MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowianie usłyszeli świetny koncert legendarnego artysty

MAGDA HUZARSKA-SZUMIEC
Już dawno przyzwyczailiśmy się do tego, że gwiazdy światowej muzyki rozrywkowej omijają Kraków szerokim łukiem. Wiadomo - w naszym mieście wciąż brakuje miejsca, gdzie można by zorganizować koncert dla wielu tysięcy ...

Już dawno przyzwyczailiśmy się do tego, że gwiazdy światowej muzyki rozrywkowej omijają Kraków szerokim łukiem. Wiadomo - w naszym mieście wciąż brakuje miejsca, gdzie można by zorganizować koncert dla wielu tysięcy fanów. Brakuje przestrzeni otwartych (choć mamy przecież Błonia), brakuje koncertowej hali z prawdziwego zdarzenia. Takiemu myśleniu chcieli zadać kłam organizatorzy koncertu Joe Cockera, zapraszając gwiazdę na stadion klubu sportowego Wawel.

Po przeciwnej stronie krytej, drewnianej trybuny wybudowano estradę. Przed nią, na płycie boiska, ustawiono krzesła sektora dla vipów. Resztę widzów postawiono i usadzono na dwóch amfiteatralnych trybunach z boku i na owej krytej, oddzielonych od sceny wielką połacią murawy. Czyżby chodziło o nienaruszenie stanu boiska? Efekt był taki, że tylko widzowie siedzący tuż przed estradą widzieli w pełnej okazałości postać Joe Cockera. Dla reszty pozostał on jedynie malutkim punkcikiem, zanurzonym w kolorowych reflektorach, rozświetlających scenę. Aż prosiło się o przynajmniej jeden telebim, przybliżający twarz artysty.
Mimo tych niedogodności, chyba nikt, kto przybył w ten deszczowy wieczór na stadion Wawelu, nie żałował. Parę tysięcy fanów żywiołowo reagowało na utwory z najnowszej płyty Cockera "Hymn For My Soul" i entuzjastycznie przyjmowało stare przeboje gwiazdora. A tych ostatnich w półtoragodzinnym koncercie nie brakowało."Summer In The City", "You Are So Beautiful", "Unchain My Heart", "You Can Leave Your Hat On", "With A Little Help From My Friends" - bez tych tytułów pewnie żaden występ tego artysty odbyć się nie może.
Szczególnie pięknie i przejmująco zabrzmiał "You Are So Beautiful". Z delikatnym aranżem, gdzie akompaniament grał właściwie sam fortepian, chrypka Cockera wydawała się wydobywać gdzieś z głębi duszy, powodując po prostu przebiegające po ciele ciarki. Legendarny "With A Little Help From My Friends" - beatlesowski klasyk, zaśpiewany przez Cockera w 1969 roku na festiwalu w Woodstock - ze świetnym dialogiem artysty z dwójkowym chórkiem żeńskim i z bogato brzmiącym bandem, wprawił wszystkich w euforię.
I choć na koncercie ta charakterystyczna chrypka mistrza jest mniej śpiewna, niż na nagraniach studyjnych, trudno oprzeć się wrażeniu, że w to, co robi na estradzie, wkłada on całe serce. Czasami jest to jakaś jedna, "wypłakana" nuta, czasami jakiś wysoki, chrapliwy dźwięk, którym zagarnia sobą słuchaczy bez reszty. I ten, tylko jego, ruch rąk, które zdają się tańczyć w rytm muzyki...
Co ciekawe, Joe Cocker nie szuka kontaktu z publicznością, nie uwodzi jej swoim zachowaniem. Staje przed mikrofonem i śpiewa, a po każdym utworze znika gdzieś w głębi sceny. Podaje nam swoją sztukę w czystej formie, bez efekciarskiego show i profesjonalnie w każdym calu. Sprzyja temu zespół świetnych muzyków, którzy mu towarzyszą. Szkoda, że skończyło się tylko na jednym bisie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto