Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka z Chrzanowa. Zobacz ZDJĘCIA

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka
Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka Archiwum prywatne
Dzikie zakątki Afryki, bezkresna pustynia Sahara i ponad 4 tysiące kilometrów pokonanych rowerem po bezdrożach Czarnego Lądu to kolejna, niezwykła podróż jaką odbył Kamil Knapczyk z Chrzanowa. Podróżnik wcześniej zasłynął m.in. przejechaniem popularnym maluchem wokół Stanów Zjednoczonych.

Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka z Chrzanowa

- Odkąd pamiętam podróżowałem. Zawsze miałem ciekawe pomysły. Przejechałem maluchem całe Stany Zjednoczone, odbyłem podróż koleją Transsyberyjską, wszedłem na Kilimandżaro, najwyższy szczyt Afryki oraz na Denali na Alasce, najzimniejszą górę świata - wylicza 33-letni Kamil Knapczyk, który ostatnie lata swojego życia dzieli pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi. To właśnie za wielką wodą zrodziła się jego pasja do ultra kolarstwa, czyli przemierzania rowerem dystansów trudnych do pojęcia. A zaczęło się niewinnie.

- Wsiadłem na rower, bo chciałem zgubić kilka zbędnych kilogramów. Najpierw było pierwsze 20 km, później 50, 100, 200... Tak zrodziła się moja pasja do ultra kolarstwa, czyli przekraczania własnych barier - wspomina.

Z siodełka rowerowego zaczął odkrywać świat na nowo, zobaczył jak podróżując wolniej można dostrzec wiele rzeczy, które umykają zmotoryzowanym podróżnikom. Przykładem tego może być jego spotkanie w Maroku z Polakiem, który jechał samochodem do Gambii. - Pokazałem mu zdjęcia zrobione podczas wyprawy rowerowej. Byliśmy w tych samych miejscach. Nie mógł uwierzyć, że tyle wyjątkowych miejsc umknęło jego uwadze - podkreśla.

- Może trudno w to uwierzyć, ale pomysł na rowerową wyprawę po Afryce zrodził się w jego głowie spontanicznie. - W grudniu w Polsce spał śnieg, nienawidzę zimy. Kupiłem więc bilet na samolot i na początku stycznia wyruszyłem na wyprawę. Pojechałem w ciemno, ku przygodzie - zaznacza.

Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka
Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka Archiwum prywatne

I tak wyruszył w podróż liczącą ponad 4 tysiące kilometrów wzdłuż wybrzeża Afryki przez Maroko, Mauretanię, Senegal, Gambię, Gwineę, Gwineę-Bissau do Sierra Leone. Wbrew panującym opiniom, że Afryka to dziki kontynent na miejscu spotkał przyjaznych i pomocnych ludzi. - Nie wiem czy mam w tyle szczęścia, które przyciągam, czy te kraje są po prostu tak bezpieczne. Nie czułem nigdzie się zagrożony - podkreśla.

Podróż ta była okazją do zobaczenia ogromnych kontrastów panujących na Czarnym Lądzie. Maroko okazało się krajem mocno "europejskim". Wielu jego mieszkańców podkreśla, że czuje się Europejczykami, wszędzie można było zapłacić w euro. Jednak im dalej w głąb kontynentu, tym wyglądało to inaczej. W Mauretanii widoczna była ogromna bieda. Samochody jeżdżące po drogach przypominały wraki, często nie miały drzwi ani świateł.

Nie wiedziałem, że taka Afryka jeszcze istnieje. Jadąc pomiędzy Gwineę a Gwineę-Bissa jechałem ścieżką przez dżunglę, gdzie ludzie żyją w szałasach. Kobiety chodzą tylko w spódnicach z piersiami na wierzchu. Dla mnie to był szok. Myślałem, że w Afryce nie ma już takich miejsc. Teraz niewiele się mówi o panującej tam biedzie - zwraca uwagę.

Sam w trakcie podróży nocował głównie w namiocie, choć hotele odwiedzał regularnie co kilka dni. Nie były to luksusowe apartamenty, lecz pomieszczenia z materacem rzuconym na podłogę. Była to okazja do zażycia kąpieli, lepszej regeneracji, podładowania telefonu i powerbanka. W styczniu za dnia panowała tam letnia temperatura, w nocy natomiast spadała do zera. W trakcie podróży starał się poznać lokalną kulturę, odwiedzać dzielnice miast, do których nie są zabierani turyści. Można tam było kupić zdecydowanie taniej jedzenie czy pamiątki.

- Jadłem to co miejscowi. Przeważnie była to sucha bagietka i woda. Można powiedzieć, że jechałem o chlebie i wodzie - dodaje.

Wbrew obawom nie było problemów z dostępem do wody. Nawet jadąc przez Saharę co 100-150 km można było spotkać zbitą z kilku desek budę. Tak wyglądały tam sklepy, w których można było kupić wodę butelkowaną. W obliczu licznych chorób zakaźnych było to niezwykle istotne, by nawadniać się ze sprawdzonych źródeł.

- Niestety raz się zdarzyło, że nie chcieli mi wymienić pieniędzy i nie mogłem kupić wody. Miejscowi poczęstowali mnie wodą z rzeki, którą sami piją. Byłem tak spragniony, że zaryzykowałem. Na szczęście nic niepokojącego się nie wydarzyło - dodaje z ulgą.

Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka
Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka Archiwum prywatne

W trakcie podróży przez Afrykę zaskoczyło go podejście kierowców do rowerzystów. Na Saharze kierowcy ciężarówek jadących z naprzeciwka potrafili zatrzymać się, by opadły tabuny kurzu i rowerzysta mógł przejechać. Podczas wymijania zachowywali bezpieczną odległość. Gorzej pod tym względem wyglądał Senegal, gdzie cykliści są traktowani jak wrogowie publiczni numer jeden. Poza asfaltowymi drogami miał on okazję także przemierzać słynnymi afrykańskimi "tarki", czyli drogi z czerwonej ziemi. Tam ruch był niewielki. Sukcesem było także niezałapanie żadnego "kapcia".

- Warunki do jazdy były wspaniałe. Płaska trasa i wiatr wiejący w plecy. Momentami czułem się jak żeglarz. Jechałem wzdłuż oceanu, w każdej chwili mogłem spojrzeć w prawo, by go zobaczyć. To było niesamowite - wspomina.

Tę fascynującą podróż zakończył po 33 dniach jazdy pełnej nowych doświadczeń i wspomnień oraz chudszy o ponad 10 kg. O swoich podróżach mógłby napisać już kilka książek. Jak przyznaje chętnie wydałby także poradni dla kolarzy, bo doskonale wie, ile czasu zajęło mu dojście do punktu, w którym obecnie się znajduje. Niezwykle istotne jest zgromadzenie odpowiedniego sprzętu i zabieranie ze sobą tylko niezbędnych rzeczy, tak by ograniczyć niepotrzebny balast. Nie warto utrudniać sobie życia.

- Nie raz widzę kolarzy obładowanych masą torb. Zastanawiam się wtedy, czy jadą w podróż, czy pokłócili się z żoną i musieli się wyprowadzić z domu - śmieje się.

Jako że pamięć bywa zawodna, a wspomnienie z czasem się zacierają stara się je archiwizować. Prowadzi kanał na Youtube, gdzie zamiesza materiały wideo ze swoich podróży. Ostatnio jednak większą uwagę przywiązuje do Instagrama, gdzie można było na bieżąco śledzić jego podróż przez Afrykę. - To mój pamiętnik, gdzie publikowałem relację z każdego dnia podróży wraz ze zdjęciami. Można było zatem na bieżąco śledzić moje poczynania - dodaje.

Dziś bycie podróżnikiem to często zawód. Kamil Knapczyk jednak nie chce, by jego pasja zamieniła się w pracę. Podróżuje przede wszystkim dla siebie, by przeżywać niesamowite przygody. Ma kilka zaprzyjaźnionych firm, które wspierają go w wojażach. Mieszkając przez sześć lat w Stanach Zjednoczonych zdołał także odłożyć nieco oszczędności. Także na szczeblu zawodowym nie boi się wyzwań. Przez trzy lata pracował w kopalni na Śląsku, a później wyjechałem do Kalifornii i ruszył w podróż maluchem dookoła Standów Zjednoczonych.

- Czasem trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej porze. Podczas podróży zawitałem na polską imprez, gdzie poznałem ludzi, którzy szukali osoby do prowadzenia filii firmy transportowej w Kalifornii. Nie miałem o tym pojęcie, ale po kilku miesiącach wdrożyłem się w temat i dobrze sobie radziłem. Zatęskniłem jednak za Polską i postanowiłem wrócić do kraju - wspomina.

W planach ma kolejne wyzwania i podróże. Chciałby wystąpić w kilku ultra wyścigach kolarskich w Polsce, poznać inne kontynenty z perspektywy rowerowego siodełka oraz może zdobyć Koronę Ziemi, czyli wejść na najwyższe szczytny na wszystkich kontynentach, ale to jak nogi będą chciały odpocząć od kolarstwa, bo na razie ono jest jego największą miłością. Trzymamy kciuki za realizację tych planów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie lubi zimy, więc objechał rowerem Saharę. Niezwykła podroż Kamila Knapczyka z Chrzanowa. Zobacz ZDJĘCIA - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto