Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowskie piekło zawiści

JOLANTA GRZELAK-HODOR
Prof. Edward Malec, jeden z najlepszych na świecie kardiochirurgów dziecięcych, został zmuszony do opuszczenia krakowskiego szpitala
Prof. Edward Malec, jeden z najlepszych na świecie kardiochirurgów dziecięcych, został zmuszony do opuszczenia krakowskiego szpitala
Najpierw światowej sławy hematolog, teraz jeden z najwybitniejszych w Europie kardiochirurgów dziecięcych - to dwaj lekarze, którzy nie chcieli lub raczej którym nie dano dłużej pracować w Krakowie.

Najpierw światowej sławy hematolog, teraz jeden z najwybitniejszych w Europie kardiochirurgów dziecięcych - to dwaj lekarze, którzy nie chcieli lub raczej którym nie dano dłużej pracować w Krakowie. Odeszli z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego i Collegium Medicum UJ. Ich wrogowie triumfują. Pacjenci rozpaczają

Uratował mojemu dziecku życie. Tylko on mógł tego dokonać. Nigdy nie przestanę mu dziękować - mówią o profesorze Edwardzie Malcu rodzice dzieci z najcięższymi wadami serca, którym ten wybitny lekarz pomógł, gdy nikt nie dawał żadnej nadziei. Profesor Malec już nie będzie operował w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu.

Z USD odeszła też jego najbliższa współpracownica doktor Katarzyna Januszewska. Do niedawna właśnie tu z całego kraju i z zagranicy przyjeżdżały dzieci z najcięższymi wadami serca. Prawdopodobnie teraz polskie dzieci będą musiały szukać pomocy za granicą. Profesor Malec operuje, tyle że w Monachium, w klinice kardiochirurgii dziecięcej szpitala Uniwersytetu Ludwiga Maximilliana.
Wyjechał nie dlatego, że u nas za mało zarabiał, że ktoś zaoferował mu lepsze warunki. Nie z tego powodu opuścił Kraków także wybitny hematolog dziecięcy prof. Mariusz Ratajczak. Także nie z przyczyn finansowych nad opuszczeniem Krakowa zastanawia się paru innych wybitnych lekarzy. Kto następny?

Dobrowolnie pod przymusem
- Nie chciałem wyjeżdżać z Krakowa. Ale w takich warunkach, w tym miejscu, w tak zarządzanym szpitalu, nie mogłem nadal bezpiecznie, komfortowo i zgodnie z sumieniem wykonywać tak trudnego zawodu, jakim jest zawód kardiochirurga dziecięcego - tłumaczy swoją decyzję prof. Malec.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że prof. Malec był od dłuższego czasu w konflikcie z kilkoma lekarzami z Prokocimia, ordynatorami innych oddziałów. Sporze na tyle ostrym, że już wiele miesięcy temu zaczął się on toczyć nawet na łamach krakowskich gazet, m.in. naszej. Profesora Malca oskarżano o nieodpowiednie, karygodne wręcz zachowanie wobec innych lekarzy. Ale skargi nie płynęły z jego własnego zespołu. Najbliżsi współpracownicy cenili i szanowali swojego szefa.
- Profesor jest bardzo wymagający, sam się całkowicie poświęca pracy i od innych też tego oczekuje. Jest konsekwentny, zdecydowany, z niewiarygodną wręcz intuicją błyskawicznie podejmuje decyzje. Bywa ostry, ale nikt z nas nie miał o to do niego pretensji, bo gdy się walczy o życie, liczy się ułamek sekundy, trzeba polecenia wykonywać natychmiast i precyzyjnie. To przecież oczywiste. Bardzo dobrze nam się razem pracowało. Trzon naszego zespołu nie zmieniał się od lat i dotyczy to tak samo lekarzy jak i pielęgniarek - powiedziało nam parę osób z nieistniejącego już zespołu prof. Malca.
To właśnie ten zespół wykonał wiele pionierskich operacji, ratował dzieci, którym poza profesorem Malcem nie był w stanie pomóc żaden inny lekarz w kraju. Jednak dla dyrekcji szpitala najwyraźniej nie to było najważniejsze. Czara goryczy przelała się w tym roku.
- W lutym dyrektor szpitala wydał mi pisemne zalecenie zmniejszenia ilości przyjęć dzieci spoza terenu Małopolski, zwłaszcza z ciężkimi wadami serca. Zarządzenie to - "pacjenci z naszego regionu muszą być operowani w pierwszej kolejności" - ustala inne niż medyczne wskazania do operacji. Do tej pory głównym kryterium decydującym o pozycji w tak zwanej "kolejce do operacji" był stan dziecka i ciężkość wady. Polecenie pana dyrektora to w istocie wyrok śmierci dla dzieci ze złożonymi wadami serca, które nie pochodzą z Małopolski, a których leczenia inne ośrodki w Polsce nie chcą się podjąć. Nie mogłem się na to zgodzić - wyjaśnia prof. Malec.
Szukał wsparcia, np. ze strony władz CM UJ. Nie znalazł. Nikt go w Krakowie nie zatrzymywał.

W obronie dzieci
Teraz nie ma problemu "rejonizacji". Profesor jeszcze na urlopie zoperował ośmioro dzieci, ale od tygodnia nie jest już pracownikiem USD, wyjechał. Bardziej skomplikowanych zabiegów kardiochirurgicznych na razie w ogóle się w Prokocimiu nie wykonuje. W dramatycznej sytuacji pozostały dzieci, u których prof. Malec wykonał pierwsze z kilkuetapowych operacji prowadzących do wyleczenia.
- Dzieci, u których powinienem zrobić jeszcze jeden lub dwa zabiegi, pozostało w Polsce ponad 150. A co z tymi, które dopiero urodzą się z ciężkimi wadami? - pyta retorycznie prof. Malec.
Nie przejęto się tym w krakowskim środowisku lekarskim. Za to w pełni świadomi zagrożenia są rodzice.
- Nie wiem, gdzie będzie operowana moja córeczka. Jest po pierwszym etapie, konieczne są jeszcze dwa zabiegi. Hania urodziła się bez lewej komory serca - mówi Krzysztof Ways, ojciec dwumiesięcznej pacjentki prof. Malca. - Wszyscy jesteśmy załamani. Próbowaliśmy i nadal próbujemy coś zrobić. Pisaliśmy do dyrekcji szpitala, do rektora UJ, innych decydentów. Bez efektów. Tylko wyrażają ubolewanie. To oburzające, że pozwolono, by tak wspaniały lekarz wyjechał z Polski. Co więcej, naszym zdaniem wręcz zmuszono go do podjęcia tej decyzji. Profesor Malec jest nie tylko genialnym lekarzem, ale też jest dzieciom całkowicie oddany. Jednak okazało się, że interes pacjenta w ogóle się nie liczy - dodaje ojciec chorego dziecka.
Zdaniem rodziców, tezę tę potwierdza też fakt, iż dyrekcja szpitala bardziej przejęła się skargami na profesora paru lekarzy z innych klinik, niż skargami rodziców na tych właśnie lekarzy. Po jednej stronie oskarżenia o obrażanie "kolegów", po drugiej - m.in. o błędy w sztuce lekarskiej, których profesorowi Malcowi nikt nigdy nie zarzucał, przeciwnie niż jego wrogom. Jednak z tych drugich skarg nic nie wynikło.
- Pomija się też fakt, iż z kliniki odszedł nie tylko on. Nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, ile czasu potrwa "dotarcie się" nowej ekipy. A dzieci z bardzo poważnymi wadami serca w ogóle nie będą leczone, bo nikt tego nie potrafi - mówią rozgoryczeni rodzice dodając, iż może o to m.in. chodziło. Korekta drobnych wad serca jest znacznie tańsza od leczenia najciężej chorych.

Spokój dyrektora
Docent Maciej Kowalczyk, dyrektor USD nieustannie powtarza, że decyzja profesora Malca była całkowicie suwerenna i podjęta bez żadnych nacisków, choć nie zaprzecza, że u jej źródeł leżał wewnątrzszpitalny konflikt. W liście skierowanym do rodziców apeluje o spokój, gwarantuje dzieciom bezpieczeństwo:
- Eskalacja działań na rzecz przywrócenia pana profesora Malca do pracy w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie jest w momencie jego decyzji i podjętych w związku z tym przez szpital koniecznych działań bezprzedmiotowa, a formułowanie nieprawdziwych zarzutów pod adresem szpitala i jego pracowników może zmusić do takich reakcji, których pan profesor Malec na pewno chce uniknąć - ostrzegał dyrektor.
Obowiązki ordynatora kliniki kardiochirurgicznej pełni od tygodnia profesor Janusz Skalski. Ostatnie 17 lat spędził na Śląsku kierując ostatnio oddziałem kardiochirurgii dziecięcej Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu i Wydziałem Lekarskim Śląskiej Akademii Medycznej. Wcześniej przez 16 lat pracował w Prokocimiu.
- Chciałbym, aby ośrodek krakowski wykonywał różne zabiegi. Nie można się koncentrować na tych najkosztowniejszych, tego żaden szpital by nie wytrzymał - powiedział nam prof. Skalski.
Profesor Malec specjalizował się m.in. w leczeniu hipoplazji lewego serca. To właśnie ta wieloetapowa procedura należy do najbardziej skomplikowanych i najdroższych.
- Ten zabieg też będziemy w przyszłości wykonywać, prawdopodobnie po wakacjach. Chcielibyśmy zapraszać najlepszych kardiochirurgów z Europy Zachodniej. Profesor Malec jest wybitnym specjalistą, cenię jego profesjonalizm, ale ktoś inny może zrobi to inaczej - informuje prof. Skalski.
Dyrektor Kowalczyk jest przekonany, że po paru miesiącach wszystko się unormuje.
Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. Specjaliści z innych miast potwierdzają - profesor Malec nie ma następcy. Teraz praktycznie jedynym ośrodkiem, który może wykonać najbardziej skomplikowane operacje u noworodków - wady zdiagnozowane prenatalnie lub tuż po urodzeniu - jest klinika kardiochirurgii dziecięcej w Łodzi. I klinika ta nie ukrywa, że dziś nie jest w stanie sprostać potrzebom.

W odpowiedniej atmosferze
Rok temu z Prokocimia odszedł prof. Mariusz Ratajczak, który w USD uruchomił przeszczepy komórek krwiotwórczych u dzieci. Władzom Collegium Medicum UJ nagle - po sześciu latach - przestało się podobać, że profesor jednocześnie pracuje na Uniwersytecie w Louisville w USA. Stało się to wkrótce po tym, jak cała światowa prasa doniosła o fenomenalnym odkryciu prof. Ratajczaka - wyizolowaniu ze szpiku kostnego komórek macierzystych, które mogą przyczynić się do odtworzenia innych narządów.
- Jeżeli odejdę z Krakowa, będą mieli święty spokój - mówił przed opuszczeniem Krakowa profesor Ratajczak dodając, że spróbuje zbudować nowy zespół "z dala od atmosfery zazdrości i zawiści naukowej".
Teraz współpracą z nim chwali się Pomorska Akademia Medyczna. Bez zastrzeżeń do jego pracy w USA.
Paru wybitnych lekarzy dziecięcych jeszcze w Krakowie zostało, ale niektórzy, m.in. znani z pierwszych stron gazet, też zaczynają już po cichu mówić o wyjeździe. Wcale nie za chlebem.
Profesor Malec po odejściu z Prokocimia mógł przebierać w zagranicznych ofertach pracy. Wybrał kraj położony najbliżej Polski. Od tygodnia operuje niemieckie dzieci, w szpitalu Uniwersytetu Ludwiga Maximilliana w Monachium.
- Ale negocjuję z kierownictwem szpitala jakieś specjalne stawki dla dzieci, które przyjechałyby tu na operację z Polski. I prawdopodobnie będę też co jakiś czas operował w kraju, niestety, nie w Krakowie - powiedział nam prof. Malec.
Profesor ma podjąć współpracę ze Śląskim Centrum Chorób Serca, tym samym, z którego przyszedł do Krakowa jego następca.
- Profesor Malec stałą pracę ma w Niemczech, lecz chcielibyśmy, aby u nas został konsultantem i także operował. Zabrze nie może stracić swojej pozycji, jak więc miałbym nie skorzystać z wiedzy i doświadczenia profesora Malca? - usłyszeliśmy od prof. Mariana Zembali, dyrektora Śląskiego Centrum i kierownika Katedry Kardiochirurgii i Transplantologii Śląskiej AM.
Do Zabrza z Krakowa blisko. Atmosfera na Śląsku chyba jednak inna...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto