Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Osiek, Libiąż: nie zapewniły warunków dzieciom i je straciły. Liczą na zmianę decyzji, będą walczyć

Ewelina Żebrak
Agnieszka, Piotrek, Sebastian i Kamil proszą, by nie zabierano ich do domu dziecka
Agnieszka, Piotrek, Sebastian i Kamil proszą, by nie zabierano ich do domu dziecka fot. Ewelina Żebrak
Iwona Kaleta z Libiąża i Barbara Pawlik z Osieka straciły dzieci. Pociechy trafiły do sierocińca, bo matki nie zapewniły im decyzją sądu właściwych warunków.

Czytaj także: Małopolska mapa narkotyków. Zobacz gdzie i jak trafiają

O tym, jak łatwo można stracić swoje dzieci, przekonała się Iwona Kaleta z Libiąża. Sąd właśnie podjął decyzję o umieszczeniu czwórki jej pociech w domu dziecka. Wszystko przez to, że kobieta nie potrafi znaleźć dla nich odpowiedniego dachu nad głową. Na razie mieszka u znajomego, który, niestety, nadużywa alkoholu. Sąd stwierdził, że w takich warunkach dzieci nie powinny się wychowywać.

Pani Iwona zdruzgotana taką właśnie decyzją zadzwoniła do naszej redakcji w Oświęcimiu. Poprosiła o pomoc. Nasi reporterzy wybrali się do niej, aby na własne oczy przekonać się, jakie warunki mają jej dzieci. Jak się okazało 15-letnia Agnieszka, 15-letni Piotrek, 13-letni Sebastian i siedmioletni Kamil nie narzekają. Za żadne skarby nie chcą opuścić swej mamy. Najmłodszy z rodzeństwa na razie nie wie, co go czeka.

- Moja mama jest dla mnie najważniejsza. Nie rozumiem, dlaczego chcą nas rozłączyć - mówi ze łzami w oczach Agnieszka. - Nie muszę przecież mieszkać w pałacu. Może i tu jest ciasno, ale mnie to nie przeszkadza. Chcę być z mamą!

Rodzina mieszka w dwóch pokojach. Wewnątrz panuje ład. Wszystko jest na swoim miejscu. Pani Iwona śpi w kuchni, a jej dzieci w sąsiednim pomieszczeniu.
Pani Iwona sama jako dziecko trafiła do sierocińca. Wie, jak tam jest. Jak przekonuje, poruszy niebo i ziemię, aby ustrzec swe pociechy od tego samego losu.

Znajomi ręczą za panią Iwonę i mówią, że jest dobrą matką i opiekunką. - Mój syn przyjaźni się z Piotrkiem i często siedzi w mieszkaniu Iwony - podkreśla Renata Adamec, sąsiadka kobiety. - Nigdy nie zauważyłam, aby Iwona źle traktowała dzieci.

Dodaje, że jej pociechy zawsze mają wyprane ubrania i jedzą posiłki o stałych porach.

Zaskoczona decyzją sądu jest także Ewa Kowalska, dyrektorka Gimnazjum nr 1 w Libiążu, gdzie uczy się troje dzieci pani Iwony. - Te dzieci powinny zostać z matką, bo mają z nią niesamowicie silną więź - zaznacza pani Ewa.

Podkreśla, że dzieci dobrze się uczą i zawsze mają odrobione zadanie domowe. - Piotrek jest jednym z najbardziej sumiennych uczniów w naszej szkole. Nie ma z tymi dziećmi żadnych problemów wychowawczych - mówi dyrektorka gimnazjum.

Sąd uznał jednak, że to nie wystarczy. Dzieci mają zostać odebrane kobiecie w trybie natychmiastowym, a więc już najbliższych świąt nie spędzą razem.

- Tą rodziną zajmuje się kurator. Będzie doglądał, jakie postępy poczyniła pani Iwona w kwestii zapewnienia dzieciom warunków mieszkaniowych - mówi Jadwiga Noworyta z Sądu Rejonowego w Chrzanowie. - Na 5 stycznia wyznaczono badania psychologiczne dzieci. To one wykażą, jaka jest ich więź z matką.

W podobnie trudnej sytuacji jest Barbara Pawlik z Osieka. Ma dwie córeczki, trzyletnią Julkę i niespełna dwuletnią Karolinkę. Dziewczynki decyzją sądu zostały umieszczone w domu dziecka w Bielsku-Białej. Jej mąż miał wyrok za znęcanie się nad nią. Dostał pół roku więzienia w zawieszeniu. W trakcie jednej z awantur kobieta uciekła z mieszkania, zostawiając dziewczynki z ojcem. Sąd uznał, że do czasu wyjaśnienia sytuacji w rodzinie, dzieci powinny być w domu dziecka. Kobieta codziennie odwiedza swoje córeczki w sierocińcu. Zapowiada, że nie spocznie, dopóki ich nie odzyska.

- Teraz mieszkam z mamą i do dyspozycji mam jedno pomieszczenie - mówi pani Barbara. - Mam świadomość, że sąd nie odda mi teraz dzieci. Jestem gotowa iść mieszkać do domu samotnej matki, byle tylko znalazło się tam dla nas miejsce - mówi zrozpaczona kobieta. Co gorsza nie ma pracy, więc na razie nie stać jej na opłacenie własnego mieszkania. Jest także w trakcie rozwodu z mężem, więc musi liczyć wyłącznie na siebie i swoją mamę.

Małgorzata Jurecka z oświęcimskiej policji jest w ciągłym kontakcie z panią Barbarą. - Jeśli chodzi o dzieci to na pewno jest szansa, że do niej wrócą - przyznaje Małgorzata Jurecka.

Podkreśla jednak, że takie sprawy nieraz ciągną się bardzo długo, a dzieci na czas postępowania umieszczane są w domu dziecka.

Jeśli ktokolwiek mógłby pomóc bohaterkom naszego reportażu, proszony jest o kontakt z oświęcimską redakcją nr tel. 33 844 73 69 lub 844 73 64.

Miss Polonia z dawnych lat! Zobacz archiwalne zdjęcia kandydatek

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto