Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowa Wieś. Mariusz Piskorek znowu strzela dla Niwy ważne bramki

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mariusz Piskorek dziękujący po zdobyciu gola za podanie trenerowi Kamilowi Żmudzie.
Mariusz Piskorek dziękujący po zdobyciu gola za podanie trenerowi Kamilowi Żmudzie. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z MARIUSZEM PISKOREM, 26-letnim piłkarzem Niwy Nowa Wieś

- Zdobył Pan bramkę dającą Niwie Nowa Wieś zwycięstwo w derbach powiatu oświęcimskiego V ligi piłkarskiej na własnym boisku nad Chełmkiem 1:0. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że wrócił Pan do korzeni?

- Chyba tak, jeśli wziąć pod uwagę, że kiedyś, jeszcze w czasach występów Niwy na czwartoligowych boiskach, zdobywałem decydujące dla losów spotkania bramki. Może tym razem była mała różnica. Kiedyś zazwyczaj trafiałem pod koniec meczów, a tym razem w pierwszych jego fragmentach.

- Czy gra głową jest Pana atutem?

- Powiem tak, że nie jest mi obca. Przecież swoją przygodę z futbolem zaczynałem w obronie. Może dlatego,że jako młody chłopiec byłem wyższy od kolegów. Musiałem zatem nauczyć się walki w powietrzu. Poza tym, być może pozostało we mnie coś z siatkówki.

- Z siatkówki? Może Pan powiedzieć jaśniej?

- Moje trzy siostry uprawiały siatkówkę w barwach Kęczanina. Dotrwały do wieku juniorek. Mnie też chciały zarazić tą dyscypliną sportu. Z ciekawości „liznąłem” trochę siatkówki, ale ostatecznie postawiłem na futbol. Nie żałuję, choć teraz bardziej się nim bawię, bo przecież na szczeblu okręgówki nie może być on sposobem na życie, czyli zarabianie pieniędzy.

- Zdobył Pan gola po zagraniu z rzutu rożnego. Czy można powiedzieć, że razem z trenerem Kamilem Żmudą macie - bo on był podającym - opracowany ten element piłkarskiego rzemiosła do perfekcji?

- Przez cały poprzedni sezon przy stałych fragmentach wbiegałem na tzw. krótki słupek i ani razu nie udało mi się zdobyć gola. Zawsze coś stanęło mi na przeszkodzie. A to bramkarz był szybszy albo obrońca przeciął lot piłki. Tym razem byłem najszybszy, a przecież chełmecki golkiper był solidnie zbudowany. Było z kim się przepychać. Potrafię jednak „latać”. W futbolu nie potrzeba do tego skrzydeł (śmiech).

- Można powiedzieć, że Chełmek Panu „leży”. Wiosną, w wygranym meczu na własnym boisku przez Niwę 5:0 zdobył Pan cztery gole...

- Zgadza się. To był mój pierwszy taki wyczyn. Jednak zawsze lepiej trafiać skromnie, ale regularnie. Z czwartoligowych boiska pamiętam jeszcze hat-tricka, którego „upolowałem” z Czarnymi Staniątki. Wtedy także wygraliśmy 5:0.

- Trener Kamil Żmuda w poprzednim sezonie wielokrotnie podkreślał, że liczy na Pana skuteczność. Jest Pan już doświadczonym zawodnikiem, choć chłopięca twarz może zmylić niektórych rywali.

- Ważny mam dobry początek. Przed rokiem zacząłem źle. W pierwszym meczu, w Bobrku, zremisowanym przez Niwę 3:3, posłałem piłkę do siatki z rzutu wolnego. Jednak sędzia gola mi nie uznał. Powiedziałem mu dosadnie co o tym myślę, więc ujrzałem czerwoną kartkę. Pauzowałem przez nią trzy mecze. Potem przyplątała mi się kontuzja. Była to dla mnie runda pokory. Doszedłem do wniosku, że nie warto polemizować z sędziami, choć naprawdę po niektórych interpretacjach przez nich przepisów trudno utrzymać nerwy na wodzy. Będę się jednak starał. Trzeba myśleć zawsze o drużynie.

- Ale wiosnę miał Pan już bardziej udaną...

- Owszem. Zdobyłem dziesięć goli, co było sukcesem, bo jesienią przecież ani jednego.

- Jaki jest Pana strzelecki rekord sezonu?

- W czwartoligowych bojach zdobyłem 17 goli dla Niwy, zostając także trzecim snajperem w grupie zachodniej. Kiedy to było. Wtedy jeszcze nazywano mnie „młodym wilkiem”.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto