Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowe samochody będą spalać dużo mniej benzyny

Tomasz Dominiak
Dobra wiadomość dla kierowców: będą mniej płacić za paliwo. Nowe auta mają spalać o jedną trzecią mniej benzyny niż obecnie. Takie superoszczędne modele pokazali producenci w Detroit w USA, na największych na świecie ...

Dobra wiadomość dla kierowców: będą mniej płacić za paliwo. Nowe auta mają spalać o jedną trzecią mniej benzyny niż obecnie. Takie superoszczędne modele pokazali producenci w Detroit w USA, na największych na świecie targach motoryzacyjnych.

Zanim nowe auta dotrą do Polski, będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Ale to tylko kwestia czasu, bo najważniejsi producenci postawili sobie za główny cel zmniejszenie zużycia paliwa.
Amerykańskie koncerny do tej pory produkowały głównie samochody spalające na 100 kilometrów 20-30 litrów benzyny. Dziś stawiają na oszczędne silniki.

Ford przedstawił najnowszą wersję terenówki Explorer. 3,5-litrowy silnik V6 w technologii EcoBoost ma zmniejszyć o jedną trzecią zużycie paliwa w porównaniu z obecnym modelem.
Opłaca się produkować oszczędne auta, bo jest na nie wielu chętnych. Powodem są rosnące ceny ropy naftowej. Wystarczy przypomnieć, że w Polsce cena bezołowiowej benzyny wzrosła przez ostatni rok z 3,60 zł do 4,30 zł obecnie. Podwyżkę dotkliwie odczuli także Amerykanie. Rok temu galon (ok. 3,7 litra) benzyny kosztował w USA 2,40 dol., dziś - 3,10. To trzy razy więcej niż jeszcze 10 lat temu!

Z powodu drożejącego paliwa hitem stają się hybrydy, czyli auta napędzane silnikami spalinowo-elektrycznymi. Ich największym producentem jest Toyota, która zaczęła je wytwarzać pod koniec lat 90. Dotąd na całym świecie Japończycy sprzedali ponad milion aut hybrydowych.
Flagowym modelem jest Prius. Na polski rynek Toyota wprowadziła Priusa w 2004 r. Niestety, jak dotąd znalazło się zaledwie 250 kupców. Powodem jest wyższa cena od auta z tradycyjnym silnikiem. Prius kosztuje ok. 100 tys. zł, gdy "zwykła" Corolla jest o 30-40 tys. zł tańsza.

W Polsce wciąż nie zdecydowano się na zachęty w postaci zwolnień podatkowych dla użytkowników aut ekologicznych. Dla porównania w USA i wielu krajach na zachodzie Europy kupujący hybrydę jest zwolniony z akcyzy, opłaty rejestracyjnej, a nawet może liczyć na odpisy od podatku.
Przyszłość motoryzacji to jednak auta zasilane energią elektryczną. Inżynierowie największych firm usilnie pracują nad autami z bateriami litowo-jonowymi. Takimi, jakich używamy w laptopach czy komórkach. W takich autach benzyna nie jest potrzebna.

Katsuaki Watanabe, prezes Toyoty, czyli największego na świecie producenta aut, zapowiedział w Detroit, że już za dwa lata do sprzedaży wejdzie samochód zasilany z gniazdka elektrycznego. To odpowiedź na model Chevrolet Volt firmy General Motors.
Japończycy podjęli już pierwsze próby. Wypuścili na rynek limitowaną edycję Toyoty Prius, którą można ładować ze zwykłego gniazdka elektrycznego. Niestety, na razie ta technologia nie nadaje się do codziennej jazdy. Ładowanie akumulatorów trwa aż cztery godziny, a samochód na samych bateriach może przejechać zaledwie 14 km. Później trzeba uruchomić silnik benzynowy.

Toyota zapewnia jednak, że nowy model, który ujrzy światło dzienne w 2010 r., będzie bardziej praktyczny. Ładowanie zajmie 5-6 godzin, ale pozwoli na pokonanie co najmniej 60-70 km, czyli tyle, ile średnio potrzebujemy na dojazd i powrót z pracy.

Polacy, którzy cenią nowości w motoryzacji, bacznie obserwują targi w Detroit. Dzięki rekordowo słabemu dolarowi, kosztującemu w granicach 2,40 zł, opłaca się sprowadzać samochody amerykańskie. W zeszłym roku import tych aut sięgnął aż 10 tys. sztuk, czyli o 50 proc. więcej niż w 2006 r.
W USA niektóre modele są dostępne dużo wcześniej niż w Polsce, i w dodatku w dużo korzystniejszej cenie. Jak na przykład pokazany na targach w Detroit model Genesis koreańskiego Hyundaia. To najnowszy model tej marki, który pokazuje skok technologiczny dokonany przez Koreańczyków.

Na razie nie wiadomo, kiedy auto będzie miało europejską premierę. Kto chce mieć Genesisa już teraz, musi go sprowadzić ze Stanów Zjednoczonych. W USA auto ma kosztować co najmniej 45 tys. dol. Jak policzyliśmy, jego import do Polski będzie kosztował wraz z cłem i wszystkimi opłatami ok. 120 tys. zł. Dużo, ale według nieoficjalnych szacunków za europejską wersję Genesisa (premiera w 2009 r.) trzeba będzie zapłacić w salonie Hyundaia w Polsce przynajmniej 190 tys. zł.
Niestety, opłaca się sprowadzać do Polski niemal wyłącznie najdroższe modele. Różnica w cenie popularnych aut nie jest aż tak wielka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto