Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mateusz Tomko (KS Chełmek): Potrafi czytać grę, więc jego podania są zabójcze dla rywali, o czym przekonał się lider z Sieprawia

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mateusz Tomko (zielony strój, z piłką) w starciu z grającym trenerem Karpat Siepraw Krzysztofem Zającem. Jego podania kilka razy otwierały drogę do bramki lidera V ligi, grupy zachdniej.
Mateusz Tomko (zielony strój, z piłką) w starciu z grającym trenerem Karpat Siepraw Krzysztofem Zającem. Jego podania kilka razy otwierały drogę do bramki lidera V ligi, grupy zachdniej. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 21-letnim MATEUSZEM TOMKO, jednym z architektów zwycięstwa Chełmka nad liderem V ligi piłkarskiej, grupy zachodniej, Karpatami Siepraw 4:0.

Widząc podania z tak zegarmistrzowską dokładnością, po których Kamil Majka kilka razy pędził po zdobycze bramkowe, trudno nie zapytać skąd u pana bierze się taka precyzja?

Może to kwestia doświadczenia (śmiech). Mimo młodego wieku, mam już w dorobku kilka klubów. Jeszcze za czasów moich występów w Unii Dąbrowa Górnicza, na czwartoligowych boiskach, jej trener, Dariusz Klacza, powtarzał mi, żeby w poszukiwaniu prostopadłych podań nie brnąć w ilość, lecz w jakość. Lepiej mieć ich mniej, ale dobrą skuteczność. Wydaje mi się, że to kwestia wyczucia, kiedy dobre podanie dotrze do adresata. Boisko jest jak wielki elementarz, który chyba nieźle już czytam.

Widać, że znajduje pan wspólny język z Kamilem Majką, korzystającym z pana usług.

Powiem tak, że w klubach, w których występowałem lub występuję, mam szczęście do „szatni”. Atmosfera w zespole jest dobra i to się przekłada na grę i wyniki na boisku. Inna sprawa, że przy solidnej frekwencji na treningach, z którą w rozgrywkach amatorskich bywa przecież różnie, można wiele przećwiczyć. Dobrze, że potrafimy się dobrze „sprzedać” na boisku.

Mówi się, że dobre podanie smakuje tak samo, jak gol. W pana przypadku to sportowe porzekadło znajduje potwierdzenie na boisku.

Miło mi, że kibice dostrzegają moją pracę. Jednak w grach zespołowych wiele zależy od funkcjonowania wszystkich elementów. W moim przypadku na tyle „czytam grę”, żeby drużyna miała z tego korzyści. Inni są od strzelania goli, a część od tego, byśmy ich nie tracili. I tak, choć wielu przed sezonem nie stawiało na Chełmek pod spadku z IV ligi, jesteśmy tuż za podium, mając z nim kontakt.

Jak pan trafił do Chełmka?

Pochodzę z Sosnowca. Nie ukrywam, że jednym z argumentów występów w Chełmku była osoba trenera Piotra Pierścionka, z którym już wcześniej współpracowałem. Powiedział, że potrzebuje właśnie „dziesiątki” ładującej napastników. Poza tym, odezwał się we mnie głód futbolu. W lutym 2022 zdecydowałem się z nim skończyć, skupiając się na pracy zawodowej. Ostatnim moim klubem była Unia Dąbrowa Górnicza. Jeśli jednak mogę się przydać drużynie, to raz jeszcze porwałem się do futbolu. Trener Pierścionek preferuje grę kombinacyjną, co mi osobiście odpowiada.

Ma pan za sobą występy w czwartej lidze śląskiej. W ilu klubach?

Na poziomie wojewódzkim występowałem w Unii Dąbrowa Górnicza, Sarmacji Będzin czy MRKS Czechowice-Dziedzice. W tym ostatnim klubie debiutowałem na szczeblu wojewódzkim, w wieku 18-lat.

Ma pan w swoim dorobku występy w Rekordzie Bielsko-Biała. Nie udało się wystąpić na trzecioligowych boiskach?

Były okresy, kiedy trenowałem z pierwszym zespołem. Z bielskim klubem byłem związany w czasach szkoły średniej, czyli drugiej i trzeciej klasie liceum. Występowałem głównie w rezerwach, czyli w okręgówce. Właśnie tamten okres był dla mnie najlepszy pod względem skuteczności. W jednej tylko rundzie zdobyłem dziesięć goli i zanotowałem piętnaście asyst. Czy w Chełmku uda mi się ten wynik poprawić? Jak drużyna będzie na topie, to statystyki same przyjdą, więc nie warto sobie nimi zaprzątać głowy.

W meczu przeciwko liderowi zdobył pan swoją drugą jesienną bramkę, wykorzystując karnego. To było ukoronowanie występu i wcześniejszych asyst.

Może i kibice oczekiwali, że do „jedenastki” podejdzie Kamil Majka, żeby zdobyć swoją czwartą bramkę w meczu z liderem. Jednak „Maja” we wcześniejszej, wyjazdowej potyczce przeciwko Wiślance Grabie, którą przegraliśmy 2:4, zmarnował karnego, więc wziąłem to na siebie, choć trzeba przyznać, że przy trzybramkowym prowadzeniu nie było wielkiej presji. Zawołałem, że biorę tego karnego, a kolega nie protestował.

Czy można porównać wojewódzką ligę śląską z małopolskim podwórkiem w piątoligowym wydaniu?

Moim zdaniem, kilka czołowych ekip z Małopolski poradziłoby sobie na śląskim, czwartoligowym podwórku. Jednak tutaj też trzeba solidnie popracować. Może w Sieprawiu byli zawodnicy z drugo- czy trzecioligową przeszłością, ale za to wiekowi, więc w środku pola nie było mi tak trudno. Jednak wcześniej, na Wiślance Grabie, poziom gry był wyższy i musiałem sporo popracować.

Duże śniadanie nie pomaga schudnąć

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto