Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Jaroszowic są odcięci od świata

Ewelina Żebrak
Mieszkańcy przysiółka "Gołębiówka" w Jaroszowicach na codzienne zakupy chodzili pokamieniach przez lodowatą rzekę. To kilka kilometrów bliżej niż trasą przez górskie ścieżki. Dwa tygodnie temu Roman Master wyłowił z rzeki Skawy ciało swojej siostry 36-letniej Joanny. Kobieta szła przez bród do sklepu.

Wszyscy mieszkańcy "Gołębiówki", przysiółka Jaroszowic, chodzą tędy na przystanek i po zakupy. Nie mają innej drogi. Kiepski szlak przez las jest kilka kilometrów dłuższy. Przechodząc przez rzekę, mają jedynie 10 minut drogi. Ostatnią kładkę, którą zbudowali sami, zabrała powódź w 1997 roku. Mimo ostatniego dramatu nikt nie zainteresował się sytuacją mieszkańców.

Pod lasem w Jaroszowicach są trzy domy. W jednym mieszka Bożena Grzyb z nastoletnią córką Karoliną. Joanna Master mieszkała razem z bratem Romanem i ciężko chorą mamą w drugim domu. To właśnie Joanna była podporą rodziny. Na zakupy chodziła przez Skawę, bo najbliżej.

21 marca poszła po raz ostatni. Wychodząc z domu, zapewniła mamę, że wróci za pół godziny. I poszła. Nikt nie wie, jak doszło do tragedii. Prawdopodobnie cierpiąca na padaczkę kobieta dostała ataku, idąc po kamieniach.

- Długo nie wracała i zacząłem jej szukać - mówi Roman Master. - Dotarłem nad Skawę i zauważyłem jakiś worek w rzece. Podszedłem i okazało się, że to Aśka. Nie pamiętam, co było dalej - wspomina, zalewając się łzami.

Roman zaczął krzyczeć, wzywając pomocy. Sam wyciągnął ciało siostry na brzeg. Wołanie usłyszała sąsiadka Bożena Grzyb, która zawiadomiła pogotowie i straż. - Stałem nad nią trzy i pół godziny, zanim ktokolwiek tu dotarł - wspomina Master. - Ktoś zawiadomił Roberta, narzeczonego Asi. Pamiętam, że stał koło mnie. Płakaliśmy jak dzieci, modląc się, żeby to, co widzimy, nie było prawdą. Nawet gdyby jeszcze żyła, to nie doczekałaby się na fachową pomoc - dodaje mężczyzna.

W "Gołębiówce" telefon ma jedynie Bożena Grzyb. Samochodu nie ma nikt. Droga przez las z centrum wsi ma około czterech kilometrów. Część można przejechać autem. Dalej jedynie pieszo przez strome pagórki.

Miesiąc temu zmarł ojciec pani Bożeny. Miał ładę nivę i jak trzeba było gdzieś jechać, to zawsze służył pomocą. To on zbudował pamiętną kładkę na Skawie. - Miała jakieś 50 metrów długości - mówi Bożena Grzyb. - Załatwił gdzieś stalowe, kopalniane liny i drewniane bale. Wszystko to połączył sam i można było nawet rowerem przejechać - wspomina. - Wnuczkę woził do szkoły, po zakupy jeździł... Nie dajemy sobie rady bez niego - mówi pani BożenaTeraz nastoletnia Karolina przejęła obowiązki dziadka.

Drogę do szkoły pokonuje, brodząc w błocie i topniejącym śniegu na górskich szlakach. Aby dojść do asfaltu, musi poświęcić 40 minut. Stąd ma kolejne pół godziny do budynku gimnazjum. Wracając, robi zakupy, żeby po południu nie iść ponownie. Pod górkę idzie jeszcze dłużej. Na mamę nie może liczyć. - Choruję na kręgosłup i ciężko koło domu coś zrobić, a co dopiero iść tyle kilometrów przez las - mówi Bożena Grzyb. - Auto po tacie stoi, ale nikt nie potrafi jeździć. Pomrzemy tu i nawet nikt się nie zorientuje - dodaje zrozpaczona kobieta.

Do "Gołębiówki" nie przychodzi listonosz. Rentę i emeryturę mieszkańcy odbierają w kiosku... za Skawą. - Idziemy przez wodę i po kilku minutach jesteśmy na miejscu - tłumaczy Roman Master.- Listonosz już wie, żeby tam zostawiać pieniądze. Nie pofatyguje się przecież do nas osobiście - dodaje mężczyzna.

Najstarsza mieszkanka "Gołębiówki" potrzebuje pilnie pomocy lekarza. Jest w bardzo złym stanie. Już nie podnosi się z łóżka. Kobieta wymaga całodobowej opieki. Nie mówi, nie słyszy, słabo reaguje na bodźce. Po śmierci Joanny opiekę nad staruszką przejął syn. To on myje i karmi matkę.

- Z MOPS-u nikt tu nie był od lat - mówi Master. - Nikomu nie chce się iść taki kawał drogi. Jesteśmy skazani na siebie. W razie czego to nawet karetka tu nie dojedzie - dodaje.

Zwykła wymiana dowodu osobistego, którego potrzebuje starsza pani, jest dla rodziny Masterów nie lada wyzwaniem. Kobieta sama nie pójdzie do fotografa, a dowieźć jej nie ma kto. Zaprosić takiego do Gołębiówki to koszt, na jaki nie mogą sobie pozwolić Masterowie. - W gminie powiedzieli mi, żebym zrobił zdjęcie, a po podpis mamy przyjadą strażnicy miejscy - mówi Roman Master. - Sam aparatu nie mam, a żadem fotograf nie zgodził się tu dojechać za darmo. Jeden chciał taką kwotę, że pół wsi bym za to kupił - dodaje.

W urzędzie w Wadowicach sytuacja, w jakiej są rodziny z Gołębiówki, jest znana. Nie ma jednak szans na pomoc. - Niedawno powstał tam most i nie ma planów na kolejny - mówi Stanisław Kotarba, rzecznik magistratuDrogi też nie będzie. Dla pięciu rodzin nie opłaca się budować.

Dotychczas mieszkańcy "Gołębiówki" mostek budowali dwa razy. Za każdym razem został zniszczony. Najpierw jego podest stanowiły drewniane deski zamocowane na linach. Niestety, został zerwany przez wichurę. Kolejną kładką były cięższe drewniane belki zamocowane na stalowych linach.

Ta konstrukcja została zniszczona przez falę powodziową w 1997 roku. Od tego czasu mieszkańcy przysiółka przeprawiają się przez rzekę w bród, po kamieniach. Nie jest ona głęboka w tym miejscu. Woda sięga najwyżej pół metra. Największym utrapieniem jest fakt, że rzeka w tym miejscu jest bardzo szeroka, bo rozlewa się na blisko 50 metrów. Urzędnicy z wadowickiego magistratu twierdzą, że w tym miejscu nie powstanie nowy most.

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie zakończył niedawno budowę mostu w centrum wsi i nie ma funduszy na kolejną inwestycję. Mieszkańcy przysiółka zapowiadają, że zbudują sobie nową kładkę. Usłyszeli jednak od urzędników, że będzie to samowola budowlana.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto