MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrzowski popis Leszka Możdżera

MAGDA HUZARSKA-SZUMIEC
Leszek Możdżer gra Gershwina	fot. Michał Okła
Leszek Możdżer gra Gershwina fot. Michał Okła
Pomysł wydawał się co najmniej karkołomny. Z jednej strony Marc Minkowski - wybitny francuski dyrygent, specjalizujący się w interpretacjach dzieł baroku.

Pomysł wydawał się co najmniej karkołomny. Z jednej strony Marc Minkowski - wybitny francuski dyrygent, specjalizujący się w interpretacjach dzieł baroku. Z drugiej Leszek Możdżer - wirtuoz fortepianu, gwiazda jazzu, której styl rozpoznawalny jest wszędzie. A po środku muzyka George'a Gershwina.

Pewnie można by toczyć spory, czy muzyka autora "Błękitnej rapsodii" to jest już sacrum czy jeszcze profanum. Kompozytor ten zadomowił się bowiem zarówno w jazzowych klubikach, gdzie na rozmaite sposoby są grane i śpiewane jego standardy (chociażby "The Man I Love", "I Got Rythm", „Summertime”), jak i w salach oper czy filharmonii. Faktem jest, że wielu przyszłych melomanów swoją klasyczną edukację zaczyna właśnie od dzieł Gershwina, które, z pozoru łatwe i przyjemne, łagodnie wprowadzają w świat muzyki poważnej.
Niedzielny koncert w Filharmonii udowodnił, że muzykę Gershwina można wynieść na wyżyny sztuki przez duże S. Prawdę mówiąc, interpretacja dzieł kompozytora w wykonaniu Marka Minkowskiego, Leszka Możdżera i orkiestry AUKSO, okazała się nie tylko wyżyną sztuki, ale wręcz jej Himalajami.
Na początek muzycy AUKSO wykonali pod batutą Marka Minkowskiego symfoniczną suitę z opery "Porgy and Bess". Ta wiązanka najsłynniejszych tematów (m.in. "Summertime") zabrzmiała pięknie i krystalicznie czysto. Wydawało się, że muzycy bardziej skupiają się na wydobyciu piękna melodii niż na odtwarzaniu dramaturgii libretta. Stąd poczucie pewnego rozkołysania, sączenia się dźwięków.
Jeszcze wyraźniej było to słyszalne w drugim utworze wieczoru - "Lullaby". Minkowski z taką czułością poprowadził tę kołysankę, jakby rzeczywiście tuż obok zasypiało jakieś dziecko. Na koniec pierwszej części "Amerykanin w Paryżu". Ten momentami może nazbyt ilustracyjny utwór, gdzie słychać klaksony samochodów, czuć gwar miasta i wręcz widać światła, jest swego rodzaju zachętą do spaceru po Paryżu. Jeśli słuchacz nie da się porwać tej zachęcie, oznacza to, że w interpretacji coś było nie tak. Jednak ja nie miałam wątpliwości: w niedzielny wieczór byłam nad Sekwaną.
Część druga koncertu była mistrzowskim popisem Leszka Możdżera. Na początek zagrano wariacje na temat słynnego tematu "I Got Rythm". W wykonaniu artysty i AUKSO, pod batutą Minkowskiego, dostaliśmy lekcję dyscypliny i fantazji. Dyscypliny tam, gdzie fortepian ma grać precyzyjnie z orkiestrą symfoniczną i fantazji tam, gdzie pojawiają się jazzowe improwizacje. Efekt znakomity. Ale prawdziwym gwoździem programu okazała się "Błękitna rapsodia" potraktowana nieortodoksyjnie. Minkowski zaproponował Możdżerowi partie improwizacyjne, których przecież klasyczny pianista zwykle nie gra. Ten mariaż symfonii i jazzu spowodował, że jeden z najpopularniejszych przebojów muzyki poważnej zabrzmiał świeżo i odkrywczo. Za owo mistrzostwo i za autentyczną radość z takiego muzykowania publiczność zgotowała artystom długie owacje. Ci z kolei dopełnili ów wieczór dwoma bisami. Choć chciałoby się jeszcze...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto