Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młoszowa. Niesamowita historia 36-letniej Marty Staroń. Wystąpiła w programie Polsatu Ninja Warrior Polska [ZDJĘCIA]

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Marta Staroń z torem w programie Ninja Warrior zmagała się dwukrotnie.
Marta Staroń z torem w programie Ninja Warrior zmagała się dwukrotnie. mat. prasowe
Ukrywające się w domach z poczuciem utraconego piękna, pozbawione nie tylko włosów, ale też - wiary w siebie. Tak wygląda życie wielu kobiet cierpiących na łysienie plackowate. - Zmagają się z lękami. Ja swoich się pozbyłam - mówi 36-letnia Marta Staroń z Młoszowej koło Trzebini. Jej życie odmienił występ w programie Ninja Warrior w Polsacie. Teraz do zmian stara się inspirować inne kobiety.

Zobaczcie zdjęcia Marty Staroń w programie Ninja Warrior:

Błysk włączanego telewizora. Kilka minut na wizji okraszone popisami na torze przeszkód. Świetna rozrywka dla widzów. Te kilka chwili wystarczyło, by wywrócić życie Marty Staroń do góry nogami. Zdobyła pewność siebie, pozbyła się lęków, rzuciła pracę w korporacji, postanowiła realizować marzenia i przy tym pomagać innym. - Nie było łatwo podjąć decyzję o opuszczeniu swojej strefy komfortu. Ten program był impulsem do zmian, o których marzyłam od dawna - podkreśla.

Trzecia rano, budzik

Zaczęło się od linka podesłanego przez przyjaciółkę z informacją o castingu do programu Ninja Warrior Polska w 2019 r. - W ogóle mnie to nie zainteresowało - wspomina Marta.

Przyjaciele byli nieustępliwi, nakłaniali ją do udziału w programie. Wiedzieli, jak bardzo lubi mierzenie się z przeszkodami na torze. Miała na koncie już kilka udziałów w runmagedonach. Oglądając telewizję z mamą, zobaczyła reklamę programu. Uznała, że może jednak warto spróbować i pojechać na majowy casting do Warszawy.

Godzina 3 nad ranem, dźwięk budzika. -

Obudziłam się, myślę: nie jadę. I zaraz: jeśli nie pojadę, będę żałować. Wstaję - wspomina.

Do Warszawy jechała pełna obaw, tym bardziej że kilka tygodni wcześniej podczas udziału w runmagedonie uszkodziła bark. Przerwa w treningach. Zabiegi u fizjoterapeuty nie pomagały. A przed nią do pokonania trudne przeszkody, wymagające najwyższej sprawności i siły. - Byłam zrezygnowana, jednak adrenalina była tak duża, że poradziłam sobie - podkreśla.

Większy stres towarzyszył jej podczas drugiego etapu castingu, którym była rozmowa z producentami. Zdołała ich przekonać, że zasługuje na to, by wystąpić w tym programie.

Wielkimi krokami zbliżał się wyjazd do Gliwic, gdzie nagrywany był program, który miała zobaczyć cała Polska. Treningi, szykowanie stroju, wszystko przebiegało zgodnie z planem.

Do czasu.

- Dwa tygodnie przed programem straciłam wszystkie włosy. Na castingu jeszcze je miałam. Taki cios. Nie chciało mi się już nawet jechać kupić nowych butów... - wspomina Marta.

To traumatyczne przeżycie, paradoksalnie, ją wzmocniło. Do programu przystąpiła z przeświadczeniem, że tam już nic gorszego jej nie może spotkać. Z chustą na głowie sprawnie pokonywała kolejne przeszkody. Jako jedyna kobieta w pierwszej edycji zdołała dotrzeć do półfinału.

- Udział w programie dał mi dużo pewności siebie. Po jego emisji otrzymałam masę pozytywnych komentarzy i wsparcia - podkreśla kobieta.

Alopecjanki

Pierwsza edycja programu cieszyła się popularnością wśród telewidzów. Występ w chuście Marty Staroń nie umknął uwadze Alopecjanek, czyli kobiet - tak jak ona - zmagających się z łysieniem plackowatym. Dzięki temu poznała panie zmagające się z podobnymi problemami, została również poproszona o to, by zostać jedną z bohaterek książki Marty Kawczyńskiej o tytule „Alopecjanki. Historie łysych kobiet”.

- Książka opowiada historię kilku kobiet, które zmagają się z chorobą. Opisuje, jak każda radzi sobie z przeciwnościami losu. Ma być wsparciem, motywacją dla innych cierpiących na nią. Ta choroba bardzo obciąża psychikę - wyjaśnia Marta Staroń.

Łysienie plackowate to dość popularna choroba - według szacunków cierpi na nią dwa procent społeczeństwa. Z roku na rok przybywa kobiet z łysą głową. Przyczyny tej choroby nie są znane, nie ma również skutecznego leku, który mógłby ją pokonać. W wielu przypadkach nawet przyjaciele nie są świadomi, że dana osoba zmaga się z chorobą. Panie skrywają głowę pod perukami lub chustami.

- Gdy chodziłam w chuście, znajomi zerkali na mnie. Widziałam, że są skrępowani, ale nigdy nie pytali. To sprawiało, że czułam się dziwnie. Jak zaczęłam o tym rozmawiać z ludźmi, okazało się, że prawie każdy zetknął się z osobą zmagającą się z tą chorobą. W moim przypadku włosy odrastają, ale mogą kiedyś ponownie wypaść - mówi Marta.

Książka na sklepowe półki trafiła 14 października.

Gołe plecy na szczycie

Życie według własnych zasad - tak stara się żyć Marta Staroń. Wspólnie z koleżankami postanowiła promować tę ideę w dość niecodzienny sposób. Panie stworzyły projekt: razem biegają po górach, a na szczycie robią sobie pamiątkowe zdjęcie.

Nie jest to zwykłe selfie. Panie pozują nago od pasa w górę, obrócone tyłem do obiektywu aparatu.

- Kobiety są silne i wolne. Mamy własne zdanie, chcemy żyć według swoich zasad, a nie cudzych schematów - mówi Marta.

Panie starają się spotkać przynajmniej raz w miesiącu, by zdobywać kolejne szczyty i promować projekt.

Zmiana pracy

Większość ludzi ceni sobie stabilizację, dlatego tak rzadko decyduje się na zmianę pracy. Podobnie było w przypadku Marty Staroń, która przez 12 lat pracowała w korporacji jako przedstawiciel handlowy. Nie było jej łatwo podjąć decyzję o rezygnacji z etatu, mimo że przecież przygotowywała się do tego momentu długo. To z myślą o nowej pracy - i nowym życiu - cztery lata temu zaczęła studiować dietetykę sportową.

Ale na tę zmianę odważyła się dopiero niedawno, w lipcu.

- Fantastycznie udało mi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nie da się ukryć, że rozpoznawalność, którą zyskałam dzięki występowi w programie, pomaga - przyznaje kobieta.

Obecnie ma już ponad 30 podopiecznych. Dba nie tylko o ich dietę, ale realizuje z nimi cały program poprawiający jakość życia. Pomaga im osiągnąć wymarzoną sylwetkę dzięki zmianom nawyków, odpowiednim zaleceniom treningowym. Wiele satysfakcji daje Marcie obserwacja sukcesów podopiecznych. Jak podkreśla, poprawa wyglądu wiąże się ze zmianą nastawienia człowieka, który zyskuje pewność siebie, ma więcej energii.

Maraton w ogrodzie

Jej marzeniem sportowym od dawna było przebiegnięcie maratonu. Nie takiego po płaskim terenie - bo to, jak mówi, jest dla niej zbyt nudne.

Woli biegać po górach i tam chciała spróbować sił. Jej plany pokrzyżowała jednak pandemia. Wiosna - gdy zabroniono wychodzić z domu, biegać i jeździć na rowerze - była dla Marty trudnym czasem.

Nie zamierzała czekać w nieskończoność na zniesienie obostrzeń.

Postanowiła przebiec maraton we własnym ogrodzie.

- Byłam znudzona siedzeniem w domu, potrzebowałam mocnego impulsu. Zaczęłam więc biegać w kółku po własnym ogrodzie - wspomina.

Nie był to łatwy bieg. Do pokonania było ponad 100 okrążeń po nierównym terenie. Największym wyzwaniem była monotonia. Liczbę przebiegniętych okrążeń liczyła za pomocą kapsli, by nie zaprzątać sobie tym niepotrzebnie głowy.

Podczas biegu dopadł ją kryzys. Nierówna nawierzchnia dała w kość, zwłaszcza stopom. - Ściągnęłam buty i zaczęłam biec bez nich - dodaje. Nie przyniosło to jednak zbyt dużej ulgi i bieg dokończyła w obuwiu. Nie wyobrażała sobie, by odpuścić. - Gdybym zrezygnowała, drugi raz nie podjęła się takiej próby - dodaje.

Teraz jej celem jest maraton górski. Chciałaby także wspólnie z 15-letnim synem Rafałem zdobyć Koronę Gór Polski. Zachęca syna do aktywności i wspólnych treningów. - Może kiedyś on także wystąpi w programie Ninja Warrior Polska - mówi.

Kolejna próba sił

Występ w programie Ninja Warrior Polska nie był dla niej jednorazową przygodą. Poznani tam ludzie zainspirowali Martę do jeszcze większego wysiłku, pracy na treningach i rozwijania swoich umiejętności, szczególnie tych pomocnych na torze przeszkód.

Wszystko po to, by wystartować w kolejnej edycji programu i tym razem dotrzeć do samego finału. Bardzo ważne było zadbanie o siłę, ale nie tylko.

- Zrzuciłam kilka kilogramów, chciałam być lżejsza. Tak łatwiej pokonuje się przeszkody - dodaje mieszkanka Małopolski.

Jej forma fizyczna podczas drugiej edycji programu była lepsza niż za pierwszym razem, jednak organizatorzy również stanęli na wysokości zadania - przygotowując dla uczestników jeszcze trudniejszy tor.

Tym razem to on zwyciężył w pojedynku z Martą. Jeden jedyny błąd na trampolinie i lądowanie w basenie. Marzenia o dotarciu do finału prysnęły.

- Czułam porażkę, straszny niedosyt. Byłam dobrze przygotowana - wspomina (nie bez żalu) kobieta.

Marta jednak nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

- Wrócę tam - zapowiada. - Liczę, że tym razem uda się dotrzeć do finału. Do trzech razy sztuka - obiecuje dziewczyna.

FLESZ - Czym jest długi COVID-19?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto