Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mediacja w sprawach karnych. Kiedy sądy się do nich przekonają?

Ewelina Sadko
Henryk Moc z Kęt przyszedł do "Gazety Krakowskiej" załamany. Trzej mężczyźni, którzy go pobili, usłyszeli wyrok - trzy lata więzienia. Mężczyzna boi się, że mimo to nie zrozumieli, jaką krzywdę mu zrobili, bo tylko jeden z nich przeprasza. Dwaj zaprzeczają, że w ogóle brali udział w rozboju. - Co będzie, kiedy wyjdą na wolność? - zastanawia się pan Henryk. Kara trzech lat więzienia nie satysfakcjonuje ani pokrzywdzonego, ani Bartłomieja W., który chce zapłacić za to, co zrobił, ale nie tylko więzieniem. Dlatego liczył na to, że wcześniej wyjdzie z więzienia i na wolności postara się zarobić na odszkodowanie dla ofiary. Dwa tygodnie temu od wyroku odwołali się też dwaj pozostali sprawcy - ale oni uważają, że nie zrobili niczego złego.

Bartłomiej W. i Henryk Moc domagali się mediacji, ale sąd zdecydował inaczej. Teraz pan Henryk raczej nie ma co liczyć na zasądzone odszkodowanie - 6 tys. zł - bo skazani przez najbliższe trzy lata na nie nie zapracują.
15 listopada ubiegłego roku, późnym wieczorem, na Henryka Moca napadło trzech mężczyzn. Złamali mu szczękę w kilku miejscach, miał pękniętą czaszkę, połamane żebra. Cudem udało mu się uciec i znaleźć pomoc. Jego stan był krytyczny. Nadal jest pod opieką lekarzy.
Chce odszkodowania, które zostało mu zasądzone, z przeznaczeniem na leczenie.
- Znam Bartka i wiem, że to nie jest zły chłopak, tylko trafił w złe środowisko - mówi Henryk Moc. - Chciałem, żeby sąd potraktował go łagodniej, żeby mógł iść do pracy i zarobić na odszkodowanie dla mnie.
Z akt sprawy wynika, że Bartłomiej W. z Łęk jako pierwszy podszedł do Henryka i kopnął go, powalając na ziemię. Na tym jego rola w zdarzeniu miała się skończyć. Bestialskiego pobicia i rabunku dokonali dwaj inni mężczyźni, ale Bartłomiej im w tym nie przeszkodził. Według sądu i litery prawa, działał wspólnie i w porozumieniu, dlatego kara dla niego nie może być niższa.
Chłopak żałuje tego, co zrobił. Dlatego chciał mediacji, przepraszał pana Henryka. Na próżno.
- Sądy w ogóle nie dopuszczają mediacji, czyli rozmowy i pojednania dwóch stron w sprawach karnych - tłumaczy Barbara Grodzicka, adwokat Bartłomieja W. - Stosują zawsze jedną metodę: udowodnić winę i wsadzić za kratki. To żadna resocjalizacja, bo kiedy oni odsiedzą swoje, będą przekonani, że zapłacili już za to, co zrobili, i szczerze wątpię, że któryś chociaż pomyśli o tym, aby wypłacić odszkodowanie Henrykowi. W ten sposób pokrzywdzony skazany jest na podwójną krzywdę - tłumaczy.
Mediacje w sprawach karnych wprowadza sąd. To on decyduje, czy dopuścić do rozmów obie strony. Nawet jeśli ofiara i oprawca dojdą do porozumienia i się pogodzą, wcale nie musi to mieć wpływu na wyrok. Celem mediacji jest przede wszystkim uświadomienie przestępcy tego, co zrobił, i uspokojenie ofiary, że nawet kiedy jego kat wyjdzie z więzienia, nie będzie dla niego zagrożeniem - bo przecież wszystko sobie wyjaśnili. Nikt nie będzie szukał zemsty.
- Nie zależy mi na tym, żeby on siedział, ale żeby naprawił to, co zrobił - tłumaczy Henryk Moc. - Tam się niczego nie nauczy, a gdyby dostał jakiś dozór, wyrok w zawieszeniu, możliwość pracy, to i jemu, i mnie byłoby lżej - tłumaczy.
Mediacje mogą być prowadzone tylko wtedy, gdy pokrzywdzona osoba wyrazi na to zgodę. Henryk Moc sam o nie wnioskował. Sąd nie przychylił się do wniosku.
- Przez takie decyzje sąd nie chroni Henryka - oburza się Barbara Grodzicka.
Rodzice Bartłomieja W. są w stałym kontakcie z Henrykiem, pomagają mu, np. dowożąc do lekarza. Nie liczą na to, że ich syn wyjdzie na wolność przed czasem, a nawet chcą dla niego kary.
- Nie tak go wychowałam i nie wiem, dlaczego to zrobił, ale proszę mi wierzyć. Bartek wie, co uczynił, i wie, że za to należy mu się surowa kara - mówi Aneta Wójcik, mama Bartłomieja. - Pisał listy do pana Henryka, przepraszał. Żałuje i zapowiedział, że nawet jeśli wyjdzie z więzienia zrobi wszystko, aby zrekompensować wyrządzone krzywdy. Chcę mu wierzyć - dodaje matka.

Sędziowie nie chcą mediacji, bo działają jak maszynka

Rozmowa z Jerzym Śliwą z Krajowego Stowarzyszenia Mediacji w Krakowie

Dlaczego sędziowie w Polsce tak rzadko stosują mediacje w sprawach karnych?

Przede wszystkim państwo i wymiar sprawiedliwości ma stać na straży bezpieczeństwa obywateli, dlatego za złe czyny należy karać. Mamy się czuć bezpieczni, dlatego w mniemaniu sądów przestępców najlepiej wsadzić do więzienia. Wyroki bez mediacji to przekaz, że takie czyny nie są akceptowane i za nie należy się kara bez żadnej dyskusji.

Mediacji często nie ma nawet w sytuacji, gdy pokrzywdzony i oprawca ich chcą. Dlaczego?

Sędziowie boją się mediacji. Mają barierę mentalną, poszerzoną o brak wiedzy na temat mediacji. Działają jak maszynka: postępowanie, rozprawy, wyrok.

Jeśli dojdzie już do mediacji, to czy ma ona wpływ na wyrok?

Mediacje wprowadza się przede wszystkim po to, aby uświadomić winnemu, jakie są konsekwencje jego czynu, aby mógł zrozumieć, że zrobił źle, aby spotkał się z kimś, komu wyrządził krzywdę, i zwyczajnie z nim porozmawiał. Mediacje, nawet jeśli zakończą się pojednaniem, nie muszą wpłynąć na wymiar wyroku. Jednak zwykle faktycznie wyrok jest w takich przypadkach niższy. Sąd bierze pod uwagę zachowanie przestępcy po dokonaniu czynu: żal, skruchę, chęć naprawienia szkód. Mediacje w większości właśnie taki skutek przynoszą.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto