Zobacz także: Kraków: przez wybory nie ma dofinansowania do zimowisk?
O. Rudolf dzielił swoje życie między Wadowice i Kraków. Dziś jego grób na wadowickim cmentarzu gromadnie odwiedzają wierni, wdzięczni za jego dobro i pomoc. Ale i w Krakowie takich nie brakuje. Dlaczego? Jego przyjaciel i postulator w procesie, o. Szczepan T. Praśkiewicz, podkreśla, że drugiego tak prostolinijnego i życzliwego ludziom człowieka szukać ze świecą.
- On chyba nie wierzył w grzech pierworodny, tzn. w to, że ktoś może mu zrobić krzywdę czy też oszukać - mówi o. Szczepan. Potwierdza to Urszula Borowiec, dziś katechetka, a kiedyś studentka. W kościele przy ul. Racławickiej o. Rudolf odprawiał msze święte dla młodzieży z pobliskiej Akademii Ekonomicznej.
- Przychodził też do nas do akademika, po prostu porozmawiać. O rodzinie, małżeństwie, dzieciach, o naszych problemach. Miał w sobie coś takiego, że kogoś spotykał, chwilę z nim rozmawiał i poszerzał krąg znajomych - uśmiecha się pani Urszula. Spowiadała się u o. Rudolfa przez 50 lat. Był tak dobry, że ustawiały się do niego kolejki studentów. Pomagał im od lat 50., gdy wielu z nich miało problemy z pieniędzmi, a w sklepach nic nie było.
- Mojej koleżance, której zmarł ojciec, załatwił pracę - lekcje gry na pianinie. On po prostu widział wokół siebie biedę i nieszczęście, nie trzeba mu było nic mówić. Pomagał, bo miał taką potrzebę - dodaje katechetka. Wyjeżdżał ze studentami na dni skupienia, ale potrafił też zorganizować im zjazd na sankach.Pasjonował się teologią i psychologią. W każdej z tych dziedzin był na bieżąco, mnóstwo czytał.
- I tak jak św. Franciszek, uwielbiał przyrodę - mówi o kandydacie na ołtarze o. Szczepan. W szpitalu w Wadowicach ojciec Rudolf pomagał chorym, chociaż nie pełnił tam oficjalnie żadnej funkcji.
- Gdy dla chorego nie było ratunku, lekarze mówili: może jeszcze Rudolf? A pacjenci pytali się, co to za cudowny lekarz, ten Rudolf - śmieje się o. Szczepan.
- Wymodlił zdrowie dla wielu osób. M.in. dla 7-letniego chłopca, który po potrąceniu przez samochód miał złamaną podstawę czaszki. Leżał połamany i nieprzytomny w szpitalu, dwa razy miał zatrzymanie akcji serca.
Zobacz także: Kraków: przez wybory nie ma dofinansowania do zimowisk?
O. Rudolf modlił się wraz z matką chłopca do św. Rafała Kalinowskiego. Po dziewięciu dniach chłopiec odzyskał przytomność i wyzdrowiał. Dziś jest dorosłym mężczyzną. Będzie świadczył o dobroci karmelity. Wczoraj przyszedł na rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego. Zresztą nie tylko on.
Najlepszym dowodem na to, jak zakonnika pamiętają ludzie, były tłumy, które pojawiły się przy rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego w kaplicy Pałacu Arcybiskupów Krakowskich. Ceremonię poprowadził kard. Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski.
Karmelici żartowali, że przyszło tylu wiernych, jak na samą beatyfikację...
Stanisław Warzecha (o. Rudolf)
Stanisław Warzecha (o. Rudolf) urodził się 14 listopada 1919 r. w Bachowicach w dekanacie zatorskim. Po szkole powszechnej zdobywał wiedzę w gimnazjum karmelitów bosych w Wadowicach. W 1935 r. wstąpił do Karmelu. W 1944 r. przyjął w Czernej, przy grobie św. Rafała Kalinowskiego, święcenia kapłańskie. Uczył nie tyle słowem, co przykładem własnego życia.
Nazywano go "kapłanem z otwartymi oczami", bo chociaż zwykle miał je spuszczone, nigdy nie przeoczył człowieka w potrzebie. Wierni licznie nawiedzają jego grób na wadowickim cmentarzu i proszą go o wstawiennictwo przed Bogiem. Powstało także Stowarzyszenie Przyjaciół Ojca Rudolfa Warzechy OCD w Wadowicach. Karmelita zmarł w 1999 roku. Dopiero w roku 2008 Watykan wydał zgodę na rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?