Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy sami walczyli o wały przeciwpowodziowe w Nowej Hucie

K. Sakowski, M. Mazurek
Józef Leżoń, jeden z mieszkańców Wyciąża, aby dojść do swojego mieszkania, musiał pokonać wodę sięgającą kolan
Józef Leżoń, jeden z mieszkańców Wyciąża, aby dojść do swojego mieszkania, musiał pokonać wodę sięgającą kolan krzysztof hawrot
Panie, przeżyłem 70 lat i jeszcze takich rzeczy nie widziałem - łapie się za głowę Marian Kurek, z osiedla Wyciąże w Nowej Hucie. W nocy z niedzieli na poniedziałek mieszkańcy przeżyli prawdziwy koszmar. Pękł wał przy rowie melioracyjnym i wartki potok w pół godziny wdarł się do kilkunastu domów.

- Woda zalała wszystko. Zboża, piwnice, stodoły, auta. Wdarła się do ogrodów i na pola, niszcząc uprawy. Niewiele brakowało, żeby potopiły się zwierzęta - opisuje Tadeusz Kubik, jeden z mieszkańców.
Jeszcze nawet wstępnie nie oszacowali strat. - Ale, panie, my tu prawie wszyscy żyjemy z upraw na polach. Teraz wszystko jest pod wodą - pokazuje na okoliczne pola Tadeusz Kurek.

Wezwali na pomoc straż pożarną. - Przyjechali z łódką, żeby nas ewakuować, ale nikt nie chciał zostawić dobytku. Zakasaliśmy rękawy i sami zaczęliśmy zatykać wyrwę w wale - mówi Bolesław Kowacz, inny z mieszkańców. Na nocne wezwanie stawiło się ok. 50 młodych ludzi. - Tylko dzięki nim opanowaliśmy sytuację - chwali zaangażowanie Kowacz.

Znaleźli numer do sztabu kryzysowego i zadzwonili z prośbą o piasek z workami. - Zanim dotarł transport, próbowaliśmy powstrzymać wodę drewnianymi paletami i konarami drzew. Nurt był tak silny, że cokolwiek wrzucaliśmy w wyrwę, to było porywane przez wodę niemal natychmiast - relacjonuje przebieg akcji Kowacz.

O godz. 1 w nocy przyjechały worki i piasek. - Jedną osobę przewiązaliśmy linką, żeby jej woda nie porwała. Potem podawaliśmy jej worki, a ona układała, przyciskając je nogami, bo nurt spychał je na boki - opisuje Andrzej Karolczyk.

Sytuację opanowali o godz. 5 rano, nie mieli jednak czasu na sen. Większość gospodarstw przypominała krajobraz po bitwie. Pani Barbara Kurek prowadzi naszych reporterów do swojego domu. - Na dole miałam urządzaną kuchnię letnią. Nic nie zdążyłam wynieść - pokazuje pomieszczenie, stojąc po kostki w wodzie. Wylewa wodę wiadrami. Będzie musiała uporać się z błotem i osuszeniem.

Wyciążanie mają żal do Państwowej Straży Pożarnej, że nie pomogła w akcji. - Strażacy nawet nam nie pokazali, jak się tymi workami umacnia wały - nie kryje rozgoryczenia Bolesław Kowacz. - Na miejscu byli strażacy ochotnicy - odpowiada Andrzej Siekanka, rzecznik małopolskich strażaków. Obiecuje jednak dokładnie sprawdzić, czy nie doszło do zaniedbań.

Jako głównego winowajcę mieszkańcy wskazują jednak Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych (MZMiUW). - Nie raz i nie dwa zwracaliśmy uwagę, że wały w naszej okolicy wymagają wzmocnienia. Nikt nas nie słuchał - opowiada Kowacz.

Antoni Łach, kierownik inspektoratu rejonowego w Krakowie MZMiUW, bezradnie rozkłada ręce. - 80 proc. wałów potrzebuje renowacji. Mamy sygnały, że jakieś pieniądze przyjdą z budżetu centralnego pod koniec miesiąca, ale wtedy i tak będziemy zajmować się wałami według hierarchii. Na pierwszą linię pójdą wały wiślane. Jeśli wystarczy pieniędzy, będziemy naprawiać następne - mówi.

Czy nie uważa, że MZMiUW zaniedbało wały w Wyciążu? - Zaniedbania ciągną się od lat 80-tych. Nie da się tego naprawić z dnia na dzień. Potrzeba setek milionów - wyjaśnia Łach. Mieszkańców Wyciąża to nie przekonuje. - Dopiero, jak się ktoś utopi, to przyjdą z pomocą, - przestrzega Kowacz.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto