniosła się do Krakowa z Warszawy. Artystka, choć przyznaje, że zawsze boleśnie przychodziło jej zapuszczać korzenie gdziekolwiek, zdecydowała się jednak pozostać w Krakowie. Najlepszym na to dowodem jest kupno mieszkania w grodzie Kraka.

A jak tu trafił prozaik, Adam Zagajewski?
- Kiedy byłem maturzystą, zdecydowałem, że będę tu studiował. Z perspektywy Gliwic Kraków wydawał mi się Paryżem. I nie zawiodłem się. Później na bardzo długo wyjechałem z Polski, ale ostatecznie zdecydowałem się wrócić. Był to powrót do przyjaciół, do starego mieszkania, wspomnień. Teraz mieszkam w Krakowie, a pracuję w Chicago. W związku z tym co roku na kilka miesięcy emigruję, ale ciągle wracam i nie zamierzam się przeprowadzać - opowiada pisarz.
Nieco inne zdanie o naszym mieście ma muzyk jazzowy Leszek Możdżer, który całkiem niedawno się do nas przeprowadził, po czym opuścił nasze miasto.

- W Krakowie mieszkałem krótko. Stosunkowo mało czasu w nim spędzałem, bo często wyjeżdżałem w trasy koncertowe. Swoje miejsce znalazłem dopiero we Wrocławiu, gdzie obecnie mieszkam. Myślę, że artysta najbardziej ze wszystkiego potrzebuje dobrego słowa, a z tym w Krakowie było ciężko. Nie umniejszając jego magii, sądzę, że obecnie przegrywa on z Warszawą czy Wrocławiem, które są otwarte na nowości, tak w sztuce jak i w innych dziedzinach, czego Krakowowi brakuje - mówi Możdżer.

Życia ludziom sztuki nie ułatwiają też krakowscy urzędnicy:
- Wierzę w niesamowity klimat miasta, ale nie jest to magia, którą wytwarza Urząd Miasta. Ten klimat tworzy historia zaklęta w murach starych kamienic - stwierdza Adam Zagajewski. - Nie podoba mi się też marazm i zastój, jaki w ostatnich latach rozpanoszył się w mieście, zwłaszcza jeśli chodzi o kulturę - dodaje Zagajewski.

Czy w takim razie miasto sprzyja pracy twórczej, czy raczej nie?
- Z jednej strony tak, ale z drugiej Kraków jest bardzo zachowawczy. Na nic tu przebojowość, która z reguły wystarcza, żeby zrobić karierę na przykład w Warszawie. Mimo że jestem szanowaną wokalistką, przez długi czas występując w krakowskich knajpach miałam wrażenie, że jestem kompletnie nierozpoznawalna. Kraków jakby zazdrośnie trzyma miejsca w klubach dla "swoich artystów". Często ci sami muzycy mają koncert po kilka razy w tygodniu, bo publiczność, którą stanowią głównie turyści, ciągle się zmienia. A poza tym grają za tak małe pieniądze, że tylko dzięki takiej częstotliwości mogą się utrzymać - twierdzi Małgorzata Kościelniak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ewa Swoboda ze swoją Barbie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto