Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krystian Bloch opuszczał Chełmek jako chłopiec, a wrócił jako ukształtowany zawodnik

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Krystian Bloch sprawdził się nie tylko w piłce nożnej, ale i piłce ręcznej
Krystian Bloch sprawdził się nie tylko w piłce nożnej, ale i piłce ręcznej Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 22-letnim KRYSTIANEM BLOCHEM, zawodnikiem Chełmka, lidera oświęcimskiej klasy okręgowej

Po kilku latach wrócił pan do macierzystego klubu, w którym wcześniej nie był doceniany.
Odchodziłem z Chełmka jako chłopiec, a wracam jako już ukształtowany zawodnik. Być może potrzebowałem właśnie takiej wędrówki po kilku klubach, żeby zdobyć doświadczenie. Odchodząc z Chełmka trafiłem najpierw do Zagórzanki, występującej wtedy w "okręgówce". Potem był Gorzów, z którym z kolei wywalczyłem awans do klasy okręgowej. Wróciłem do Chełmka, w którym mam szansę wywalczenia awansu na szczebel wojewódzki. Ten argument okazał się decydujący przy zmianie barw klubowych, choć - zostając w Gorzowie - pewnie nie musiałbym się martwić o miejsce w wyjściowym składzie. W swoim rodzinnym klubie będę musiał walczyć, ale nie boję się rywalizacji.

Jest pan ciekawą postacią, bo ma za sobą także grę także w piłkę… ręczną. Przez lata serce było rozdarte pomiędzy dwoma dyscyplinami.
Jak każdy chłopiec, zacząłem grać najpierw w piłkę nożną. Moim pierwszym trenerem był śp. Łukasz Hobora, a od trampkarza przejął mnie Paweł Sidorowicz, obecny trener pierwszego zespołu. Będąc w piątej klasie „podstawówki”, w Chełmku postawiono na rozwój piłki ręcznej. Prowadzący szczypiornistów Miłosz Waligóra zaprosił mnie na trening swojej drużyny. Zostałem raz z ciekawości po treningu piłkarskim. Trener Waligóra potrzebował – jak mówił - prawdziwego walczaka. Stwierdził, że miałem doskonałą koordynację ruchową, która jest atutem w piłce ręcznej. Po skończeniu szkoły podstawowej miałem ofertę dalszego szkolenia piłkarskiego w oświęcimskiej Unii albo rozwoju w szczypiorniaku w PMOS Chrzanów. Choć w futbolowych grupach młodzieżowych grywałem w środku pola lub w ataku, strzelając sporo goli, postawiłem na piłkę ręczną. Na trzy lata całkowicie zrezygnowałem z futbolu.

W piłce ręcznej zapisał pan także piękną kartę...
Byłem członkiem kadry Małopolski piłkarzy ręcznych. Dwa razy w PMOS Chrzanów walczyłem na szczeblu centralnym młodzieżowych mistrzostw Polski, zajmując 11. miejsce. Występowałem na środku rozegrania albo lewym skrzydle.

I nie chciał się pan rozwijać w szczypiorniaku?
Po skończeniu wieku juniora nie otrzymałem oferty z MTS Chrzanów, który – na podstawie umowy dwóch klubów – przejmował młodzież od PMOS. Pewnie, że perspektywa gry na zapleczu ekstraklasy była kusząca, ale ówczesny trener chrzanowskich seniorów, Adam Piekarczyk, nie był mną zainteresowany. Uznałem, że nie będę się prosił o możliwość gry, więc...wróciłem do futbolu. Teraz w MTS stawiają na młodych. Widocznie nie miałem szczęścia.

Nie chciał pan szukać gry w innym klubie?
Miałem możliwość rozpoczęcia seniorskiej przygody z piłką ręczną w drugiej lidze, ale to wiązałby się z dojazdami. Temat piłki ręcznej został definitywnie zamknięty.

Wrócił pan do juniorów Chełmka?
Tak. W juniorach strzelałem sporo bramek i po jednym z meczów przyszedł kierownik pierwszej drużyny, informując mnie, że będą potrzebny w seniorach na Puchar Polski. Pojechałem do Przytkowic. Pamiętam, że warunki do gry były trudne. Wszedłem na ostatnie 20 minut i wypracowałem gola dającego nam zwycięstwo 1:0. Od tego czasu zostałem wciągnięty do kadry seniorów. Ciężko było się jednak do niej przebić. Grywałem po kilka minut, więc – mając w pamięci straconą szansę w piłce ręcznej – czułem, że potrzebuję więcej grania. To dlatego zdecydowałem się odejść do Zagórza. Potem trafiłem do Gorzowa.

W Gorzowie został pan ustawiony na boku obrony. Nie było kłopotu z przestawieniem się na nową pozycję? Wcześniej bardziej liczyły się gole.
Nową pozycję znalazł mi w Gorzowie Andrzej Sermak. Trzeba być uniwersalnym zawodnikiem. Zresztą w piłce ręcznej nauczyłem się przede wszystkim tego, że ważna jest drużyna. W zimowych sparingach w Chełmku trener próbował mnie też na środku obrony. Ważne, żeby umieć odnaleźć się na boisku.

[Po epizodzie w Zagórzu, zanim trafił pan do Gorzowa, podobno była szansa występów w czwartej lidze.
Latem testowałem się w Jawiszowicach, które zrobiły awans do czwartej ligi. Po miesiącu okazało się, że Jawiszowice nie doszły do porozumienia z moim macierzystym klubem, więc temat mojego transferu upadł. Trener Jawiszowic Jarosław Płonka załatwił mi testy w czwartoligowej Sarmacji Będzin, ale nie chciałem daleko dojeżdżać, zwłaszcza, że musiałbym do tego dołożyć z własnej kieszeni. Ostatecznie trafiłem do Gorzowa. To było tuż przed ligą, więc w pierwszym meczu nie wyszedłem w podstawowej „jedenastce”. Przegrywaliśmy 0:1 u siebie z Górnikiem Brzeszcze, więc w przerwie trener kazał mi wejść na boisko. Wypracowałem dwa gole, ostatecznie wygraliśmy 3:1. Potem zaliczyłem cztery gole i osiem asyst. Końcówkę jesieni 2018 roku straciłem przez kontuzję.]

Co robi pan poza piłką nożną?
Lubię realizować się także w kuchni. To dlatego, że nie jestem zwolennikiem typowej polskiej kuchni, obfitującej w mięsa. Wolę bardziej egzotyczne smaki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krystian Bloch opuszczał Chełmek jako chłopiec, a wrócił jako ukształtowany zawodnik - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto