MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Naprawdę śmieszne i niegłupie "Lejdis"

Monika Frenkiel
Najbardziej reklamowany polski film ostatnich miesięcy. Obecny w telewizji, prasie, na billboardach. Ma być kobiecą odpowiedzią na "Testosteron" i najlepszą polską komedią współczesną.

Najbardziej reklamowany polski film ostatnich miesięcy. Obecny w telewizji, prasie, na billboardach. Ma być kobiecą odpowiedzią na "Testosteron" i najlepszą polską komedią współczesną. Czy "Lejdis", kolejna produkcja reżysera Tomasza Koneckiego i scenarzysty Andrzeja Saramonowicza, wart jest całego tego medialnego szumu? Odpowiedź brzmi - choć nie jest to film dla wszystkich, zdecydowanie tak.

- Nie wiem, jak wygląda kobieca przyjaźń. I nie wiem, czy tak wyglądają kobiece spotkania - mówił po krakowskiej premierze Piotr Adamczyk. - Szczerze mówiąc, jak usłyszałem rozmowy kobiet w filmie, to się przestraszyłem…

Miało być ostro, progesteronowo, a przede wszystkim - miało być o kobiecej przyjaźni. I rzeczywiście - znajdziemy w "Lejdis" cztery młode kobiety zaprzyjaźnione ze sobą od dzieciństwa. Zaprzyjaźnione ze sobą na dobre, a przede wszystkim na złe. Każda z nich ma jakiś problem, oczywiście związany z mężczyznami.

Monia - męża zafascynowanego starożytnym Rzymem, biegającego z mieczem po krzakach, a Łucja - partnera bardzo lubiącego całą płeć żeńską. Mąż Gośki, poseł do europarlamentu woli mężczyzn niż kobiety (w tej, dość zaskakującej dla widzów roli, Piotr Adamczyk). Zaś czwarta z pań, Korba, strasznie się boi miłości. Tak bardzo, że nie chce się z nikim związać. Ponieważ dziewczyny są wyzwolone, dorosłe i samodzielne, a "Lejdis" to nie bajeczka dla grzecznych dzieci, nie brakuje tu ani seksu, ani ostrego języka.

Czy "Lejdis" śmieszy? Zdecydowanie tak, choć bardziej kobiety niż mężczyzn. Plusem są świetne teksty. Tylko w pierwszych minutach filmu były troszkę przyciężkawe i już się zdawało, że cały humor komedii będzie polegał na dużej ilości przekleństw. Nie brakuje jednak i humoru sytuacyjnego, a i niektórzy aktorzy pokazali, że świetnie odnajdują się w komedii. Do czołówki faworytów - choć brawa należą się całej obsadzie - należy Edyta Olszówka (filmowa Łucja), Borys Szyc i zdecydowanie Tomasz Kot, grający romantycznego, zakochanego wiernie i na zawsze Węgra Isztvana.

O tym aktorze zresztą mówiło się, że w filmie miał do zagrania najtrudniejszą rolę. Jako jedyny bowiem na planie przez chwilkę - co prawda króciutką - pojawia się na ekranie całkiem nagi. - Po kręceniu tej sceny zapytałem reżysera, jak wypadło. Odpowiedział: "Nie patrzyłem na twarz" - opowiadał sam zainteresowany. Cokolwiek można powiedzieć o "Lejdis" to na pewno nie to, że jest to głupawa komedyjka. A jako kobieta, która ma przyjaciółki, mówię z ręką na sercu - że jeżeli chodzi o kwestię przyjaźni, to film jest w stu procentach prawdziwy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Naprawdę śmieszne i niegłupie "Lejdis" - Oświęcim Nasze Miasto

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto