Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Książę Ernst Johann Biron von Curland o Sycowie i jego mieszkańcach. Najpiękniejsze wspomnienia. Taki wywiad tylko u nas!

Beata Hadas-Haustein
Beata Hadas-Haustein
80. urodziny obchodzi wyjątkowy przyjaciel Szkoły Podstawowej nr 3 w Sycowie - Ernst Johann Biron von Curland, książę kurlandzki, głowa rodu Bironów, honorowy obywatel Sycowa. Od wielu lat wspiera działalność szkoły, fundując m.in. stypendia naukowe, dofinansowując wyjazdy edukacyjne naszych uczniów na uczelnie wyższe. Życzymy dużo zdrowia i 100 lat! - napisała dyrektor Anna Nowicka w imieniu społeczności szkolnej
80. urodziny obchodzi wyjątkowy przyjaciel Szkoły Podstawowej nr 3 w Sycowie - Ernst Johann Biron von Curland, książę kurlandzki, głowa rodu Bironów, honorowy obywatel Sycowa. Od wielu lat wspiera działalność szkoły, fundując m.in. stypendia naukowe, dofinansowując wyjazdy edukacyjne naszych uczniów na uczelnie wyższe. Życzymy dużo zdrowia i 100 lat! - napisała dyrektor Anna Nowicka w imieniu społeczności szkolnej Fot. SP nr 3 im. Jana Pawła II w Sycowie
Z okazji osiemdziesiątych urodzin księcia Ernsta Johanna Birona von Curland, potomka dawnych właścicieli nieistniejącego dziś niestety wspaniałego sycowskiego zamku, poprosiliśmy szacownego Jubilata o podzielenie się wspomnieniami związanymi z naszym miastem. Książę w sposób bardzo wzruszający, a momentami z humorem, snuje swą opowieść o ukochanych miejscach oraz wspaniałych ludziach, jakich dane mu było poznać w Sycowie. Sprawdźcie, jakie wydarzenie było dla księcia najbardziej wzruszające oraz jakim sycowianom jest szczególnie wdzięczny za kultywowanie pamięci o przedwojennej historii Groß Wartenberg. Tłumaczenie opracował dawny sycowianin na stałe mieszkający dziś w Niemczech Adam Noczyński, któremu serdecznie dziękuję za współpracę. Zamieszczamy także oryginalną niemiecką wersję wywiadu.

Proszę opisać swoje najstarsze wspomnienia związane z Sycowem. Co Panu najbardziej utkwiło w pamięci?

Wspomnienia o Sycowie z pierwszych czterech lat mojego życia są fragmentaryczne i mało wyraźne.
Pamiętam, jak pewnego dnia razem z moją siostrą spotkaliśmy w ogrodzie uradowanego ojca, który oświadczył nam, że kilka minut temu na świat przyszedł nasz brat Michael. Dyskutowaliśmy o drodze, jaką musiał pokonać bocian z moim młodszym bratem w dziobie. Wciąż widzę, jak ojciec energicznie wymachuje laską w kierunku sypialni naszej matki, żeby wskazać bocianowi kierunek.

Pamiętam też cudowną Wielkanoc z wieloma pięknymi prezentami i słodyczami, których szukaliśmy i znajdowaliśmy w pokojach naszych rodziców.

Nigdy nie zapomnę o moim czerwonym samochodziku, którego dostałem na czwarte urodziny, ale musiałem zostawić go w domu następnego dnia, kiedy na dobre opuściliśmy Syców.

Ciągle odświeżane przez rodziców było wspomnienie mojego pierwszego upojenia alkoholowego. Po chrzcie mojego brata w kościele zamkowym goście wznieśli toast, a następnie zostali zaproszeni do pokoju malca. W tym czasie moja siostra i ja opróżniliśmy do ostatniej kropli pozostawione kieliszki. Kiedy goście wrócili od naszego brata, zastali dwoje kompletnie pijanych dzieci.

Niezapomniane były również ostatnie święta na zamku. Rodzice podarowali nam kucyka o imieniu Peter. Wprowadzono go bezpośrednio do sali bożonarodzeniowej, gdzie cała rodzina zebrała się w odświętnych strojach i obdarowała się wzajemnie prezentami. Pokój znajdował się na pierwszym piętrze. Schody, które tam prowadziły, zostały zabite deskami, aby kucyk mógł wejść na górę. Kiedy kucyk został wprowadzony na smyczy przez chłopca stajennego do świątecznie udekorowanego pokoju, na widok zwierzęcia doznałem ogromnego szoku połączonego z wielkim strachem i schowałem się pod świątecznym stołem, co przeraziło moich rodziców, ponieważ pokazało, że jestem strachliwym dzieckiem. Życzyliby sobie pewnie syna jako odważnego bohatera, ale w tym względzie nigdy nie spełniłem ich oczekiwań.

Mój ojciec dostał kucyka od księżnej pruskiej, która mieszkała w Oleśnicy i była ciotką mojej mamy. Później podarowała nam dodatkowo bardzo ładny powóz, którym kucyk zabierał nas na spacery. Wciąż dobrze pamiętam ten powóz.

Pierwszy powrót do Sycowa po opuszczeniu miasta. Kiedy to było i w jakiej sytuacji? Jak opisałby Pan ten moment? Jakie uczucia Panu towarzyszyły?

29 listopada 1989 roku ja i moja żona księżna Elisabeth, moja szwagierka księżna Kristin i mój brat książę Michael Biron v. Curland ujrzeliśmy Syców po raz pierwszy po prawie 45 latach. W tym czasie obchodzono 200-lecie protestanckiego kościoła zamkowego, na które serdecznie zaprosił nas pastor Andrzej Fober. Kazanie wygłosił biskup Janusz Narzyński, który miał wówczas swoje biskupstwo w Warszawie. Pochodził z Sycowa i po nabożeństwie pokazał nam miejsca, które członkowie jego rodziny zawsze zajmowali w kościele. Były tam małe metalowe tabliczki z wygrawerowanym nazwiskiem Narzyński. Urzekł nas swoim wspaniałym kazaniem, które zostało przetłumaczone dla nas na genialny niemiecki przez pastora, którego nazwiska niestety zapomniałem.

Nabożeństwo i późniejsze spotkanie z biskupem i obecnymi duchownymi, mówiącymi płynnie po niemiecku, wywarły na mnie co najmniej wielkie wrażenie i spontanicznie wzbudziły sympatię.

Podczas tamtej podróży zatrzymaliśmy się na noc w Oleśnicy i dotarliśmy do Sycowa na drugi dzień rano wprost na nabożeństwo. Po nabożeństwie zostaliśmy zaproszeni przez proboszcza Fobera na kolację z biskupem i licznymi gośćmi na plebanii. Opuściliśmy plebanię późnym popołudniem, a w Sycowie byliśmy tylko do wieczora i od razu wracaliśmy do Monachium.

Od tego czasu ile razy odwiedził Pan miasto? Były to głównie oficjalne wizyty związane ze spotkaniem z władzami gminy, mieszkańcami, szkołami. Jakie wtedy uczucia Panu towarzyszyły?

Nie prowadziłem ewidencji liczby moich wyjazdów do Sycowa, ale zakładam, że byłem w Sycowie znacznie więcej niż 20 razy. Najpierw byłem tam kilka razy z innymi członkami mojej rodziny. Oczywiście z dziećmi, ale także z bratem mojego ojca i jego córką, baronową Aretin.

Wujek nawiązał dla nas kontakt z ludźmi, których znał jeszcze z młodości. W ten sposób poznaliśmy cztery siostry Licha, z których jedna niestety zmarła. Rodzina była zatrudniona przez moich rodziców lub dziadków i nie musiała wyjeżdżać z Polski po wojnie, ponieważ była potrzebna. Bardzo szybko zaprzyjaźniliśmy się z tą rodziną i często ją odwiedzaliśmy. Chyba nigdy nie byłem w Sycowie nie będąc rozpieszczanym przez siostry pyszną herbatą, kawą, ciastami i pysznymi kanapkami z kiełbasą, szynką i serem.

Kiedyś zostałem poproszony przez Zakon Joannitów o wygłoszenie wykładu z okazji jubileuszu stacji socjalnej w Sycowie. Przy tej okazji poznałem pana Adama Noczyńskiego. Pani Miller poprosiła mnie później o wygłoszenie wykładu na temat rodziny Biron w gimnazjum, w którym uczyła. Zrobiłem to nawet dwukrotnie w dużych grupach. Moje wykłady zostały przetłumaczone na język polski przez nauczycieli, Panią Annę Hryniewiecką i Panią Danutę Pawlicką, i one również je prowadziły. Doprowadziło to do przyjaznych relacji z nauczycielami i uczniami.

Kiedyś zaprosiliśmy klasę do Ammerlandu i w ciągu kilku dni pokazaliśmy im piękną Bawarię. To był szczególnie miły czas dla nas i, jak sądzę, również dla naszych młodych gości z Sycowa. Od tamtej pory prawie co roku zapraszano mnie na szkolną uroczystość do Sycowa, która zwykle odbywała się w maju. Kiedy tylko mogłem, przyjmowałem zaproszenia. Zawsze otrzymywałem bardzo honorowe powitanie. Widziałem tam wiele pięknych obrazów, które namalowali uczniowie, a niektóre z nich ukazywały zamek w pełnej okazałości lub jego fragmenty.

Było też wiele obrazów przedstawiających tematykę, która była bezpośrednio lub pośrednio związana z moją rodziną. Niektóre wiersze, wykłady, piosenki i przedstawienia teatralne, które można było usłyszeć na festiwalach, miały też coś wspólnego z przedwojennym życiem w Groß Wartenberg, a potem głównie z moją rodziną. To zawsze mnie wzruszało i jednocześnie sprawiało mi radość.

Dlatego wraz z żoną ufundowałem nagrodę, która wspiera najlepszych uczniów z dziedzin: matematyki, języka niemieckiego i sztuki. Nagroda jest przyznawana co roku przez szkołę. W przeszłości wręczanie nagrody miało miejsce na szkolnych uroczystościach z moim udziałem, jeśli akurat byłem w Sycowie. W tym roku z powodu pandemii odwołano uroczystość i samą ceremonię.

Ponieważ w szkole wiele się zmieniło organizacyjnie, nie wiem nawet, czy ceremonia wręczenia nagród będzie nadal pożądana w przyszłości. Jeśli tak się stanie, nagroda zostanie wręczona w następnym roku szkolnym.

Wiele zawdzięczam osobom, dzięki którym mogłem nawiązać i podtrzymywać kontakt z Sycowem. Mam tu na myśli małżeństwo Bożenę i Rafała Millerów, a także Annę Hryniewiecką i Adama Noczyńskiego, którzy zawsze się mną i moimi bliskimi troskliwie opiekowali.

Oboje kilkukrotnie jeździli do Rinteln w Niemczech na spotkania, które organizowałem co dwa lata dla ludzi mieszkających do 1946 roku w okolicach Sycowa.

Każde miasto potrzebuje historii, a Anna Hryniewiecka i Adam Noczyński przyczynili się do tego, że historia przedwojennego Sycowa została rozpowszechniona. Tego osiągnięcia nie można przecenić. Warto wspomnieć, że oboje pracują lub pracowali nad tłumaczeniem na język polski książki Józefa Franzkowskiego z 1912 r. pt .: „Geschichte der freien Standesherrschaft der Stadt und des landrätlichen Kreises Groß Wartenberg“.

Napawa mnie wielką radością, że historia dawnego Groß Wartenberg nie jest całkowicie zapomniana, ale znów wzbudza zainteresowanie, mimo że obecni mieszkańcy nie mają prawie żadnego związku z przedwojenną historią Sycowa.

Moja żona, księżna Biron, która jest utalentowaną malarką, kilka lat temu pokazywała swoje obrazy za pośrednictwem Adama Noczyńskiego w Arsenale we Wrocławiu. W wernisażu uczestniczyło wielu sycowian, w tym ówczesny burmistrz Sycowa Sławomir Kapica.

Jakie ma Pan najmilsze wspomnienie z Sycowa z czasów współczesnych?

Otrzymałem szczególny zaszczyt i wyróżnienie, otrzymując honorowe obywatelstwo Sycowa. Oczywiście mam najpiękniejsze wspomnienia z tego wydarzenia. Napełnia mnie wdzięczność, duma i przywiązanie do mojego starego rodzinnego miasta.

Najpiękniejsze współczesne wspomnienie dotyczy jednak odrestaurowania parku zamkowego.

Wcześniej, podczas jednej z uroczystych kolacji, moja żona podsunęła pomysł burmistrzowi Sławomirowi Kapicy odrestaurowania naprawę zaniedbanego parku i zaproponowała ubieganie się o dotację z Unii Europejskiej. Pan Kapica podążał za tym pomysłem z wielką energią i poświęceniem, i faktycznie, w niezwykle krótkim czasie odnowił dawny park zamkowy, wykazując wiele smaku i energii.

Gdy zostaliśmy zaproszeni na inaugurację parku po rewitalizacji i burmistrz oprowadził nas po wspaniale przygotowanych ścieżkach, byłem bardzo szczęśliwy i wdzięczny. Wiem, że wiele osób odwiedza dziś park, aby odpocząć i cieszyć się pięknem natury. Dzięki temu parkowi, dwóm pięknym kościołom i przekładowi książki Franzkowskiego nasza rodzina będzie obecna w Sycowie, przynajmniej w najbliższej przyszłości. To jest dla mnie bardzo ważne.

Kiedy ostatni raz odwiedził Pan Syców i jaka to była okazja? Czy nowy burmistrz zaprosił Pana do miasta?

Ostatni raz byłem w Sycowie w maju 2018 roku. Uczestniczyłem w uroczystości szkolnej w gimnazjum i mszy w kościele katolickim. Odmówiłem modlitwę za uczniów, którzy wkrótce opuścili szkołę.

Czy planuje Pan w najbliższym czasie wizytę w naszym mieście?

Na wrzesień planuję przyjazd do Sycowa z rodziną, aby pokazać bliskim, gdzie mieszkali i pracowali nasi przodkowie. Jeśli do wyjazdu nie dojdzie, na razie nie mam konkretnych planów, ale mam nadzieję, że wyjazdy na szkolne uroczystości ​​w Sycowie będą znowu możliwe po zakończeniu pandemii. Gdy zostanę zaproszony i będę zdrowy, z chęcią przyjmę zaproszenie.

Jak układają się relacje pomiędzy Panem a nowymi władzami Miasta i Gminy Syców?

Nie znam jeszcze nowego burmistrza miasta, ale kiedyś zaprosił mnie na uroczystość, na którą niestety nie mogłem przybyć. Na temat Sycowa mam bardzo piękne wspomnienia. O wielu z nich mówiłem już w wywiadzie, a pozostałe można podsumować w skrócie:

  • Nabożeństwa katolickie i protestanckie przy wspaniałej muzyce. Byłem pod szczególnym wrażeniem chóru dziecięcego Szkoły Muzycznej. Czy nadal istnieje chór i prowadzi go fantastyczna pani dyrygent?
  • Wiele dużych i małych zaproszeń od pastora Millera i jego żony.
  • Liczne uroczystości szkolne w Gimnazjum im. Jana Pawła w Sycowie.
  • Występy dzieci z przedszkola i Gimnazjum im. Jana Pawła II.
  • Wspaniałe rysunki i obrazy namalowane przez dzieci.
  • Ciekawe i wzruszające wystąpienia dyrektora Gimnazjum Zbigniewa Filipiaka
  • Interesujące rozmowy z dyrektorami szkół.
  • Wizyty u rodziny Anny Hryniewieckiej.
  • Wizyty u sióstr Licha.
  • Spacery po parku z moją rodziną.

Wszystko było wzruszające, niepowtarzalne i wzbogacające. Jestem za to niezmiernie wdzięczny.

Czy jest coś, co Pana zachwyca niezmiennie w tym mieście? Ma Pan może swoje ulubione miejsca?

Fascynują mnie przyjaźnie nastawieni ludzie w Sycowie. Jestem wdzięczny, że ​​zawsze byłem tam ciepło przyjmowany i cieszę się, że kościół protestancki, który został bardzo zniszczony po wojnie, znów lśni nowym blaskiem. Byłem bardzo wzruszony, gdy podczas inauguracji po zakończonej renowacji witraży w kościele pastor Andrzej Fober pokazał nam, że ​​w oknie nad ławami, na których moi dziadkowie i rodzice słuchali nabożeństw, umieszczono nasz herb rodzinny.

Jestem szczególnie zadowolony z odrestaurowania parku. Także z istnienia kościoła katolickiego, który daje mi poczucie więzi rodzinnych, ponieważ tak wiele szczegółów wskazuje na moją rodzinę, a zwłaszcza na moją babcię Françoise.

Czuję, że przynależę do Sycowa, bo spędziłem tam pierwsze 4 lata życia, a moi rodzice i przodkowie byli tam u siebie. Moimi ulubionymi miejscami w Sycowie są dwa kościoły, park zamkowy z rzeźbami czterech pór roku i kopiami posągów z Wersalu.

Życzę mieszkańcom Sycowa dalszego powodzenia i błogosławieństwa Bożego. Boże, chroń i zachowaj Syców. Wszyscy bądźcie zdrowi i żyjcie w dostatku.

WERSJA WYWIADU W JĘZYKU NIEMIECKIM:

Bitte beschreiben Sie Ihre ältesten Erinnerungen an Syców. Woran erinnern Sie sich besonders?

Meine Erinnerungen an Groß Wartenberg in den ersten vier Jahren meines Lebens sind nur bruchstückhaft und sehr verschwommen.

Ich kann mich z. B. gut daran erinnern, dass meine Schwester und ich eines Tages einen sehr fröhlichen Vater im Garten angetroffen haben, der uns berichtete, dass unser Bruder Michael vor einigen Minuten das Licht der Welt erblickt hat. Es begann dann eine Diskussion über den Weg, den der Storch mit meinem kleinen Bruder im Schnabel genommen hat. Ich sehe noch vor mir, wie mein Vater uns mit seinem Spazierstock heftig in Richtung des Schlafzimmers unserer Mutter fuchtelnd den Weg Meister Adebars zu verdeutlichen suchte.

Ich kann mich an ein herrliches Osterfest mit vielen schönen Geschenken und Süßigkeiten erinnern, die wir den Wohnräumen unserer Eltern gesucht und gefunden haben.

Natürlich habe ich mein rotes Auto nicht vergessen, dass ich zum vierten Geburtstag geschenkt bekommen und schon am nächsten Tag zu Hause lassen musste, als wir Groß Wartenberg für immer verlassen haben.
Die Erinnerung an meinen ersten Rausch wurde von den Eltern später immer wieder aufgefrischt. Nach der Taufe meines Bruders in der Schlosskirche bekamen die Gäste einen Schnaps gereicht und wurden dann eingeladen, den Täufling in seinem Zimmer zu bewundern. Die Zeit nutzten meine Schwester und ich und leerten alle zurückgebliebenen Schnapsgläser bis auf den letzten Tropfen aus. Als die Gesellschaft von unserem Brüderchen zurückkehrte, fand sie leere Gläser und zwei völlig betrunkene Kinder vor. Wir hatten unseren ersten richtigen Rausch. Es sollte für lange Zeit unser letzter gewesen sein.

Unvergessen ist auch das letzte Weihnachtsfest zu Hause. Die Eltern schenkten uns Kindern ein Pony, das Peter hieß. Es wurde direkt ins Weihnachtszimmer gebracht, wo die ganze Familie festlich gekleidet versammelt war und sich gegenseitig beschenkte. Der Raum lag im ersten Stock. Die Treppen, die dorthin führten, waren mit Brettern bedeckt worden, um dem Pony den Weg nach oben zu ermöglichen. Als das Pony von einem Stallburschen an einer Leine in den festlich geschmückten Raum gebracht wurde, bekam ich einen gewaltigen Schrecken gepaart mit großer Angst und versteckte mich unter dem Weihnachtstisch, was meine Eltern entsetzte, weil es zeigte, dass ich ein ängstliches Kind war. Sie hätten sich einen wagemutigen Helden, als Sohn gewünscht Den Wunsch habe ich ihnen leider nie erfüllt.

Mein Vater hatte das Pony von der in Öl lebenden Kronprinzessin bekommen, die ja eine Tante meiner Mutter war. Von ihr wurde uns später auch noch ein sehr hübscher Korbwagen geschenkt, in dem uns das Pony immer spazieren gefahren hat. Den Korbwagen habe ich noch sehr deutlich in Erinnerung.

Der erste Rückkehr nach Groß Wartenberg. Wann war es und in welcher Situation? Wie würden Sie diesen Moment beschreiben? Welche Gefühle haben Sie begleitet?

Am 29. November 1989 habe ich nach fast 45 Jahren mit meiner Frau Prinzessin Elisabeth, meiner Schwägerin Prinzessin Kristin und meinem Bruder Prinz Michael Biron v. Curland Groß-Wartenberg zum ersten Mal wiedergesehen. Damals wurde das 200-jährige Bestehen der evangelischen Schlosskirche gefeiert, zu der uns Pastor Fober netter Weise eingeladen hatte. Die Predigt hat Bischof Narzyński gehalten, der damals in Warschau seinen Bischofsitz hatte. Er stammtaus Groß Wartenberg und zeigte uns nach dem Gottesdienst die Plätze, die die Mitglieder seiner Familie in der Kirche immer eingenommen hatten. Dort waren kleine Metallschilder angebracht, in die der Name Narzyński eingraviert war. Er hat uns alle mit seiner wunderbaren Predigt, die für uns von einem Pfarrer, dessen Name mir leider entfallen ist, in glänzendes Deutsch übertragen worden ist. Dieser Gottesdienst und die anschließende Begegnung mit dem Bischof und der anwesenden Geistlichkeit in fließendem Deutsch haben zumindest mich sehr beeindruckt und spontan Sympathien ausgelöst.

Wir haben auf der Reise nicht viel von Groß Wartenberg gesehen, da wir in Öls übernachtet haben und erst am Vormittag zum Beginn des Gottesdienstes in Groß – Wartenberg angekommen sind, und es am Abend wieder verlassen mussten, um in München rechtzeitig einzutreffen.

Im Anschluss an den Gottesdienst waren wir mit dem Bischof und einer Vielzahl von weltlichen und geistlichen Würdenträgern im Pfarrhaus von Pastor Fober zum Essen eingeladen. Die Gespräche wurden von Bischof Narzyński stark geprägt und haben bei uns viel Sympathie für Polen und speziell zu unserer alten Heimat ausgelöst. Wir verließen am späten Nachmittag das Pfarrhaus mit dem sicheren Gefühl, dass wir, wenn Gott es uns erlaubt, wieder kommen werden, weil wir so viel Freundschaft und Sympathie dort erleben durften Wir haben das dann ja auch sehr oft getan.

Wie oft haben Sie die Stadt seitdem besucht? Dies waren hauptsächlich offizielle Besuche im Zusammenhang mit dem Treffen mit den Gemeindebehörden, Bewohnern und Schulen. Was waren Ihre Gefühle damals? Was sind Ihre schönsten Erinnerungen an Syców in letzter Zeit?

Ich habe über die Zahl meiner Reisen nach Groß Wartenberg nicht Buch geführt, nehme aber an, dass ich deutlich mehr als 20 Mal dort gewesen bin. Zunächst bin ich mehrmals mit anderen Mitgliedern meiner Familie dorthin gereist. Natürlich mit den Kindern aber auch mit dem Bruder meines Vaters und seiner Tochter der Baronin Aretin. Der Onkel hat uns Kontakte zu Menschen geschaffen, die er aus seiner Jugend noch kannte. So haben wir auch die vier Schwestern Licha kennen gelernt, von denen eine leider verstorben ist. Die Familie war bei meinen Eltern oder Großeltern eingestellt und musste nach dem Krieg Polen nicht verlassen, weil sie gebraucht wurde. Mit dieser Familie haben wir schnell eine besonders enge Freundschaft geschlossen und sie auch häufig besucht. Ich glaube nicht, je in Groß Wartenberg gewesen zu sein ohne mich von den Schwestern mit köstlichem Tee, Kaffees, Kuchen und herrlichen Wurst-, Schinken- und Käsebroten verwöhnen zu lassen.

Ich wurde auch einmal vom Johanniterorden gebeten bei einer Jubiläumsfeier der Johanniter - Sozialstation von Sycow einen Vortrag zu halten. Bei der Gelegenheit lernte ich Pastor Miller, seine Frau und Adam Noczyński kennen. Frau Miller bat mich im Gymnasium, an dem sie unterrichtete, einen Vortrag über die Familie Biron zu halten. Das habe ich sogar zwei Mal im großen Kreis getan. Meine Vorträge wurden von den Deutschlehrerinnen Frau Anna Hryniewiecka und Frau Danuta Pawlicka ins Polnische übertragen und von ihnen auch vorgetragen. Das hat zu freundschaftlichen Beziehungen mit Lehrerinnen und Schülern geführt. Wir haben einmal auch eine Klasse zu uns nach Ammerland eingeladen und ihnen einige Tage das schöne Bayern gezeigt. Das war eine besonders nette Zeit für uns und wie ich glaube auch für unsere jungen Gäste aus Groß Wartenberg. Ich bin seit damals fast jedes Jahr zum Schulfest in Groß Wartenberg eingeladen worden, das meist im Mai stattfand. Wenn es mir irgendwie möglich war, habe ich die Einladungen angenommen. Mir wurde immer ein sehr ehrenvoller Empfang bereitet. Ich habe dort viele schöne Bilder gesehen, die von den Schülern gemalt worden sind und zum Teil das Schloss in voller Pracht oder Ausschnitte davon darstellten. Es gab auch viele Gemälde auf denen andere Dinge zu sehen waren, die mit meiner Familie direkt oder indirekt zusammenhingen. Auch ein Teil der Gedichte, Vorträge, Lieder und Theateraufführungen die auf den Festen zu hören waren, hatten etwas mit dem Vorkriegsleben in Groß Wartenberg und dann meist mit meiner Familie zu tun. Mich hat das immer gerührt und beglückt zugleich.
Ich habe daher mit meiner Frau einen Preis gestiftet, mit dem die besten Schülerinnen und/oder Schüler in den Fächern Mathematik, Deutsch und Kunsterziehung ausgezeichnet werden. Er wird von der Schulleitung jedes Jahr vergeben. Die Übergabe fand in der Vergangen­heit immer auf den Schulfesten statt. Wenn ich anwesend war, habe ich ihn überreicht. In diesem Jahr ist wegen der Corona Pandemie das Schulfest und damit natürlich auch die Preisverleihung ausgefallen. Da sich organisatorisch in der Schule viel geändert hat, weiß ich gar nicht, ob die Preisverleihung in Zukunft weiterhin erwünscht ist. Wenn das der Fall ist, wird er beim nächsten Schulfest wieder vergeben werden

Wichtigste Anlaufstellen in Groß Wartenberg waren für mich und meine Frau neben dem Ehepaar Miller meist Frau Anna Hryniewiecka und Herr Adam Noczyński die sich immer rührend um uns gekümmert haben.

Beide sind mehrmals nach Rinteln in Deutschland zu Treffen gereist, die ich im zwei Jahresrhythmus für Menschen organisiert habe, die bis 1946 in oder um Groß-Wartenberg gelebt haben.

Mit beiden verbindet mich eine wunderbare langjährige Freundschaft.

Jede Stadt braucht eine Geschichte. Frau Anna Hryniewiecka und Herr Adam Noczyński haben dazu beigetragen die Geschichte der Vorkriegszeit den Menschen, die nach dem Krieg dort ihre Heimat gefunden haben, bekannt und verständlich zu machen. Diese Leistung kann gar nicht überschätzt werden. Dazu gehört auch, dass Beide daran arbeiten oder gearbeitet haben, das Buch von Joseph Franzkowski das 1912 unter dem Titel: “Geschichte der freien Standesherrschaft der Stadt und des landrätlichen Kreises Groß Wartenberg“ ins polnische zu übersetzen oder zumindest den heute dort lebenden Menschen zu erschließen. Mich erfüllt es mit großer Freude. dass die Geschichte des früheren Groß Wartenberg nicht ganz vergessen wird, sondern wieder auf Interesse stößt, obwohl die Menschen, die heute da leben, zu denen die die Geschichte früher dort geprägt haben, kaum eine Beziehung haben.

Meine Frau, Prinzessin Biron, die eine begabte Malerin ist, hat durch die Vermittlung von Herrn Adam Noczyński im Arsenal in Breslau vor einigen Jahren ihre Bilder gezeigt. Zur Vernissage kamen der damalige Bürgermeister von Groß Wartenberg Herr Kapica mit Ehefrau und sehr viele Bewohner aus Sycow oder Umgebung.
Eine ganz besondere Ehre und Auszeichnung wurden mir zu Teil, als ich zum Ehrenbürger von Groß Wartenberg ernannt wurde. An dieses Ereignis habe ich natürlich die aller schönsten Erinnerungen. Es erfüllt mich mit Dankbarkeit, Stolz und Verbundenheit zu meiner alten Heimatstadt.

Die schönste Erinnerung ist aber wohl mit der Feier zur Einweihung des restaurierten Schlossparks verbunden. Meine Frau hatte bei einem Festessen Bürgermeister Kapica den Vorschlag unterbreitet, den damals etwas maroden wenig gepflegten Park in Stand setzen zu lassen und empfohlen dafür Geld bei der EU zu beantragen. Dem ist Herr Kapica mit viel Energie und Einsatzbereitschaft gefolgt und hat tatsächlich in beachtlich kurzer Zeit den ehemaligen Schlosspark wunderbar restaurieren lassen und dabei viel Geschmack und Tatkraft bewiesen. Als wir zur Einweihung des Parks nach Groß Wartenberg geladen wurden und vom Bürgermeister auf den herrlich hergerichteten Wegen herumgeführt worden, war ich sehr glücklich und dankbar. Ich weiß, dass den Park heute viele Menschen besuchen, um sich zu entspannen und an den Schönheiten der Natur zu erfreuen. Durch diesen Park, den beiden schönen Kirchen und der Übersetzung des Buchs von Franzkowski, bleibt unsere Familie zumindest für die nächste Zeit in Groß Wartenberg präsent. Das ist mir sehr wichtig.

Wann haben Sie Syców zum letzten Mal besucht und was war der Anlass dafür? Planen Sie in naher Zukunft einen Besuch in unserer Stadt? Wie sind die Beziehungen zwischen Ihnen und den neuen Behörden der Stadt und der Gemeinde Syców? Hat der Bürgermeister Sie in die Stadt eingeladen?

Zum letzten Mal war ich im Mai 2018 beim Schulfest in Groß Wartenberg. Ich habe beim Schulabschlussgottesdienst in der Katholischen Kirche von Sycow ein Gebet für die Schüler gesprochen, die kurz darauf die Schule verlassen haben.

Momentan plane ich mit Mitgliedern meiner Familie im September nach Sycow zu reisen, um Ihnen zu zeigen wo Ihre Vorfahren gelebt und gewirkt haben. Wenn die Reise nicht zu Stande kommt, habe ich vorläufig keine konkreten Pläne, hoffe aber, dass nach Beerdigung der Corona Pandemie wieder Reisen zu den Schulfesten in Sycow möglich sind. Wenn ich dann eingeladen werde und gesund bin, nehme ich die Einladungen gerne an.
Den neuen Bürgermeister der Stadt kenne ich noch nicht. Er hat mich aber einmal zu einem Fest eingeladen, zu dem ich leider nicht kommen konnte.

Es gibt viele schöne und sehr schöne Erinnerungen an Sycow. Viele sind in dem Bericht schon erwähnt. Hier noch einige in Stichworten:

  • Wunderbare katholische und evangelische Gottesdienste mit herrlicher Musik. Besonders beeindruckt hat mich der Kinderchor der Evangelischen Kirche. Gibt es den Chor und seine phantastische Dirigentin noch?
  • Viele größere und kleinere Einladungen bei Herrn Pfarrer Miller und seiner Frau.
  • Viele Schulfeste im Gymnasium von Sycow.
  • Besuche im Kindergarten „Der Kleine Prinz“
  • Aufführungen der Kinder des Kindergartens und des Gymnasiums
  • Wunderbare Zeichnungen und Gemälde die von den Kindern gemalt waren
  • Interessante und bewegende Reden des Schulleiters Filipiak.
  • Anregende Gespräche mit den Direktoren der Schule
  • Besuche bei der Familie von Anna Hryniewiecka
  • Besuche bei den Schwesatern Licha
  • Spaziergänge im Park meiner Familie.

Etc.
Alles war berührend, einmalig und bereichernd. Ich bin unendlich dankbar dafür.

Gibt es etwas, was Sie in dieser Stadt weiterhin begeistert? Haben Sie Ihre Lieblingsorte?

Mich begeistern die freundlichen Menschen in Sycow. Ich bin dankbar, dort immer freundlich empfangen worden zu sein und freue mich darüber dass die nach dem Krieg doch sehr beschädigte evangelische Kirche wieder im neuen Glanz erstrahlt. Sehr gerührt war ich, als Pastor Fober bei den Feierlichkeiten zur Einweihung der neuen Kirchenfenster uns völlig unerwartet zeigte, dass unser Familienwappen in das Fenster über den Bänken angebracht worden war, auf denen meine Großeltern und Eltern den Gottesdiensten zu lauschen pflegten.
Über die Restaurierung des Parks freue ich mich besonders. Und die Katholische Kirche gibt mir ein Gefühl familiärer Verbundenheit, weil so viele Einzelheiten auf meine Familie, insbesondere meine Großmutter hinweisen.
Ich fühle mich dahin gehörig, weil ich die ersten 4 Jahre meines Lebens dort zugebracht habe und meine Eltern und Vorfahrendort zu Hause waren. Meine Lieblingsorte in Sycow sind die beiden Kirchen, der Schlosspark mit den Statuen der vier Jahreszeiten und den Kopien der Statuen aus Versal.

Ich wünsche den Bewohnern von Sycow weiterhin viel Glück und Gottes Segen. Gott schütze und behüte Sycow. Bleiben Sie alle gesund und leben Sie wohl.

Informacje z Sycowa i regionu oraz opinie na Facebooku:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto